Od ponad 2 miesięcy, piszę codziennie po 300 słów. Jakie są efekty, korzyści i czy ogólnie warto?
300 słów dziennie
dlaczego tak późno
-
Nie będę miała czasu na pracę i nicnierobienie, a przynajmniej zadzieje się to kosztem jednego z dwóch powyższych. Tak naprawdę ten blog to przecież mój sposób na relaks, a jednocześnie centrum (około)blogowych projektów – widzisz już jak bardzo było to abstrakcyjne myślenie?
-
Teksty stracą na jakości – są krótsze, ale czy przez to mniej wartościowe? Jednocześnie docierają do większej liczby osób więc sama radość.
-
Czytelnicy nie bedą mieli czasu ich czytać – i faktycznie niektórzy nie mają, dlatego czytają hurtowo np. w niedzielę, kiedy podsyłam im swój bezecenski Newsletter z podsumowaniem tygodnia.
-
Nie będę miała czasu promować tych treści – tak jak doszłam do wprawy z pisaniem, tak i w promocji pełna automatyzacja, a i częste publikacje pomagają mi w SEO, dzięki któremu mam dodatkową, bezpłatną i jednak mocno pasywną formę reklamy.
-
Nie będę miała tylu pomysłów – z kreatywnością tak już jest, że da się ją ćwiczyć, a pisanie i strumień świadomości to właśnie doskonałe ćwiczenie – w rezultacie, nigdy nie miałam ich tak wielu, jak teraz.
-
Nie będę miała weny – i często nie mam, ale już dawno nauczyłam się pisać pomimo jej braku, a nie dzięki niej.
korzyści
- regularne publikacje – efektem codziennego pisania są 3 posty w tygodniu, cotygodniowy, bezeceński Newsletter i wysyłany w każdą środę mail, w ramach projektu Biznes Up! dla przedsiębiorczych.
-
wyrobienie nawyku – to obecnie moje zbawienie, bo piszę codziennie niezależnie od obłożenia pracą czy in. rodzinno-przyjemnościowymi rozrywkami. Znajduję czas, którego początkowo tak bardzo mi brakowało. Oczywiście z pomocą przyszedł mi mój habit tracker do monitorowania postępów w wyrabianych nawykach. Swój mam w planerze, ale dla ciebie też przygotowałam kilka wzorów.
-
rozwój – najczęściej piszę o tym czego sama doświadczyłam i na czym się znam, jednak dla nazwania pewnych zjawisk, wspieram się i naukowymi opracowaniami. Czytam więc jak szalona, część wiedzy wykorzystuję w ramach przygotowań do rekrutacji na studia doktoranckie, a częścią dzielę się z tobą.
- wzrost statystyk – wręcz bardzo dynamiczny, nieustanny wzrost chociaż podobno w wakacje nic się nie dzieje. U mnie dzieje się sporo.
-
wzrost poczucie sprawczości – gdy tak dużo piszę i widzę realne efekty czuję, że mogę naprawdę dużo. To poczucie sprawczości przełożyło się na kolejne projekty odkładane ze strachu czy tzw. braku czasu. Projekt dla przedsiębiorczych Biznes Up! zbiera tak pochlebne opinie, że sama jestem zaszokowana, chociaż o realnej wartości, byłam przekonana od początku. Dzisiaj miał również premierę mój Pracowity sklep dla pracowitych dziewczyn – a odkładałam ją w czasie bardzo długo.
-
pozycjonowanie – cóż w tym obszarze mam sporo do nadrobienia, ale już widzę realny wzrost wejść z wyszukiwarek. Nadal to ok 10% wszystkich wejść, a chciałabym dojść do 25% więc mam co robić. Tutaj jednak czas działa na moją korzyść więc uzbrajam się w cierpliwość.
-
harmonogram publikacji – dzięki jasnym zasadom publikacji (każdy
wtorek, czwartek i niedzielaponiedziałek, środa i piątek), część czytelniczek sama zagląda do mnie w te dni, więc nieco odciążają mnie w promocji. Mam też możliwość zaplanowania publikacji postów, więc gdy mam szkolenia i muszę wyjechać, nie martwię się całą otoczką, bo napisanie tekstu to przecież dopiero początek – pozostaje jeszcze wrzucenie do WP, optymalizacja pod pozycjonowanie, dobór zdjęcia, korekta, formatowanie etc.
