Dzisiaj postanowiłam spojrzeć prawdzie w oko i do tego samego zachęcić ciebie. Nie wiem czy jesteś na to gotowa, ale już dłużej nie potrafię milczeć. Śmierdzi kontrowersją? Nic bardziej mylnego. Pogadamy o standardach jakości.
Każda z nas, kiedyś robiła coś pierwszy raz. Stawiała pierwsze kroki w dotąd nieznanym obszarze. Jeżeli należysz do dziewczyn z multipotencjałem, nowość i zmiana to coś wręcz pożądanego.
Pierwszy opublikowany post i pierwszy napisany tekst dla klienta. Pierwsze projekt graficzny i pierwsza uszyta sukienka. Pierwsze wystąpienie publiczne, pierwszy komercyjny projekt i pierwsze zdjęcia na zlecenie. Jeżeli jesteś freelancerem i/lub blogerką pewnie stawiałaś też stronę internetową, blog, być może projektowałaś identyfikację wizualną – zwłaszcza, gdy start miał charakter niskobudżetowy.
Dlatego, zapewne, strach związany z premierą nie jest ci obcy. Im większy, tym większa będzie euforia, gdy już ten pierwszy raz za nami. Euforia niezależna od efektu. Dlatego. Nie popełniaj błędu początkującego przedsiębiorcy. Nie idealizuj efektów swojej pracy.
idealizowanie efektów
Gdy uda ci się zrobić coś pierwszy raz, cieszysz się pomimo, że szew w spódnicy krzywy, strona nieczytelna, litery koślawe. Jesteś z siebie dumna więc to naturalne. Niestety. Prawda jest taka, że nikt oprócz ciebie nie oceni efektu, przez pryzmat włożonego serca i ogromu pracy, a przez jakość. Po prostu. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym szybciej zyskasz klientów. Zadowolonych klientów. Bo.
Źle skrojona sukienka, pozostanie źle skrojoną sukienką, niejadalny zakalec, pozostanie zakalcem, a brzydki blog – brzydkim blogiem, którego nikt nie czyta i z którym nikt nie chce współpracować niezależnie od tego ile pracy włożyłaś w przygotowanie.
Gdy ja cokolwiek robię pierwszy raz, też mam na uwadze ten błąd poznawczy. Dlatego niektóre rzeczy robię nieco dłużej, ale robię, działam, nie rezygnuję. A później nie boję się wycenić i sprzedać efektów swojej pracy. Bo na wiele niedociągnięć można przymknąć oko, gdy tworzysz coś, co udostępniasz za darmo, gdy jednak oczekujesz zapłaty, nie zdziw się, że klient oczekuje jakości, za którą zapłacił (szok!).
standardy jakości
Tak, to ty ustalasz standardy jakości we własnej firmie, a i te będą różne dla różnego segmentu klientów. Teoretycznie to ty najlepiej wiesz, jak powinien wyglądać twój produkt, blog i zrealizowana usługa. Tylko czy to ty będziesz czytelniczką swojego bloga i jedyną klientką, która z tej usługi chce skorzystać? Nie. Zatem wejdź w buty osoby bezpośrednio zainteresowanej i daj jej to, na co zasługuje. A chyba zasługuje na całkiem sporo, prawda?
Przykład.
Gdy nagrałam pierwszy film na swój kanał YT, o którym pisałam w zimowej ramówce, a następnie go zmontowałam – byłam z siebie dumna, nawet bardzo. Pierwszy raz. W O W. Mam jednak oko i wyczucie estetyki widziałam więc, że nie jest to film w standardzie, który chciałabym pokazać odbiorcom. Co tu dużo mówić, wiem jakich odbiorców chcę przyciągnąć, a ci raczej nie byliby zainteresowani takim materiałem.
Tak, początkowo byłam zachwycona efektem, bo oceniłam go przez pryzmat włożonej pracy, mojego trudu, pokonanych barier i psychicznych oporów. Nikt oprócz mnie jednak nie wie, ile mnie to kosztowało i tak szczerze to pewnie średnio go to obchodzi.
