Kiedy zaczynałam prowadzić własną firmę, każde zlecenie było na wagę złota. Gdy dochodziło do finalizacji, skakałam z radości. Obecnie nadal skaczę i duma mnie rozpiera, że oto ktoś chce ze mną współpracować. Ale.
Pieniądze Prestiż Przyjemność
I dzisiaj właśnie słów kilka o wspomnianych kryteriach, a wszystko w trosce o moje i twoje zdrowie fizyczne, psychiczne i ku chwale standardów jakości.
wybór zleceń
Ja zdecydowanie należę do osób, które kierunek działania mają jasno sprecyzowany, a mimo to długo szukałam uniwersalnego klucza wyboru zapytań ofertowych. I pewnie szukałabym do tej pory, gdybym w porę nie uświadomiła sobie, że nie uniwersalność jest tutaj najważniejsza, a moja wewnętrzna potrzeba i etap, w którym znalazła się moja firma. Bo te potrzeby są zmiennie i całkiem inne miałam w momencie startu, i na pewno jeszcze inny będę miała za kolejne 5 lat.
I tak na ten moment moje trzy kryteria wyboru zleceń to: przyjemność, prestiż, pieniądze. Oznacza to, że zawsze podejmuję się w pierwszej kolejności zleceń albo innych projektów, które spełniają min. 2 z 3 powyższych warunków. Oczywiście jestem tylko słabym człowiekiem, łasym na przyjemności więc czasami pochłania mnie zlecenie posiadające tyko jedną z tych cech, ale w chwili gdy czasu brak, a klienci nie chcą czekać, powyższa zasada pomaga mi wyjść z opresji.
Przykłady. Zgłasza się do mnie organizator konferencji z propozycją prelekcji to dla mnie prestiż i przyjemność (choć okupiona stresem) = zgadzam się. Duży deweloper i zlecenie na serwis nieruchomości = pieniądze + prestiż + przyjemność współpracy z nową branżą = zgadzam się. Zlecenie dla niewielkiej firmy z terminem na jutro więc pod presją czasu i o przyjemności nie może być mowy = pieniądze = nie przyjmuję. Mam nadzieję, że wiesz o co chodzi.
A dlaczego akurat takie, a nie inne kryteria przyjęłam?
moje kryteria
PRZYJEMNOŚĆ. Bo nie chcę by mi to wszystko zbrzydło. Po prostu. Jasne, można się czasami przemęczyć dla dużego, prestiżowego zlecenia, ale bez większej ekscytacji. Naprawdę nie rozumiem dlaczego ludzie podejmują się współprac, choć intuicja albo wszelkie inne okoliczności jasno wskazują, że z tym klientem to się nie porozumiesz, zszargasz tylko nerwy. Sztuka odpuszczania to naprawdę sztuka.
PIENIĄDZE. Po pierwsze moja strategia zakłada niezmiennie rozwój firmy, który będzie wymagał sporych inwestycji, a po drugie, tak całkiem prywatnie, przecież cały czas zbieram kapitał na budowę domu.
PRESTIŻ. Bo jestem na rynku pod różnymi brandami już stosunkowo długo więc mniej zależy mi na liczbie, a bardziej na jakości zleceń. Na współpracy z firmami i blogerami, którzy są autorytetami w swojej branży więc przyciągną innych klientów i dzięki którym, mam szansę realizować większe projekty.
twoje kryteria
Wszystko pięknie, ale jak dokonać tego wyboru i skupić się tylko na najważniejszych zleceniach? To całkiem proste. Aby wybrać te najważniejsze zlecenia trzeba uświadomić sobie, co dla ciebie i twojej firmy jest obecnie najważniejsze. Ma to sens, prawda?
Na ten moment najbardziej zależy ci na dynamicznym wzroście? Super. Na pieniądzach? Też doskonale. Zawsze warto wiedzieć, w którym kierunku zmierzamy, aby móc obrać właściwą drogę i przyjmować tylko te zlecenia, które do celu nas przybliżają, a nie są tylko kłodą pod nogą.
Zatem. Twoje kryteria wyboru zleceń powinny być zgodne z celami jakie postawiłaś przed swoją firmą.
Przykład. Chcesz się rozwijać, uczyć nowych rzeczy – skup się na tych zleceniach, przy okazji których, będziesz miała okazję czegoś się dowiedzieć, przetestować nowe rozwiązania, wypróbować inne techniki działania.
