Kiedy wysłałam wczoraj finansowy raport ze swoich (około)blogowych działań za IIQ 2018, napisałam zgodnie z prawdą, że słowo klucz w mojej firmie to dywersyfikacja.
multifirma
-
Agencja kreatywna Ctrl Alt Create – w ramach której współpracujemy z korporacjami i prowadzimy dla nich szkolenia z obszaru zarządzania, standardów sprzedaży, komunikacji i (już niezbyt często, ale zdarza się) outplacementu. Robimy też strony internetowe od A do Z oraz inne projekty graficzne.
-
Agencja Monkey Business | mnkb – w której robimy budżetowe, ale fajne blogi dla fajnych blogerów, strony www dla freelancerów, projekty graficzne, zajmujemy się też opieką techniczną i obsługujemy kilka blogów firmowych czyt. tworzymy treści na blogi i SM.
-
Blog Dopracowani, na którym właśnie jesteś – w ramach którego jestem otwarta na współprace komercyjne z markami, prowadzenie warsztatów i sprzedaż własnych produktów (do tej pory był to kurs online – Lazy BuJo, a obecnie pracuję nad kolejnym dot. określania i realizacji celów zawodowych)
po co?
1. Różne grupy docelowe
Po co tworzyć grupę docelową już pisałam, więc najlepiej od tego tekstu zacznij. Wróciłaś? Doskonale! To już wiesz, że różne grupy docelowe wiążą się z różnym sposobem komunikacji (również wizualnej), gdzie indziej spędza czas przedstawiciel danej grupy, co innego jest dla niego ważne i inne posiada problemy, które swoim produktem/usługą możesz rozwiązać. Próba robienia tego pod jednym szyldem (jedną marką) jest co najmniej kłopotliwa i powoduje brak spójności, wprowadzając klientów w konsternację.Przykład. Jeżeli mocniej będziesz promowała w danym okresie ofertę dla mam, najpewniej odejdą dziewczyny, które mamami nie są. Jeżeli robisz to w osobnych markach, od razu przyciągasz odpowiednią grupę docelową, która wie czego może się spodziewać po tobie jako firmie. Tym samym minimalizujesz ryzyko utraty potencjalnych klientów.
2. Rozłożenie kosztów
3. Zmniejszenie ryzyka
Prowadzenie biznesu może być mniej lub bardziej ryzykowne. Ale. Ogólnie przedsiębiorcy są grupą podwyższonego ryzyka, co przejawia się choćby w niższej zdolności kredytowej w porównaniu z podobnie zarabiającymi osobami, zatrudnionymi na umowę o pracę. Jeżeli masz kilka marek, nie tylko zwiększasz szansę na najwyższy zysk, ale też minimalizujesz ryzyko utraty płynności finansowej, a w konsekwencji bankructwa. Tylko w tym modelu masz duże szanse na to, że jak jedna marka upadnie to pozostałe przetrwają pozwalając utrzymać płynność finansową. Być może nawet pozwolą odbudować tę upadającą, oczywiście jeżeli nadal wykazuje potencjał dochodowy.4. Liczba klientów
5. Sezonowość
6. Różnorodność
dla kogo?
1. Osoby multipotencjalne
2. Osoby przedsiębiorcze
3. Osoby, które mają wszechstronne kontakty
Bynajmniej nie mam na myśli „pleców”, a naturalną potrzebę przebywania w różnych środowiskach, nie zamykania się na jedną branżę. Jeżeli wiesz jak dotrzeć do różnych grup klientów, lubisz spędzać z nimi czas, wiesz jakie mają problemy i jak je rozwiązać, a przy tym naturalnie (a nie na networkingu) budujesz relacje – dywersyfikacja to model dla ciebie.jak to zrobić?
na zakończenie
świetny wpis – bardzo motywujący i zachęcający do działania i do rozwijania skrzydeł
Cieszę się, bo o działanie w tym wszystkim chodzi 🙂 A prowadzisz Maria swoją firmę?
Szalenie przydatny dla mnie wpis! Idealnie w punkt na obecny moment! Dzięki Magdo! 🙂
Cieszę się, czyżbyś Kinga planowała wprowadzenie nowej marki na rynek?
Bardzo pomocny i fachowy wpis 🙂
bardzo fajny tekst. Dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami:)
Widać, że posiadasz fachową wiedzę! Konkretnie! Chwali się 😉
A tak prowokacyjnie zapytam: A gdybyś musiała zostawić tylko jedną (JEDNĄ) markę, to która by to była? Hipotetyczna sytuacja… Ale zapytam z ciekawości.. 😉
A to nawet nie jest dla mnie trudne pytanie, bo otwarcie komunikuję swoje plany w ramach projektu Bisnes Up!. Zdecydowanie zostawiłabym Dopracowani, bo ma największy potencjał do tworzenia kolejnych projektów i pozyskiwania klientów.