Dlatego jeszcze raz podkreślę. Ludzie doceniają jakość stanowiącą efekt twojej pracy, a nie samą pracę. Albo inaczej. Pracę też potrafią docenić, ale tylko wtedy, gdy jakość jest na zadowalającym poziomie.
Bo jest spora szansa, że twoja zadowolona klientka poleci cię dalej słowami:
Ale raczej nikt nie zarekomenduje twoich usług słowami:
Bo ludzie naprawdę oceniają na podstawie efektu, a nie drogi, którą pokonałaś. Dlatego idąc za przykładem mojego filmu.
Ponownie nagrałam film i ponownie zamierzam go zmontować. Nie będzie idealny, ale będzie akceptowalny, bo nauczyłam się być swoim najsurowszym krytykiem, dzięki czemu zewnętrzna krytyka nie jest już w stanie mnie dotknąć.
rozwój
Tak, rozwój to klucz do sukcesu. Gdy zaczynasz z niskiego pułapu, rozwój będzie bardziej dynamiczny i szybciej zauważalny. Tylko czy oby na pewno zależy ci na starcie swojej działalności z „byle czym”. Jeżeli tak to twoja decyzja, tylko może początkowo wypuść produkt bezpłatny, testowy, nie bierz za niego pieniędzy. Rysa na twojej działalności, spowodowana niską jakością produktu/usługi może być niemożliwa do usunięcia. Tylko ten, kto doznał uszczerbu na wizerunku wie, jak długo odczuwa się tego konsekwencje. I proszę. Nie myl tego z błędem. To po prostu brak profesjonalizmu.
.
Jedną złotą myśl przyjmij ode mnie na zakończenie. Lepiej teraz w bezpiecznej przestrzeni tego bloga, niż bezpośrednio na konto swojego biznesu.
Świat nie oszaleje z zachwytu dlatego, że zrobiłaś coś pierwszy raz. Widzisz, że jakość odbiega znacznie od choćby średniego, rynkowego standardu? Nie odpuszczaj. Popraw. Jeden raz, drugi, trzeci. Dopiero wtedy sprzedaj.
Bo osobiście uważam, że we własnej firmie – zrobione, nie jest lepsze od dobrze zrobionego.
with L O V Ę
magda
Zgadzam się z Tobą, jak nakręciłam swój pierwszy i jedyny jak dotąd film, byłam też super zadowolona, ale później zaczęłam się przyglądać, wycinać, aż uznałam, że to jednak nie to. Filmu nadal nie ma, może kiedyś… będzie dobrze zrobione
„Nigdy” też nie jest dobrym pomysłem więc trzymam kciuk za fajny efekt 🙂
Brutale, ale prawdziwe… Bardzo potrzebny tekst 🙂
Aż tak brutalnie to nie chciałam 🙂
Ja właśnie zabieram się za swój pierwszy film i już się boje
Magdo, tak bardzo się z Tobą zgadzam! Mój nowy blog-portfolio dojrzewa już czwarty miesiąc, ale wolę go dopieszczać jeszcze przez kolejne dwa, niż być jak ten szewc, co bez butów chodzi.
A to o szewcach, co bez butów chodzą nawet poczyniłam osobny tekst 🙂 Ale. Nie zwlekaj też zbyt długo. Zamiast dziesięciu projektów, dodaj dwa, a resztę uzupełnisz w trakcie.
Wiem, bo to mój ulubiony 😉 I biorę do serca!
To jest jedna strona medalu i nie mogę się nie zgodzić.
Na pewno jest jakaś część firm i ludzi którzy robią chłam i każą sobie za to płacić
Ale mimo wszystko więcej jest niedoszlych przedsiębiorców którzy zbyt dlugo dopieszczają, cyzelują i ulepszają. I w efekcie nigdy produkt nie ogląda światła dziennego.
Wbrew pozorom perfekcjonizm jest bardzo powszechnym problemem wśród osób myślących o założeniu firmy. Znacznie częstszym niż bylejakość.