A może zależy ci na tym, aby wejść ze swoją ofertą na nowe rynki, podbić nowe branże? Niech zatem tacy klienci będą dla ciebie priorytetem, bo jeden klient potrafi pięknie otworzyć kilka furtek – wykorzystaj to. A może chcesz pracować jak najmniej, bo po co się przemęczać? Też fajnie. Skup się zatem na zleceniach o niższej wartości w złotówkach, ale też mniej wymagających jeżeli chodzi o twoje zaangażowanie.
Wszystko w zgodzie ze swoim priorytetem.
.
Na zakończenie, kiedy to z przytupem wkraczamy w nowy miesiąc życzę ci, abyś znalazła swoje kryteria doboru zleceń. Pamiętaj jednak, bo mądra to mądrość, że wszelkie kryteria tylko wtedy mają sens, gdy masz z czego wybierać. Zatem. Go girl!
I niech dzieje się magia.
with L O V Ę
magda
47 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Gratuluję, że doszłaś do takiego momentu w rozwoju swojej firmy! 🙂
Dzięki Halina 🙂 Faktycznie to fajny etap, ale jeszcze fajniejsze przede mną 🙂
Podobnie jak Halina – gratuluję etapu, na którym jesteś i tego jak rozsądnie podchodzisz do wyboru zleceń. Dla mnie hasło klucz z całego artykułu to sztuka odpuszczania. Sama się tego aktualnie uczę i cieszę się, że mogłam się zapoznać z Twoim rozwiązaniem.
Pozdrawiam ciepło,
Bogna
To naprawdę ogromna sztuka i niezwykła trudność np. wtedy gdy pieniądz kusi, a intuicja podpowiada STOP. Albo projekt ciekawy, a zdrowie sugeruje – przyhamuj. Także Bogna, trzymam kciuk za Twoje sukcesy i zawodowe, i w temacie odpuszczania 🙂
Podobają mi się Twoje kryteria. 🙂
Zapamiętam Twoje rady na przyszłość, jeśli będę mieć swój biznes.
A wiesz, że doskonale sprawdzają się też w projektach osobistych, albo zawodowych nie-biznesowych? Bo choćbyś chciała wszystkiego nie zrobisz więc kryteria wyboru są bezcenne – po prostu trzeba je dostosować do sytuacji. Polecam.
Świetnie! Mam nadzieję, że i ja dojdę do takiego etapu kiedyś… Początki bywają rzeczywiście trudne…
Chyba większość początków jest trudna, a później wcale nie jest łatwiej. Po prostu pojawiają się inne dylematy 🙂
Ja wierzę w to, że jeśli robi się coś z przyjemności to pieniądze i prestiż też z czasem przyjdą. Oczywiście jeśli im trochę pomożemy 🙂
Ja aż taką optymistką najwyraźniej nie jestem, bo średnio widzę, pieniądze które przychodzą np. z samej przyjemności.
Bez wysiłku nie da rady, ale bez przyjemności to nie ma sensu.
Ciekawe, mam the same kryteria, chociaż dochodzi do nich też waga i moje aktualne potrzeby.
Jeśli mam sporo kasy a potrzebuję wyluzowania się, biorę zlecenie dla przyjemności. Bo akurat mam ochotę robić to a nie coś innego.
Jeśli kasa jest naprawdę atrakcyjna (powiedzmy 5x więcej niż moje zwyczajowe stawki), to biorę bez dwóch zdań a potem dłuższy czas odpoczywam.
Jeśli chodzi o prestiż to podobnie jak przypadku przyjemności. Muszę mieć na to fazę, bo nie zawsze wiąże się z innymi punktami. Nie zawsze też ten prestiż jest taki pewny. Czasami lepiej zbuduję markę pracując dla małego klienta (nie znaczy, że poniżej kosztów) niż dla dużego. Akurat obecnie robię stronę internetową dla znanego lubelskiego pisarza. Kasy w sumie niewiele. Prestiżu wielkiego się nie spodziewam, ale… wiesz, zawsze chciałem zrobić dla niego stronę. Już wiele lat temu. A tu nagle dzwoni do mnie kilka miesięcy temu i pyta, czy bym jej nie zrobił. No pewnie że tak!
Oj jak jak luzuję to szukam przyjemności poza pracą 🙂 Ale zgadzam się z Tobą Andrzej absolutnie – po prostu trzeba być na tyle elastycznym, żeby potrafić dostosować te kryteria do aktualnej sytuacji firmy, swoich celów, potrzeb i stanu psychofizycznego.
