Jak zwiększyć efektywność w pracy i biznesie to zagwozdka wielu przedsiębiorców. Zatem. Dzisiaj podpowiem, gdzie jest najwięcej luk efektywności, a wnioski wyciągnij sama. Zaczynamy?
10 złodziei czasu
1. Podejmowanie się każdej współpracy
2. Błędy, niedopatrzenia, słaba jakość
3. Rozmowy telefoniczne
4. Spotkania biznesowe
5. Zmiana zakresu współpracy w trakcie jego realizacji
6. Robienie wszystkiego samemu
7. Brak schematów/szablonów
8. Wykonywanie części pracy przed podpisaniem umowy
9. Nieumiejętność zarządzania projektami
10. Porównywanie się z innymi
mądra mądrość
A jeżeli chcesz dostać kwartalne zestawienie moich przychodów i masz ochotę na kilka biznesowych ciekawostek, przydatnych w rozwoju własnej marki – weź udział w projekcie Biznes Up! dla wszystkich przedsiębiorczych i/lub blogujących dziewczyn.
30 Komentarze
POROZMAWIAJMY
fajny przydatny post
Pracuję trochę w innej bajce, ale z punktem 4 chętnie będę polemizował. Nic nie zastąpi spotkania z osobą decyzyjną face to face 🙂 Ileż wiszących na włosku kontraktów zostało uratowanych tylko dlatego, że człowiek na łeb na szyję kupował bilet do US, leciał z pięcioma przystankami, żeby w ostatniej chwili spotkać się z odpowiednim CEO i przekonać go, że jednak nam się należy ten kontrakt! 🙂 Gdybym zadzwonił, to gość by mnie po prostu spuścił do ścieków! 🙂
Polemizujmy, polemizujmy 🙂 Tak jak napisałam, spotkania biznesowe pełnią swoją funkcję, ale na pewno nie jest nią oszczędność czasu i wzrost efektywności. A w samym wpisie piszę o pewnych standardach komunikacji, a nie o gaszeniu pożarów. Ale.
Pisałam o tym w poście dot. spotkań biznesowych (których nadal nie polecam), że w mojej drugiej odnodze czyli działalności szkoleniowej, gdzie klientami są korporacje, również biorę udział w licznych spotkaniach, bo klienci są tak przyzwyczajeni, a same projekty tak rozbudowane, że chyba sama nie wyobrażam sobie inaczej.
Dobra organizacja to połowa sukcesu 🙂
Wydaje mi się, że wiele zależy od branży. Moi szefowie bardzo często spotykają się biznesowo z potencjalnymi klientami i to właśnie napędza naszą firmę. Nawet rozmowy przez telefon, kiedy widać po nich, że mają doświadczenie i przekazują konkretne informacje, są dużo bardziej skuteczne, niż jakiekolwiek inne działania. Dlatego nie do końca zgodzę się z Twoim zestawieniem.
Rozumiem różne modele komunikacji, w różnych firmach i branżach – przetestowałam wiele. Dlatego pytanie jak duża jest organizacja o której piszesz, czym się zajmuje i czy próbowali inaczej. I kolejne. Czy próbowałaś wdrożyć rozwiązania tej organizacji we własnej firmie, bo to jest szkopuł, o którym tutaj mowa.
A cytując, co już napisałam „spotkania biznesowe pełnią pewną funkcję, ale bynajmniej nie jest to wzrost efektywności.”
Świetny artykuł!
Ciekawe zestawienie i genialne podsumowanie 🙂
Ja osobiście w większości projektów zawodowych preferuję styl mieszany, czyli mail+telefon/Skype. Początki współpracy owszem, wygodnie można mailowo rozpisać, ale w twórczych projektach naukowych wolę jednak skonfrontować punkt widzenia każdej ze stron werbalnie. Drogą prób i błędów okazało się, że tak jest szybciej 😉 Oczywiście, ideałem są spotkania twarzą w twarz, ale przy wielu projektach, niezbyt często są możliwe 😉
Jeśli szybciej to absolutnie nie przestawaj 🙂
Jeszcze czasem pokutuje, ze jak nie zrobię sam to będzie źle. A przecież wszystkiego nawet nie potrafimy zrobić!
Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, podobnie jednak jak przedmówcy uważam, że spotkana biznesowe pomagają w zdobyciu klienta. Zazwyczaj wymagają potwierdzenia mailowego ustaleń nie mniej jednak nie są stratą czasu przynajmniej w mojej branży 🙂
A zdradzisz w jakiej branży działa Twoja firma? 🙂
Przydatny oraz pouczający artykuł.
Poruszasz ważne kwestie, organizacja czasu, rozmowy telefoniczne to wszytsko się przekłada na relacje z klienami
ale też i współpracownikami.
Ileż ja w mojej pracy odbieram telefonów „A może spotkanie?”! Pewnie są różne branże i różne zwyczaje, ale sama wolę dogadać się mailowo, ewentualnie telefonicznie (byle konkretnie) niż umawiać się na spotkanie, bo po potkaniu i tak wymieniamy się ustaleniami mailowo lub jeszcze je doprecyzowujemy. Mam jednak wrażenie, że czasami do spotkania biznesowego przywiązuje się magiczną moc: „Pojadę, dostanę zlecenie”. A tymczasem gdyby ja miała spotykac się z każdym, kto zabiega o takie spotkanie… niczego wiećej bym nie robiła.
Dlatego najwyższa pora to odczarować, zwłaszcza, że część tych przyzwyczajeń ludzie wynoszą z korporacji, w których to norma, choć powszechna strata czasu, o czym często mówią otwarcie sami zarządzający. Ja spotykam się dla podtrzymania relacji, albo na zakończenie większego projektu, raczej nigdy dla pozyskania zlecenia, bo nawet współpracując z korporacjami bliżej nam teraz do wideokonferencji.
Delegowanie zadań – to uratowało mnie niejednokrotnie przed migreną! Człowiek nie jest czasami w stanie kontrolować wszystkich rzeczy samemu…
Bardzo dobre i przydatne informacje.
Nigdy mi się nie zdarzyło jeszcze, by spotkanie biznesowe było stratą czasu… Chyba mam szczęście 😉
Cóż. Szkoda, że nie przeczytałaś z uwagą. Nie napisałam, że to strata czasu, a po prostu mniej efektywna forma komunikacji. Słowo klucz to efektywność, która przy bezpośrednich spotkaniach jest niższa, niż przy niemal każdej innej z wykorzystaniem nowych technologii.
Zatem. To raczej nie kwestia szczęścia.
super, że o tym piszesz; nie zawsze sami zauważamy nasze błędy
Ja, chyba jestem już na takim etapie, że mam dosyć zwiększania efektywności.
Na szczęście nie ma obowiązku, bo każdy jest kowalem swojego…biznesu. A czym zajmuje się Twoja firma?
Już dawno nie czytałam tak rzetelnego i rozwojowego wpisu. Brawo!
Jak tak poczytałam, to chyba nie jest u mnie najgorzej 🙂 Tylko rozmowy przez telefon zabierają mi trochę czasu, haha.
Piękne, prawdziwie i inspirujące- zresztą jak zawsze Madziu! Najgorsze sa te zbieracze czasu… Ileż zmarnowanego czasu i bezmyślnych chwil?!
Wszystko tak ale gdy y nie spotkania? Tel i uprzejmości do wielu wspolprac nigdy by noe doszło…
Skoro Kasia tak twierdzisz, zapewne tak jest. A jaki jest profil Twojej działalności?
Pracuję w branży inwestycyjnej, głównie inwestycje kapitałowe. Rzadko mi się zdarza, aby do zawarcia umowy doszło bez spotkania. Chyba, że się znam z klientem wiele lat to wówczas zaufanie procentuje. Też gdybym miała komuś powierzyć swoje pieniądze bez spotkania nie zrobiłabym tego. Ja działam poprzez mail, telefon i spotkanie.
Co do specyfiki branży inwestycyjnej to mam tylko jedną refleksję, bankowość internetowa wprowadzana przez mBank, w którym miałam okazję pracować wiele lat, też kiedyś była abstrakcją – obecnie jest standardem. Właśnie po to, aby nie trzeba było iść do placówki, stać w kolejce, rozmawiać i tracić czas. Wyjątek stanowią np. kredyty hipoteczne, ale tu wchodzimy na poziom formalności, o których nie ma mowy w małych i średnich firmach, których dotyczy ten wpis.