.
A jeżeli chcesz być na bieżąco, polub mnie na Facebooku i włącz powiadomienia o nowych postach, o!
98 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Super wpis. Sam od długiego czasu pracuję nad nawykami i początki są trudne, jednak warto!
Fakt, warto się przemęczyć. A nad jakimi nawykami pracujesz?
Magdo, zawsze potrafisz wlać w człowieka trochę optymizmu. Nie wiem, jak to robisz 😉 A właściwie wiem 🙂
Sama radość 🙂
Całkowicie się zgadzam. Wypracowanie w sobie nawyków i samodyscypliny bardzo pomaga. Sama też sobie narzuciłam pewien plan miesięczny i daję radę go realizować nawet z nawiązką, dlatego, że mam nisko poprzeczkę ustawioną. Pracuję nad tym, żeby ją podnieść ale to chyba dopiero, jak upały odpuszczą.
A zdradzisz Monika jak wygląda Twój plan miesięczny w temacie blogowania?
Bardzo inspirujący i motywujący wpis – siła nawyku jest niesamowita <3 Szanuję i podziwiam 3 wpisy tygodniowo! 🙂
Pozdrawiam ciepło :))
Czytelnicy nie mają czasu czytać? Oczywiście, że nie mają czasu. Dlatego bardzo lubię newslettery, które mają taki zbiór ostatnich linków. Poza tym wiem, że jak mnie link na fejsie ominie, to i tak mam kumulację potem. Na wchodzenie na bloga tak sobie jestem zbyt leniwa 😀
No i ten, człowiek człowiekowi wilkiem a seo seo seo.
Wywaliłaś disqusa?
Tak, właśnie testuję inne systemy komentowania, bo Disqus denerwuje mnie przypadkowymi reklamami, ale jak dotąd jest niezastąpiony w kwestii ochrony przed spamem. Cały czas się biję z myślą 😉
Kurczę, nie tylko według mnie nie ma nic lepszego niż wyrobienie sobie nawyku. Nie wiem jak u Cibie to działa ale ja mam już kilka, których jak nie wykonam to czuję się nieswojo. Siedzi mi to gdzieś w tyle głowy. Czegoś brakuje.
Nie dawno wpadłem na Twój blog i chyba zostanę na dłużej 😀
O dokładnie, „nieswojo” to bardzo dobre słowo charakteryzujące niewykonanie nawykowego zadania 🙂 I oczywiście zapraszam na blog częściej, a nuż wejdzie Ci Dawid w nawyk 🙂
Oh, jak ja bym chciała pisać 3 posty w tygodniu… Najpierw chcę, żeby się udało pisać 2 posty, a potem spróbuję 3…
Póki co nie jest dobrze w tym temacie.
Ale Twój post mnie zmotywował i bardzo chętnie spróbuję się wdrożyć to samo u siebie:)
A jak często obecnie piszesz? I co sprawia Ci największą trudność?
Ja cały czas walczę z tym głupim myśleniem, że ,,a po co? dlaczego? nie ma sensu. kto to będzie czytać?” Chyba czas wziąć przykład z Ciebie i pisać choćby prospekty postów i przemyślenia po całym dniu.
Uwierz Ci którzy mają czytać też się znajdą, ważne żeby mieli co 🙂
Chętnie skorzystam z Twoich cennych wskazówek. Ostatnio właśnie trochę stanąłem w miejacu w swoim pisaniu, więc chętnie coś pozytywnego zrobię w tym kierunku, by kilka rzeczy poprawić. Faktycznie to może zadziałać, choć trzeba będzie dużo samozaparcia by codziennie wypełnić plan napisania tylu słów. Oby się udało! Trzymam kciuki za Twoje plany, bo blog jest superN 😉
Naturalnie możesz zacząć od mniejszej ilości, choćby 100 słów – to naprawdę niewiele, ale mechanizm wyrabiania nawyku działa dokładnie tak samo.
Psss dziękuję 🙂
Takie coś to wielkie poświęcenie swojego czasu ale i ma to swoje rezultaty. Pozdrawiam cieplutko!