Dlatego jestem zwolennikiem szybkiego startu, nawet z niedoskonałym produktem. Lepiej odpalić i ulepszać pod wpływem opinii klientów, bo wtedy na pewno skupisz się na tych cechach, na których klientom najbardziej zależy. A jeżeli bedziesz w nieskończoność ulepszać tylko w oparciu o swoje odczucie doskonałości, to z punktu widzenia klienta produkt nadal może się do niczego nie nadawać. 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Michał
A czy nie mylisz tutaj wypuszczenia wersji podstawowej produktu, w mimo wszystko, adekwatnej jakości i sukcesywnej rozbudowy/poszerzania asortymentu, w miarę poznawania potrzeb, z wypuszczaniem byle szybko, byle już? Ciekawi mnie też to, co napisałeś, że więcej jest niedoszłych przedsiębiorców, którzy ulepszają swój produkt w nieskończoność – tak to może wynikać z obawy przed oceną, ale w wysypie bubli i plastiku, serio? Skąd takie przypuszczenia/dane?
Dzięki za odpowiedź 🙂
Mam sporo kontaktów przy okazji zajęć z przedsiębiorczości, konsultacji biznes planów itp. Zdecydowanie przeważają ludzie, którzy za bardzo się boją i są za skromni. Opowiadają mi o fantastycznych pomysłach, a zaraz potem jest „ale to przecież jest za kiepskie”.
Popatrz wokół nas: czy zalew tandety i plastiku rzeczywiście spowodowany jest przez małe, jednoosobowe przedsięwzięcia? Bo przecież o takich tu głównie mówimy.
Moim zdaniem firmy i ludzie w początkowym okresie działalności robią w 80% bardzo dobrą robotę. Dopiero w trakcie rozwoju zaczyna często dominować źle rozumiana „optymalizacja” 🙂
Pozdrawiam
Michał, od „opowiadają mi” do faktycznej realizacji niezależnie od standardu to droga tak odległa, że nie wiem jak to może wpływać na jakikolwiek, jakościowy wniosek, zwłaszcza w „80%”. Chyba tylko tak, że snuć probiznesowe wizje wielu z nas potrafi, a dodam, że ja swoją miałam w wieku lat 14 i bynajmniej nie perfekcjonizm mnie wtedy powstrzymał.
Tak czy inaczej, w tym tekście odnoszę się do sytuacji, w której ludzie wzięli się już za realizację. Poczynili wysiłek, a im większy, tym większa będzie i satysfakcja. Nie każdy z nich będzie perfekcjonistą (chociaż wielu chciałoby, być tak postrzeganym w myśl „co jest Pana słabą stroną? – dbałość o detale”, ale każdy tej wewnętrznej satysfakcji doświadczy.
I o błędzie poznawczym zw. z satysfakcją jest ten tekst.
Ja uczciwie mówię, że jestem perfekcjonistką (http://dopracowani.pl/2016/…, bo u mnie to wszystko musi być dopracowane (stąd nazwa), a jednak gdy nagrałam słaby film to satysfakcja się pojawiła. Czyli błąd poznawczy, w którym idealizujemy efekty naszej pracy nawet nie od perfekcjonizmu jest uzależniony.
Dlatego warto mieć go na uwadze, niezależnie od tego czy dopiero myślimy, czy już działamy.
Ok, dzięki za doprecyzowanie.
A w ogóle to wyrazy szacunku za ogólny poziom bloga. I dyskusji też 🙂
Zapraszam częściej 🙂
Dorzucę swoje pięć groszy, bo to jeden z moich ulubionych tematów.
Nie chodzi o kompromisy, bo ich nie lubię, ale pewnego rodzaju balans i odróżnienie niektórych pojęć.
Jednym z moich ulubionych powiedzonek jest „Liczy się jakość, nie jakoś” i tutaj w 100% zgadzam się z autorką. Jeśli coś jest nieDOPRACOWANE, to nie pokazuję tego światu.
Drugie powiedzenie to „Profesjonalizm, to nie perfekcjonizm”.
Pierwsze od drugiego różni się dla mnie tym, że profesjonaliści wdrażają i puszczają w końcu w świat swoje produkty, natomiast u perfekcjonistów najczęściej jest tak, że dopieszczają, ale nigdy nie wdrażają.