I gratuluję tej strony dla pisarza. Bo są pewne współprace, których warto się podjąć pomimo, że nie mieszczą się w żadnych kryteriach.
Akurat moje przyjemności są bliskie temu co robię zawodowo. Można powiedzieć, że zarabiam fajne pieniądze na robieniu tego, co lubię. I wbrew temu, co napisał kiedyś Paweł Tkaczyk, nie oddaję pracy za półdarmo tylko dlatego, że ją lubię.
Akurat strona pisarza to wyjątek. Czasami też robię coś za friko, ale jak sama napisałaś, są pewne współprace, które można zrobić taniej albo pro bono.
Ja właśnie dlatego, że ją lubię, odpowiednio wyceniam.
No ja też wyceniam. Moje ceny nie należą do najniższych 🙂
Marzy mi się zostać takim blogerem, z którym Ty będziesz chciała współpracować, bo jest ekspertem w swojej dziedzinie i przyciąga klientów <3
Zabrzmiało dumnie także chyba napiszę po prostu – Go girl!
Bardzo fajny tekst. Podoba mi się ta zasada 3xP. Staram się podobne kryteria stosować w swojej pracy. Bo chociaż nie mam własnej firmy, mam możliwość wyboru projektów, w które się angażuję. Dawno przestałam łapać każdy projekt, nawet jeśli wydawał się ciekawy, bo staram się szacować siły i korzyści, jakie z niego wynikną. Prestiż i przyjemność (także płynąca z samorozwoju, nauki nowych rzeczy, czy potem satysfakcja z gotowego efektu) chyba nawet wyprzedzają u mnie ten trzeci aspekt. 😉
Tak, zdecydowanie kryteria wyboru warto stosować nie tylko we własnej firmie, a oprócz samych kryteriów przyda się też ich waga. Bo w moim świecie idealnym dostaję same propozycje współpracy, gdzie tylko przyjemność, prestiż i wielki pieniądz, a wybrać nadal będzie trzeba 🙂
Jest wiele obaw dla początkującego w swojej firmie. Ale do ogarnięcia.
Magdo, a zdarza Ci się, że klient gwałtownie reaguje na Twoją odmowę podjęcia współpracy? Sama stawiam w takich sytuacjach na szczerość i staram się tak dobierać słowa, żeby niedoszły klient dostrzegł korzyści z mojej odmowy. Niestety nie zawsze się to udaje, no bo jak to?! „Jakim prawem, ty – mały przedsiębiorco, możesz nie chcieć MOICH pieniędzy???” 😉
Absolutnie nie, bo to nigdy nie jest takie „nie, bo nie” wzgardzam Tobą, tylko kwestia wyboru (wg wspomnianych kryteriów) ale przecież na skutek dużego obłożenia wiec trudno z tym dyskutować i mieć pretensje, że fizycznie nie mam możliwości podjęcia współpracy.
A jeżeli w grę wchodzi dodatkowy aspekt jak po prostu brak porozumienia np. na etapie umowy czy samego zakresu współpracy, tak też czasami się zdarza, to raczej obie strony to widzą i np. kilka osób z którymi współpracy nie nawiązałam nadal mnie czytają, komentują i raczej nie widzę aby to wpłynęło na nasze relacje.
Wszystko to zapewne sprowadza się do odpowiednio dobranego komunikatu.
Ja stosuję sprawdzony przez innych sposób. Nie odmawiam tylko podaję cenę zaporową. Zazwyczaj ta klientów odstrasza, a przy okazji podnosi mój prestiż – nie jestem w ich oczach tanim robotnikiem. A jeśli ktoś się już na to zgodzi, to honorarium zdecydowanie rekompensuje mi inne braki 🙂
Andrzej niby tak, a jednak kłóci mi się to z moją podstawową zasadą jaką jest otwarta komunikacja. Nigdy nie konkurowałam z nikim ceną, dlatego każdy klient wie, że znajdzie na rynku tańszą ofertę, bo bynajmniej nie cena jest tu najważniejsza. Dlatego moje wyceny w pełni są dla mnie satysfakcjonujące, a jednocześnie mają uzasadnienie w jakości mojej pracy i dlatego nie muszę cen sztucznie pompować aby podnosić swój prestiż. Niby rozumiem to podejście, ale absolutnie taka strategia to nie moja bajka, bo jednak świadomość biznesowa to też świadomość wartości swojej marki, a takie manipulowanie ceną mocno temu przeczy.