Bo jak się poświęca czas, a nie ma efektów to klasyczna strata czasu <3
Uwielbiam Twoje wpisy, widać, że systematyczność i regularne pisanie bardzo Ci służą.
Bardzo lubię od Ciebie konkrety i rzeczowość we wpisach, łapię i bezeceński newsletter i Biznes Up. Bardzo bym chciała, by moja strona firmowa była tak dobra jak Twoja, no choć w połowie.
Mam straszny problem z nawykami, brakuje mi systematyczności i tego poświęcenia, by te nawyki w sobie wyrobić. Jednak biorę się w garść i tworzę habit trackera! Zabieram się za siebie 🙂
Dziękuję Ci za to ;*
To ja Ci Felicja dziękuję za przemiłe słowa i niezmiennie kibicuję <3
Nie wyobrażam sobie dnia, aby nie napisała minimum pięciu tysięcy słów, pisanie tekstów stało się naturalnym elementem moich nawyków i przyjemności. 🙂
Otóż, otóż, ale 5k słów to ogromna ilość. Piszesz tyle na potrzeby bloga czy też pracy?
Najwięcej piszę na potrzeby pracy, to tam spełniam się, a na pisanie z myślą o blogu poświęcam około pół godzinki dziennie, więcej czasu zajmuje odwiedzanie i komentowanie wpisów internetowych. 🙂
Systematyczność to faktycznie klucz do sukcesu. Ja mam limit 2 wpisy tygodniowo. A ostatnio baaardzo pomaga Google Keep, znasz? 😊
Znam, ale u mnie w tym temacie sprawdza się idealnie Evernote i ich nożyczki sieciowe. Niezależnie od tego, bardzo fajny sposób na porządkowanie myśli i kolekcjonowane inspiracji 🙂
Ja się nakręciłam na j. rosyjski i grafikę komputerową, ale niestety jest to w sferze chcenia niż robienia, więc podziwiam.
To najwyraźniej niewystarczająca nakrętka 🙂
Fajnie, że się Tobie tak udaje
A cóż Ciebie powstrzymuje? <3
Takie codzienne rozpisywanie się dużo daje – pozwala zebrać myśli w jedną całość, a do tego sprawia, że z każdym dniem nasz styl staje się znacznie lepszy 🙂
Wszystko to prawda <3
Ten blog dodał mi tyle optymizmu
Zbawienny nawyk, to codzinne pisane. Ja ze swojego doświadczenia dziennikarskiego napiszę tylko, że im więcej się pisze, tym lepiej się pisze. W redakcji newsowej trzeba czasem pisać dwa merytoryczne teksty dziennie. I da się jeśli trzeba
Jasna sprawa tylko jednak inaczej rozpatruję pisanie w ramach wykonywanej pracy, a inaczej w ramach hobby, pasji – bo akurat na blogowaniu wiele osób nie zarabia.
Podziwiam 🙂 Ja na razie z trudem realizuję plan minimum, czyli jeden artykuł na tydzień 🙂
A czujesz potrzebę aby pisać więcej?
Madziu podziwiam. Nigdy nie przeczytałam żadnej ksiązki dla blogerów, a tym bardzie „Kominka”, o którym wiem tylko tyle, że istnieje 🙂 Nie potrafię działać według reguł i narzucanych wskazówek. Aczkolwiek kocham pisać, choć jestem finansistą. Jeśli nachodzi mnie wena – piszę… Jeśli nie – nie ma mnie. I nic na siłę, co czuję – piszę, Co mnie zaiteresowało – „przelewa na papier”. Może dzięki temu po 3 latach mam bardzo dużą rzesze czytelników. I odpukac – dziękuję za każdy dzień bycia w tym wirtualnym świecie, gdyż sprawia mi to ogromną frajdę. Życzę dużo sukcesów !
Oj, skoro wiesz Asia, że Tomek był kiedyś Kominkiem to chyba jednak nieco go znasz. Co do pisania. Każdy ma swój sposób, który się sprawdza, albo nie. Jeśli NIE – warto spróbować innego np. takiego jak opisałam. A jeżeli TAK to po co zmieniać?
To bardzo ciekawe, ja dziennie piszę pewnie dużo więcej niż trzysta słów, ale zawodowo. Chciałabym jeszcze zmotywować się, aby te 300 słów pisać tylko dla siebie.