Tak myślałem 🙂
Magda, bo Ty jestes bardzo wszechstronna i przedsiebiorcza osoba… Rzeczywiscie zbudowanie chocby jednej marki – wlasnymi silami, pisania, budowania kontaktow w sieci, docierania z nia na piechote (tzn bez ogromnych budzetow reklamowych do ludzi) jest bardzo czasochlonne. Ale z drugiej strony, posiadanie kilka marek moze byc motywujace, kiedy jedna kuleje, a tymczasem inna rozkwita w danym sezonie – to wlasnie ona dodaje skrzydel. Moze nie prowadze 3 roznych marek, ale 3 rozbiezne tematycznie blogi o blogowaniu (Vademecum Blogera), o Paryzu (Paryz Nieznany BeataRed) i o zdrowiu (ModanaBio). Z jednej strony tracimy troche energii rozbijajac sie na drobne, z drugiej strony, wystarczy dobrze dobrana grupa docelowa osob do ktorych docieramy, by wywolywac wieksze zaangazowanie. I na pewno nie mozna sie w takiej konfiguracji znudzic…. Ale lepsze efekty osiaga sie majac mniej priorytetow i to jest ten bol. Pozdrawiam serdecznie Beata
Widzisz Beata ja nigdy, absolutnie w żadnej sytuacji nie powiedziałabym, że „tracimy troche energii rozbijajac sie na drobne”. Bo to właśnie suma tych drobnych daje mi największe efekty choćby finansowe. Temu poza tym służy dywersyfikacja. Zmniejszeniu ryzyka i zmaksymalizowaniu zysków. Czym innym natomiast i osobnym tematem jest nieumujętna organizacja pracy i zarządzanie projektami.
Magda, ja bym powiedziala, ze to raczej nieumiejetnosc ustalenia priorytetow, albo wyboru, bo nie da sie zrobic wszystkiego samemu, z czegos trzeba zrezygnowac, nie zawsze jest latwo wybrac z czego zrezygnowac, szczegolnie jezeli poswiecilismy temu sporo czasu… Ale sa projekty, ktore zyskuja kiedy poswiecamy sie tylko nim. Twoje dzialania – dotycza jedej dziedziny, czy pokrewnych dziedzin. Zazebiaja sie i to jest w tym dobre, dywersyfikujesz sie wokol powiazanych umiejetnosci. Ja nie jestem w stanie zdobywac rownoczesnie medycznej wiedzy, ogarnac social mediow, pracujac na etacie i prowadzac dom. Nawet najefektywniejsza organizacja pokaze, ze tego jest na jednego czlowieka za duzo, gdyby chcial na maksa rozwijac wszystko rownoczesnie, wiec robie malymi krokami rownolegle. Ale wydaje mi sie, ze lepsza metoda bylo by poswiecenie pozostalych projektow i skoncentrowanie sie na jednym. Bo w zyciu tez czas mamy ograniczony. Niezaleznie od organizacji…. A raczej zaleznie, ale tu chodzi o ustalenie priorytetow. Pozdrawiam serdecznie Beata
Nie, nie ale ja absolutnie nie twierdzę, że zarządzać projektami należy „własnymi siłami”. Jeżeli trzeba tworzymy zespoły na potrzeby danego projektu, jeżeli trzeba zatrudniany pracowników – absolutnie nie twierdzę, że robię wszystko sama, bo każda doba ma 24h i tego na pewno nie przeskoczymy.
Propsuję takiej strategii 😀 U mnie, w nawykach, sezonowość to chleb powszedni. Bez stania na innych nogach bym padła. I tak mam w repertuarze jeszcze copywriting i organizowanie fabularnych gier miejskich. Do tego dochodzą „Ograć nawyki”, które za sprawą audiobooka przeżywają drugą młodość 😉 I konferencje Strefa Zmian, które w sumie narodziły się bardzo spontanicznie a przecież lada moment będzie już 6 edycja 😀
I to jest też bardzo pięknie zdywersyfikowania działalność. Stabilnie, domyślam się, że opłacalne i nuda niestraszna.