Ja też nie walczę ceną. Wręcz przeciwnie, moje są stosunkowo wysokie. Tutaj jednak chodzi o efekty psychologiczny – to nie ja odmawiam wykonania zlecenia tylko klienta na mnie po prostu nie stać 🙂
Ale oczywiście każdy ma inną strategię. Wcale nie twierdzę, ze moja jest najlepsza ale póki co się sprawdza 🙂
Zgadzam się i większość przypadków jest dokładnie tak jak piszesz, ale do tanga trzeba dwojga i czasem nawet empatia buddyjskiego mnicha i profesjonalizm na kosmicznym poziomie nie wystarczą. Raz na zaćmienie słońca zdarzy się człowiek zaborczy, który nie zniesie odmowy i nieważne jak ją ubierzesz w słowa „nie bo nie” – przynajmniej takie jest moje doświadczenie.
To w takim razie będę oczekiwała, a jak się już pojawi – wrócę i podzielę się refleksją 🙂 A sama masz takie doświadczenia? Napiszesz co zrobiłaś z taką „pretensją”?
To było dobrych kilka lat temu i właśnie rzecz w tym, że poległam i pozostał niesmak. Dziś poradziłabym sobie pewnie dużo lepiej, bo życie hartuje, a ja też podszkoliłam się z komunikacji, ale właśnie byłam ciekawa, czy miałaś kiedyś podobne doświadczenia. A biorąc pod uwagę Twoje obeznanie zawodowe, spodziewałam się, że mogłaś sobie poradzić o wiele lepiej niż ja 🙂
Ale Martyna to był jeden, jedyny raz kilka lat temu, czy takie sytuacje się powtarzają?
Obecnie już takich sytuacji nie mam. To było właściwie jednorazowa sytuacja, ale o tyle trudna, że dotyczyła stałego klienta. Dziękuję, że pytasz. Cenię w Tobie tą bezinteresowność 🙂
Kierowanie się kryteriami przy wyborze zleceń to „szanowanie” siebie i niebranie wszystkiego jak leci 🙂
Na prawdę wartościowy tekst. Aż chce się coś zrobić ze swoim życiem.
Zrób to! Bo o działanie w tym wszystkim chodzi <3 I zapraszam częściej :)
ja też „wybieram”, nie mam czasu na wszystko – i tak zawsze biorę ponad miarę
Kryteria do mnie przemawiają, bo najważniejsze to wiedzieć czego się chce i czego się oczekuje 😀
Cieszę się, że moje kryteria spotkały się z Twoim uznaniem, ale czy wiesz czego sama chcesz i czego sama oczekujesz?
W dużej mierze wiem czego chcę i czego oczekuję, reszta to kwestia doprecyzowania 🙂
Myślę, że najważniejsze to prowadzić wszystko zgodnie ze sobą i swoimi przekonaniami. Reszta będzie już tylko otoczka 🙂
Dobre podsumowanie. Jak dla mnie nie musisz się tłumaczyć (tak to trochę odbieram) z tych pieniędzy. Że niby uzasadnieniem jest rozwój firmy. Prowadzimy biznesy ostatecznie dla pieniędzy po to żeby żyć, jeść, płacić za kino i za gofry z bitą śmietaną. Rozwój firmy jest potrzebny, ale pieniądze na gofry to też jest dobry powód do zarabiania.
Pozdrawiam 🙂
Michał
Absolutna racja, dzięki za słuszną uwagę 🙂
Jak zaczynałam prowadzenie firmy liczyły się przede wszystkim pieniądze, nie ma co ukrywać, to było najważniejsze kryterium podpisania kontraktu, z czasem mogłam sobie pozwolić na przyjemność, a prestiż przewijał się jako strategiczny plan. 🙂
Bardzo celne. Przychodzi taki etap, kiedy my wybieramy i to jest dobra wiadomość 🙂
Bardzo mądrze napisane 🙂
A ile czasu zajęło Ci dotarcie do tego, co by nie gadać, komfortowego etapu rozwoju firmy? I co miało na to największy wpływ? Pewnie jednej rzeczy nie ma, ale może trzy? 😀
Firmę prowadzę od 5 lat, ale taką komfortową sytuację mam od ok. 2. Wtedy też zdecydowałam się na założenie tego bloga. A co miało wpływ? Na skutek wysokiej jakości realizacji, jedni klienci polecali mnie kolejnym i baza rozrosła się do rozmiaru, w którym jakieś kryteria przyjąć musiałam. Jak widzisz, żadnej magii w tym nie ma 🙂
Wspaniale to opisałaś Madziu. Gratuluję Ci tak wspaniałego rozwoju.