Kasia, a chcesz częściej publikować na blogu czy po co? 🙂
Świetny tekst ! Dobre nawyki naprawdę nam pomagają w życiu. Trzeba tylko umieć wybrac te dobre i je ćwiczyć. 🙂 pozdrawiam
małymi kroczkami do celu! Pokazujesz, że warto i że się da!
Zdecydowanie się da o ile są chęci i choć odrobina samodyscypliny 🙂
Ja mam straszny problem ze stojącymi w miejscu statystykami. I zupełnie wyczerpały mi się pomysły jak to zmienić. 🙁
Regularne pisanie działa jak twórcza katapulta. Z każdym dniem jest łatwiej, idzie szybciej, a pomysły przychodzą jakieś takie lepsze. 😉 Chociaż ja ostatnio bardziej skupiam się na dokończeniu powieści niż na blogu, to regularność również diablo się przydaje. 🙂
Najważniejsze, żeby działać w zgodzie z priorytetem. A o czym będzie Twoja książka? I kiedy orientacyjny czas premiery?
Kurcze, aż zazdroszczę! Chciałabym się zmobilizować do podobnego nawyku, ale ostatnio wiele spraw przychodzi mi dużo trudniej. Na pisanie coraz mniej czasu i sił. Ale staram się to przetrwać. I wakacje, które cały rytm wywaliło w kosmos, mimo że nigdzie nie jeździmy z rodziną
Kryzys, tak jak pisałam miałam na początku roku więc absolutnie rozumiem. Po prostu zachęcam. A nuż okaże się, że pisanie strumieniem podświadomości będzie najlepszym lekarstwem. Trzymam kciuk Ania za Ciebie, żeby wszystko się szybko wyprostowało <3
To jest myśl! Ja staram się motywować i pisać w dni robocze, w weekendy odpuszczam, by przewietrzyć głowę.
Też super. Ja staram się być jeden dzień totalnie offline, wówczas pisze np. w notesie i też jest super <3
Muszę koniecznie wypróbować Twój sposób, bo w ostatnim czasie troszkę odpuściłam sobie wszystko. Brak weny i motywacji mocno mnie zdemotywował…
Wena jest wredna więc najlepiej się od niej odciąć <3 Daj znać czy udaje Ci się pisać choćby 50-100 słów, bo to naprawdę nie musi być aż 300 😉
I takie okresy przystopowania są nam potrzebne, czasem dłuższe, kiedy indziej krótsze, ale pozwalają niejako odpocząć. 🙂
Zainspirowana kiedyś Twoim rozkładem na planowanie postów w social mediach zrobiłam sobie bardzo podobny i świetnie mi się sprawdza w planowaniu całego miesiąca. Co prawda, nie zawsze wszystko zrealizuję, ale widzę wtedy jak mi idzie. Problem mam właśnie z tymi 300 słowami dziennie. Jak już zacznę pisać, to jest i 400, czy nawet 500, ale przez to że nie piszę codziennie, to i wpisów mniej. Nad tym muszę popracować!
Bo w tym cały jest ambaras, że jak się zacznie to trudno przerwać. A rozwiń Edyta myśl, że jak napiszesz 400-500 słów to nie piszesz codziennie?
Hej, jak zawsze twoje wpisy mnie inspirują 🙂 bardzo fajnie że udało ci się znaleźć czas na napisanie posta. Jestem pod wrażeniem, ze umiesz wykrzesać u siebie 300 słów dziennie! Pozdrawiam! 🙂
A Ty Marlena jak często u siebie publikujesz? 🙂
Wyrabianie w sobie dobrych nawyków jest ważne. Samodyscyplina oraz sumienność są potrzebne w prowadzeniu bloga. Bardzo pouczający wpis. Życzę dalszych sukcesów w pisaniu.
Dziękuję Dominika. A sama pracujesz obecnie nad jakimś nawykiem?
Zazdroszczę i podziwiam. Nie pozostaje mi nic innego jak iść Twoją drogą i spróbować tego samego. No przynajmniej 100 słów dziennie… albo choć kwadrans. Mam ogromny problem z systematycznością i wiem, że taka żelazna dyscyplina bardzo jest mi potrzebna.