Pssss aaaale ten czas leci💛
Leci jak popie… eee… szalony 😀
Ja mam co prawda jedną firmę i markę, ale zdywersyfikowałem usługi. Robię DTP, grafikę 3D, montuję video (sporadycznie, ale jednak) i programuję serwisy internetowe. Jest to ważne zwłaszcza na początku własnej działalności, kiedy nie masz kolejki klientów do jednej usługi. Mi to pozwoliło przetrwać wiele lat, bo np. przez kilka miesięcy robiłem tylko strony www, przez kolejnych kilka składałem foldery. Koledzy z wąską specjalizacją szybko wracali na etat, kiedy przez dłuższy czas nie było zapotrzebowania na ich usługi.
Oczywiście multidyscyplinarność wiąże się z niższym poziomem usług, ale nie oszukujmy się, większość klientów i tak nie zauważy różnicy między dobrą i solidną jakością a mistrzostwem 🙂
Tak, tutaj zdecydowanie piszesz o dywersyfikacji usług, jako strategii rozwoju marki. Bardzo skuteczna, bo pozwala oferować kompleksowe usługi, co klienci akurat bardzo cenią – zdecydowanie wygodniej, taniej, szybciej znaleźć jednego wykonawcę, który zrealizuje jeden projekt od A do Z, niż osobno grafika, programistę, os. do opieki technicznej.
I muszę się jeszcze odnieść do ostatniego zdania, bo mam alergię na „niski poziom usług”. Myślę, że nieco mylisz artyzm-rzemiosło, z jakością lub jej brakiem, bo nie wiem co miałoby się stać abym oddała niedopracowany projekt (niska jakość), choć tworzę grafikę użytkową (jestem rzemieślniczką, a nie artystką). Jakość to u mnie podstawowa wartość, a jak tak będziesz mi pisał Andrzej to zaraz dopiszę też do listy wyróżników na tle konkurencji 👀
Poszedłem o krok dalej, bo jestem jednoosobową agencją reklamową. Obsługuję więc kompleksowo nie tylko w zakresie jednego projektu, ale w ogóle kompleksowo i klient cokolwiek potrzebuje, to zwraca się z tym do mnie.
W ostatnim zdaniu nie chodziło mi o jakiś wybitny artyzm. Ale wiesz, w projektowaniu (czy to do druku czy do internetu) oprócz sprawnej obsługi narzędzi, potrzebny jest też pewien poziom kreatywności. Porównując moje projekty z projektami ludzi, którzy zajmują się albo wyłącznie DTP albo wyłącznie webdesignem, nie wypadam zbyt dobrze. Nie to, że są niedopracowane, bo tu nie mam sobie nic do zarzucenia (jestem perfekcjonistą), ale nie ma w nich efektu WOW, cokolwiek miałoby to znaczyć. Są to projekty schludne, poprawne, ale… takie zwyczajne.
Na szczęście, jak wspomniałem, większość klientów i tak nie widzi różnicy. W sumie najwięcej zastrzeżeń do moich projektów mają… inni graficy 🙂
interesujący wpis, rzucił nowe światło na ciekawy problem! Zawsze
myślałam, że taki model biznesowy jest bardziej kłopotliwy, niż
standardowy.
I w tym cały ambaras, że można wybrać taki model, który nam najbardziej odpowiada, bo raczej nie ma jednego uniwersalnego. Jednocześnie należy pamiętać, że wszystko ma dwie strony medalu. Dywersyfikacja minimalizuje ryzyko, maksymalizuje zyski, ale wiąże się z większym nakładem pracy.
Dywersyfikacja pomagała mi docierać do różnych grup docelowych, przeprowadzać różne kampanie promocyjne, a przede wszystkim dawała możliwość przejścia z intensywności jednej działalności na drugą, kiedy rozpatrywało się je pod względem zasięgu, sezonowości, nakładu kosztów. 🙂
A napiszesz Iza czym się zajmuje Twoja firma?
Informatyka, public relations, tłumaczenia, obsługa projektów unijnych. 🙂 Połączenie moich zainteresowań i wykształcenia. 🙂
Faktycznie doskonale i sporo mnie bezpośrednio interesuje – wrzuć link do oferty, chętnie się zapoznam 🙂
Kompletnie się na tym nie znam, bo funkcjonuję w całkiem inne branży, która nie ma nic wspólnego z robieniem kariery i biznesami, ale wyczytałam, że miałaś dylemat w związku z różnymi grupami docelowymi czytelników. Ja też mam ten problem i jedną stronę www, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie mieć ich więcej…
Ojej to można pracować w branży, która nie ma nic wspólnego z „biznesami”? 🙂
„ale wyczytałam, że miałaś dylemat w związku z różnymi grupami docelowymi czytelników” – hmm a rozwiniesz myśl, bo to trochę wyrwane z kontekstu i nawet sama nie wiem gdzie mogłam o takim dylemacie pisać i w jakim kontekście.