Osobiście balansuję między jednym i drugim i na każde z nich mam przykłady.
Fajnie, że ktoś powiedział to głośno, bo z tego co widzę, to coraz częściej mamy do czynienia z przeginką raczej w drugą stronę.
Wspaniały tekst! Idealnie pokazujesz to, co każdy z nas przeżył (zapewne jako tworzący, jak i podglądający „twórców”).
Świetny post. Tak mam i ja. Lecz nigdy nie należy się poddawać!
Zdecydowanie apeluję o zdrowy rozsądek 🙂
Efekt IKEA oczywiście występuje, ale… w swojej pracy z ludźmi widzę raczej zupełnie przeciwny efekt – niedoceniania. Moim zdaniem bardziej powszechny. Częściej ludzie są bardziej krytyczni wobec siebie. Robią rzeczy piękne, ale uznają je niewystarczająco dobre.
Patrz Dawid, jesteś kolejnym mężczyzną, który twierdzi, że częściej ludzie są krytyczni, nie wypuszczają swoich produktów etc. Ja nie znam statystyk, ale widzę, co się choćby w tych internetach wyczynia i bardziej mam wrażenie, że ludzie chcieliby być postrzegani jako krytyczni perfekcjoniści, a tak naprawdę efekty jakie są, każdy widzi więc klientów brak. Nieustannie powraca u takich przedsiębiorców tylko jedno pytanie, dlaczego? I to jest moja, na nie odpowiedź.
Magda, ja wiem, że jest dużo chłamu. Nie tylko w sieci, ale w realnym świecie. Jest wielu partaczy hydraulików czy kafelkarzy i oczywiście kiepskich twórców stron internetowych też. Tylko, tak mi się wydaje, to nie wynika z efektu, że to co sam wykonałem bardziej mi się podoba, tylko z niedouczenia i bylejakości. Ponieważ bylejakość się sprzedaje, więc po co pracować nad swoją marką i cały czas się rozwijać?
Bylejakość się sprzedaje tylko do pewnego stopnia. Zależy wszystko od ambicji i kierunków rozwoju, ale właśnie nie chcę już wchodzić w wątki czy zarabiamy na chleb, czy zarabiamy na dalszy rozwój.
Ja bylejakości nie wróżę sukcesu. Zwłaszcza w formie jednoosobowej działalności (1-10 pracowników). Bo na szczęście mniej już monopolistów, którzy mogli sobie pozwolić na zaniżanie pewnych standardów.
A ja panów popieram, bo sama wiem i widzę, że albo jest wypuszczany straszny chłam i bylejakość (co dziwne, głównie wypuszczają to własnie kobiety, ale może to przypadek, że do takich dotarłam), albo są to świetne, wiecznie szlifowane pomysły, które już dawno są dobre i wystarczające by zadowolić klienta.
O tak! I to cała ja! Pierwsze razy w miarę udane mam za sobą. Ale później spaliłam jeden projekt i niesmak pozostał. Bo „po koleżeńsku” to nie trzeba tak na tip-top i profesjonalnie, jak z poważnym klientem. Otóż trzeba! Moja wina.
No i przez to trochę odpuściłam. Chciałabym, a boję się 🙂
Nie bój się, bo po co? <3
Tak, jakość przede wszystkim!
Dobrze napisane. Ja często bywam niezadowolona z efektów swojej pracy i po zakończeniu jakiegoś projektu myślę, że mogłabym zrobić to inaczej… No, cóż, prefekcjonizm bywa przekleństwem!
Póki Twój perfekcjonizm Cię nie hamuje, a jedynie pomaga krytycznie spojrzeć na efekty i pomaga doskonalić kolejne wersje to chyba bardziej jest zbawieniem.
A ja właśnie jestem tak strasznym krytykiem swojej własnej pracy, że ciągle się boję wypuścić coś konkretnego, swojego, do sprzedaży. Choć gdy porównuję swój poziom z tym, co większość wypuszcza, to uważam, że jestem już na wyższym poziomie od nich (swoją drogą, w życiu nie wypuściłabym takiego g***a jak niektórzy), a mimo wszystko ciągle to nie jest idealne. Więc ja muszę zmuszać się w drugą stronę, żeby nie przesadzać z perfekcyjnym wykonaniem i wypuszczać to, co już jest dobre i mogę za to brać pieniądze.