Otóż dokładnie. Nie trzeba od razu cisnąć 300 słów. Może być ich zdecydowanie mniej, ważne żeby miarę określić wcześniej i być systematycznym. Trzymam kciuk <3
super, że tak Ci to idzie… Ja też muszę się wziąć w garść i pisać codziennie, bo coś się opuściłam w tym temacie 🙂
A dostrzegasz Ania, negatywne konsekwencje mniejszej częstotliwości publikacji?
Nie wychodzi mi pisanie regularne. Nie wychodzi mi to, bo niestety praca w domu z małym dzieckiem nie pomaga. Od września powinno być lepiej. Planuje wdrożyć rady Tomka z książek i z kursu.
Absolutnie polecam, bo dużo w tym mądrości 🙂
Tomek naprawdę zna się na swojej robocie
Ja mam chwilowy przestoj zpowodowany przeprowadzka i zmiana pracy…ale obiecuje sobie, ze od wrzesnia biore sie za pisanie tak naprawde. Dzieki za dawke motywacji, ze jednak sie oplaca😉
To trzymam kciuk za owocny powrót do pisania 🙂
podejmuję wyzwanie, od dzisiaj piszę 300 słów dziennie;)
Woohooo doskonale <3
Bardzo przydatny wpis, spróbuje to zastosować u siebie 🙂
A ja piszę tylko wtedy gdy mnie wena niesie. W innych wypadkach wychodzą gnioty, albo po prostu teksty użytkowe. Chociaż tego nie nazywam pisaniem.
Super! Trzymam kciuki abyś w tym wytrwała 🙂
300 słów dziennie to nie tak dużo. Ja pisząc opowiadania, co prawda nie na bloga, stworzę kilka stron dziennie. To jest u mnie norma nie wypracowana po prostu lubię, wręcz muszę pisać :P. Były dni kiedy faktycznie się zmuszałam, by choć pól strony napstrykać na telefonie, bo bałam się że stracę moją systematyczność. Jednak tu się liczy wena, lepiej przy jej braku odpocząć. Co do bloga – w moim przypadku handmade, co napisze jest dodatkiem stworzonym na bieżąco. Musiałabym sobie postanowić, że codziennie wezmę się za szycie, żeby mieć regularne wpisy 🙂
Celowo nie pisałam czy to dużo, czy mało, bo dla każdego to znaczy co innego, a i dla samego nawyku ilość ma mniejsze znaczenie – kluczem jest tutaj systematyczność.
Czy to będzie bardzo banalne jak napiszę super tekst? Ja chyba startuję tak samo. Czytam, wymyślam niby poważne tematy i nic. Za to jak piszę po prostu, o tym co wiem, co mi bliskie, to jakoś idzie. Nawet tak, że teksty są za długie!
A to teksty mogą być za długie 🙂
Staram się publikować posty regularnie, nie odpuszczam i myślę, że mi to wychodzi.
Ciekawa idea z tym „300 słów dziennie”. Ja osobiście w okresie urlopowo – wakacyjnym nieco się rozleniwiłam w moim blogowaniu… Z drugiej strony może to też dobrze, bo wrócę z nowymi siłami do czytania i pisania. 🙂
Skąd ja to znam – kolejny blog, kolejne zawieszki w pisaniu i kolejne postanowienia „ale od teraz to już będę regularnie, porządnie i naprawdę”. Najgorsze, że blog często zostaje odsunięty na bok przez myśl „to tylko przyjemność, a przyjemności przecież na końcu, najpierw obowiązki – czyli rzeczy nieprzyjemne”. W ten sposób człowiek potrafi odsunąć od siebie całą masę przyjemnych (i rozwijających!) działań…
300 słów dziennie – to przecież wcale nie jest jakaś koszmarnie duża i przytłaczająca czasowo czy energetycznie liczba słów. Ale przemnożona choćby przez liczbę dni w miesiącu – robi wrażenie.
Dzięki za te 300 słów. I dzięki za przypomnienie, że regularna praca jest lepsza od zrywów. Należę do grupy zrywowców, którzy najpierw długo nic, a potem z miejsca dużo. Niby to fajne, na początku wbija nawet w dumę – ale z czasem męczy i sprawia, że pewne rzeczy umykają albo przemijają.