O dobrodziejstwie wynikającym z dywersyfikacji nie trzeba mnie przekonywać. Do tego będę dążyć! To najmądrzejsze posunięcie. Nie można polegać całe życie na jednym dochodzie, bo każde źródło kiedyś wyschnie, a my się obudzimy z przysłowiową ręką w nocniku.
Dzięki za ten wpis! Przyda się
Mega, mega wpis! Od dawna wiedziałam, że firma musi mieć przynajmniej „2 nogi”, ale takiej dawki merytorycznej jeszcze nigdzie wcześniej nie znalazłam <3
Bardzo się cieszę, bo bardzo mi zależy aby taką praktyczną wiedzą dzielić się z czytelniczkami <3
Bardzo fachowy i ciekawy wpis. Dało mi to do myślenia, choć na razie jestem absolutnie na początku obierania drogi zawodowej. A raczej jej kompletnej zmiany. Zatem mnóstwo pomyslow, wiele obaw, i Twój wpis może okazać się pomocny 🙂
A w którym kierunku zmiana?
Idealnie! Potrzebowałam przeczytać właśnie coś tak bardzo mądrego i motywującego. Dziękuję 😘
Co prawda przeczytałam do samego końca, ale teraz mam etat przy niemowlaku, więc wiedza zostaje , a realizacja w przyszłości.
Chyba na razie jestem poza obszarem dywersyfikacji 🙁
Ewelina dywersyfikacja to jeden z wielu modeli biznesowych. To w tym najlepsze, że możesz znaleźć inny – dopasowany do swoich potrzeb i predyspozycji.
Przede wszystkim gratuluję ci odwagi, bo takie działanie na pewno jej wymaga. Z drugiej strony to musi być chyba bardzo obciążające psychicznie?
Moje postrzeganie jest dokładnie odwrotne. Każdy biznes to ogrom stresu i obciążenia psychicznego, bo wiąże się z ryzykiem. Dywersyfikacja służy właśnie minimalizowaniu ryzyka, a zwiększeniu przychodów więc to obciążenie od razu jest jakby mniejsze. Ale. Choć komfort psychiczny większy to pracy też zdecydowanie więcej – i to właśnie piękny przykład, że model biznesowy można dostosować do swoich potrzeb, możliwości i priorytetów.
Dziękuję za wyjaśnienie.
To dla mnie idealny model do działania. Dziękuję za ten wpis, będę do niego jeszcze wracać. 😀
Świetny wpis, zresztą nie jedyny na tej stronie! Bardzo podoba mi się to, że chociaż działasz w 3 obszarach dla różnych odbiorców, to gdzieś tam wszystkie mają wspólny mianownik i fajnie się to wszystko dopełnia, nic się tu ze sobą nie gryzie. Nawet jeśli kiedyś spadnie zapotrzebowanie na jakiś rodzaj usług, to zostają jeszcze dwa inne. Mówią czasem że jeśli robi się zbyt dużo, to nie robi się tego wystarczająco dobrze, ale jeśli wszystko się zazębia to faktycznie jest to świetne zabezpieczenie również pod kątem finansowym. Zaczynać kilka rzeczy na raz pewnie nie jest też dobry pomysłem, ale stopniowy i przemyślany rozwój w różne strony już jak najbardziej. Wydaje mi się, że im większe doświadczenie, tym chyba łatwiej robić takie duże kroki w przód. Jak to było gdy tworzyłaś drugą i trzecią markę? Obaw było mniej? 🙂
Dziękuję Edyta, cieszę się, że znajdujesz u mnie interesujące artykuły. Zapraszam częściej💛 Co do obaw mam wrażenie, że one są cały czas, tylko dot. innych obszarów. Na początku bałam się czy znajdę klientów i dam radę się utrzymać, teraz czy dobrze identyfikuję potrzeby i dany projekt będzie użyteczny, a nie okaże się jedynie zmarnowanym czasem – bo czasu marnować wybitnie nie lubię, wiedząc, że jest mnóstwo innych projektów w które mogłabym się zaangażować.
Magda – nie wiem jak to robisz, ale swoimi wpisami zachęcasz do działania.
Cieszę się, bo po to piszę 🙂
Nie mam firmy, jednak tekst super i byc może przyda mi się na przyszłość 🙂 jesteś świetna bizneswoman 😊