Z drugiej strony jakoś trzeba się niektórych rzeczy nauczyć. Pisać bloga, tworzyć filmy, robić zdjęcia. I uważam, że to dobrze, kiedy działamy, próbujemy. Wypuszczamy nawet średnie rzeczy (ale masz rację – za darmo) i gdy jesteśmy już pewni tego co robimy, swojej jakości, wtedy czas na zmiany, na wkroczenie w nowy etap. Może zmiana całkowicie szablonu, może stworzenie i przekierowanie na nowy kanał, promocja tego lepszego. Uważam, że dobrze jest pokazywać nawet średnią pracę, bo zawsze jest do tego jakiś komunikat zwrotny. A nikt nie był ekspertem od razu. 🙂
Ola, a skąd ten znak równości między jakością, a perfekcjonizmem, jakością, a byciem idealnym? W swoim tekście nie użyłam takich słów, a wiele komentujących osób się do nich odwołuje.
Każda firma niezależnie od rozmiaru powinna mieć swoje standardy jakości, a bynajmniej żadna nie jest perfekcyjna. Nie ma czegoś takiego jak ideał o uniwersalnym znaczeniu, chyba, że odwołamy się do filozofii, czego robić nie chcę. Bo co to w ogóle oznacza być perfekcyjnym? Co to znaczy, że „mimo wszystko ciągle to nie jest idealne”?
Na pewno nie będzie idealne, ale może być jakościowe. O ile nie popełnimy błędu poznawczego jakim jest idealizowanie wyników pracy, a to dla odmiany wynika z trudu włożonego w cały proces.
Jeszcze raz podkreślę, że ten tekst nie jest o perfekcjonizmie, jest o jakości, ekscytacji i błędach poznawczych. I uczmy się, rozwijajmy – pierwsza jestem za. Tylko nie za pieniądze naszych klientów.
Ale jedno z drugim ma wiele wspólnego. Bo ja mogę być dumna z wykonanej pracy i uważać, że zrobiłam mnóstwo dobrej roboty, ale nadal uważać, że to za mało, żeby było super do wypuszczenia/sprzedania. Ta ekscytacja może być. Tylko problem pojawia się wtedy, gdy ciagle ma się wrażenie, że to za mało. I właśnie tu widzę porównanie. Bo choć ideału nie ma, to są też osoby, które do niego dążą, a to jest w pewnym sensie przeciwstawne do wypuszczenia czegoś, co nie jest dobrej jakości (do ideału bardzo daleko, ale teraz modne stwierdzenie „zrobione jest lepsze od doskonałego”), ale jesteśmy z tego dumni.
Te dwa błędy są przeciwstawne – bycie dumnym z czegoś, ale to (wiecznie) za mało i poprawianie oraz bycie dumnym z tego co się robi, aż nadto i wypuszczanie czegoś słabego. To ten błąd poznawczy o jakim pisałaś.
Myślę, że dlatego tyle tych komentarzy o perfekcjoniźmie. Bo widzisz, ja będąc dumna ze swojej pracy, ale nadal uważając, że to za mało by coś wypuścić do sprzedaży pewnie nigdy nie zrozumiem kogoś, kto robi ten błąd poznawczy i wypuszcza słabą rzecz, tylko dlatego, że się napracował.
Jesteś Ola perfekcjonistką to wiem. Ale zastanawia mnie. Czy naprawdę nigdy nie odczułaś satysfakcji po ukończeniu jakiegoś projektu, tylko dlatego, ze się napracowałaś, a pomimo, że efekt był taki-sobie?
Bo ja odczuwam zdecydowanie ogrom satysfakcji za każdym razem gdy robię coś nowego i uda mi się to ukończyć, a jednocześnie wiem, że włożyłam ogrom pracy i serca.
Dlatego właśnie jako perfekcjonistka uważam, że finalnie jakość tego projektu z perfekcjonizmem nie ma nic wspólnego, bo satysfakcja pojawia się niezależnie od jakości.