Życzę Ci (i sobie również) – tych 300 słów dziennie każdego dnia 😉
I Pamiętaj Basia, że to wcale nie musi być nawet te 300 słów, wystarczy 100 ale codziennie i już fajne rzeczy z tego wychodzą. Trzymam kciuk za powodzenie akcji <3
Wiem, ale jeśli w jeden dzień potrafię napisać do gazety internetowej felieton liczący ponad tysiąc słów, to te trzy czy cztery setki dziennie nie powinny stanowić problemu. Pamiętam okres na studiach, gdy codziennie wieczorem siadałam do podania opowiadań- przerób był niezły. I doceniło się nawet tę dni, gdy udawało się wyszukać tylko jedno zdanie.
Bardzo podoba mi się ten sposób rozkręcena i regulanego pisania. Chyba powinnam wprowadzić to u siebie, bo też widzę same korzyści 🙂 Fajnie, że się tym podzieliłaś.
Polecam, rekomenduję oczywiście pod warunkiem, że czujesz taka potrzebę, bo jeśli nie – to nie ma co się przemęczać 🙂
Sama staram się pisać cześciej.Zauważyłam, że gdy odstępy między postami są dłuższe, to zwyczajnie mi się nie chce lub nie wiem jak pisać.Gdy robię to regularnie, wyznaczam sobie na to jakiś czas dziennie, zauważam sama efekty! W porownanii z początkiem blogowania jest coraz lepiej.Mam nadzieję że hdy pojawi się drugi maluch również zorganizuję sobie czas na blogowanie.To mój własny zakątek i jedna z moich wielkich pasji której nie chcę stracić 🙂
Bardzo słuszna uwaga. Faktycznie jak pisze się regularnie to łatwiej się zebrać i nie ma tej pokusy, że może jednak odpuszczę 😉
Super sprawa, też staram się wyrabiać w sobie nawyk regularnego pisania 🙂
I jakie efekty?
Siła nawyku jest ogromna. Sama swoje nadal ogarniam i bardzo je lubię
MOje nawyki mimo największych chęci przy dwójce małych dzieci poszły w odstawkę
Rozwiniesz myśl? Bo jednak znam sporo mam, które wręcz właśnie dzięki nawykom ogarniają dom, pracę i blogowanie.
Ojojoj Magda!!! Chyba mnie zmotywowałaś – bardzo poważnie podchodzę do tego co zaczęłam nedawno tworzyć, naprawdę prę do przodu, wstaję kilka godzin przed pracą, żeby działać nad Ulepszalnią, ale jakoś samo pisanie – które kocham i od którego wszystko się zaczęło-jakoś mnie przeraża ostatnio.
A to regularne pisanie bardzo Ci w tym pomoże, bo im bardziej regularnie się pisze, tym i przerażenia oraz innych strachów jakby mniej 🙂
Dzięki ten wpis. Nie odkrywczy dla mnie, ale cenny, bo na czas. Choć jutro nie poniedziałek, to dobry moment, by codzienne „x” znaków książki napisać 🙂
Magdo początek mam dokładnie taki jak Ty! Również zacząłem od edukacji, również kupiłem wszystkie książki Tomka. Postawiłem na jakość tekstów. Publikowałem 1 tekst w tygodniu (tak wiem mało), ale zrobiłem wcześniej zadnie Tomka, napisałem 30 art na początek. Maksymalnie miały 500 słów. Trzymałem się zasady 1 rzecz do przekazania z tematyki która jest mi bliska. Z czasem jak prowadziłem bloga wiedziałem, co będę musiał zmienić. Zacząłem projektować swoja markę osobistą na papierze z uwzględnieniem każdego elementu. Blog niczym feniks umarł, ale narodzi się na nowa w całkiem nowej szacie. Ciebie śledzę od dłuższego czasu i bardzo podoba mi się Twoje podejście i sposób patrzenia na świat 🙂
To ja trzymam kciuk za nową odsłonę <3 A kiedy planowany termin premiery?
Systematyczność przede wszystkim. Na razie nie miałam czasu na pisanie bloga, ale niedługo znów stanę na nogi i zacznę pisać. Bardzo zaintrygował mnie ten wpis i chyba zacznę tak jak Ty pisać 300 słów dziennie 😉
Po dłuższej przerwie to polecam zacząć choćby od 100 słów dziennie 🙂