Pytanie tylko, co z tym zrobimy. Po opadnięciu euforii sprzedamy, czy zdecydujemy się poprawiać? Ja zazwyczaj poprawiam.
Konkretnie dwa razy, a później udostępniam w wersji testowej i poprawiam trzeci raz. A tak dopracowaną usługę sprzedaję i co więcej, nawet się tego nie wstydzę 🙂
Ależ oczywiście. Bardzo często jestem z czegoś mega dumna, choć widzę, że jest to słabe (realnie oceniam). I cieszę się z tego, chwalę mężowi, jednak mam też w głowie, że to nie jest doskonałe, czy wystarczające.
Z perspektywy czasu patrzę jak wiele błędów popełniałam na początku działalności swojej firmy, zafiksowanie na pewnym pomyśle, który zbyt szybko był wdrażany, nie z powodu braku profesjonalizmu, ale z pewnej niecierpliwości, czasem produkt był świetny a promocja niewystarczająca, jednak nie wszystko mogło też dojrzewać, podążać do ideału, bo nie było na to czasu ze względu na specyfikę zawodu.
Absolutnie dążenie do ideału nigdy nie jest dobrym pomysłem, bo kto miałby Ci ten ideał zdefiniować?
Rozpoczęcie biznesu nie jest łatwą sprawą. Dużo wyzwań i wiedzy do opanowania.
Mocna prawda. Jest taka konkurencja na rynku, że jakość staje się decydująca w wyścigu o top:)
Właśnie z powodu który opisałaś powyżej nie nagrałam jeszcze żadnego filmu na YT. Ciągle nie mogę dopracować pewnych rzeczy dlatego nie puszczam tego dalej w świat.
Zostaje mi jeszcze dopracowanie bloga, ale w tym przypadku chyba będę musiała sięgnąć do fachowców o poradę lub załapać się na Twoją propozycję 😉
Marta, tylko pamiętaj, że o działanie w tym wszystkim chodzi. Mój film był słaby więc nagrałam jeszcze raz i nie odpuszczam. Ty też nie odpuszczaj ze swoim kanałem.
Jak ja się z Tobą zgadzam! Ale jest też druga strona medalu 😉 Czasem zbyt długo zwlekamy z naszą pracą, bo podchodzimy do niej zbyt krytycznie… I to też jest złe 🙂
Bardzo złe, dlatego apeluję o zdrowy rozsądek <3
Ciekawe spojrzenie, podoba mi się nawet. Aczkolwiek, ja staram się i poprawiam wszystko, tylko przede wszystkim nadal stawiam na to by to byłą moja pasja i szczerość a nie tylko dobrze odpicowany wpis czy zdjecie
Zrozumiała sprawa, przy czym w tym wpisie skupiam się na produktach/usługach komercyjnych czyli tych za które ktoś Ci płaci. Dla blogów też mam więcej wyrozumiałości. Ale. Warto mieć na uwadze, że obecnie chyba w każdej kategorii mamy konkurencję min. kilkunastu blogów więc tym wyglądem i jakością też warto powalczyć o czytelnika.
Bardzo ciekawy tekst, muszę sobie zanotować kilka rzeczy
A ja jednak uważam, że takie idealizowanie jest potrzebne, choć na chwilę. Trzeba pokochać to co się robi, poczuć do tego miętę, kiedy już nasz biznes się zmaterializował. Poczucie szarej rzeczywistości przyjdzie prędzej czy później i wyleje kubeł zimnej wody, a do tego czasu warto się cieszyć beztroskim życiem przedsiębiorcy 🙂
Też z tym perfekcjonizmem muszę ciągle walczyć. Zawsze oceniam swoje działania na mniej niż inni ludzie, a tak nie może być 🙂
Może, ale nie powinno <3 Perfekcjonizmowi mówię nie, jakości - ogromne TAK.
świetny post!
w moim odczuciu zbyt często słyszymy „zrobione, nie jest lepsze od idealnego” i ten przekaż – jakże błędnie – generują masę braku jakości i byle-jakości. więc chwała za głos opamiętania.