Czy można mieć zbyt wiele pomysłów na życie? Zbyt wiele pasji i zainteresowań? Czy zawsze trzeba wybierać jedną i na niej się skupiać aż po grób? Tak. To były pytania retoryczne.
Poznaj Gosię. Gosia od najmłodszych lat była bardzo aktywna – to nawet normalne wśród dzieci. Od 5 roku życia chodziła na basen, malowała i książki czytała. Tak naprawdę czytała, odkąd sięgnie pamięcią.
cierpienia młod(ego)ej...Gosi
Gosia, podobno zaczęła czytać w wieku 5 lat (podobno – konkretnie to nikt nie pamięta, bo Gosia, w pamięci bliskich, czytała od zawsze). Przed rozpoczęciem pierwszej klasy szkoły podstawowej, przeczytała już wszystkie podręczniki przeznaczone dla pierwszoklasistów. Nie było ich za dużo więc w ruch poszły też te z klasy 8, po starszym bracie.
Ponieważ ulubionym miejscem Gosi była biblioteka szkolna, zaproponowano jej aby przychodziła pomagać. Owijała książki w szary papier, układała alfabetycznie na regałach i czytała. To w bibliotece i dzięki książkom, zafascynowała się historią, później fizyką i astronomią, a w trakcie lekcji geografii – pokochała Paryż. Oczywiście nieobce były jej również, rozrywki rówieśników. Zbierała karteczki (miała największą kolekcję w klasie), malowała, śpiewała, nawet sportem jeszcze nie pogardzała.
Gosia jednak, już nie chciała być lekarzem. Ani policjantką. Pływać przestała lata wcześniej, bo podobno była za gruba, aby trenować wyczynowo, choć wyniki miała lepsze od szczuplejszych koleżanek – to chyba temat na osobny post o podcinaniu skrzydeł.
Często słyszała, że ma słomiany zapał. Początkowo pół żartem – pół serio, z czasem w formie wyrzutu, a nawet obelgi. A Gosia przecież nikogo nie krzywdziła, po prostu szukała. Gdzieś w głębi siebie, dała sobie przyzwolenie na poszukiwania. Jednak, gdy w liceum usłyszała najgorsze pytanie świata:
Rozpłakała się, bo nie wiedziała. A inni wiedzieli. Ona chyba też powinna, prawda?
Gosia przestała czytać książki i uczyć się przestała. Wymyśliła, że może jak nie zda matury* to nikt nie będzie od niej oczekiwał wyborów. Nie będzie oczekiwał deklaracji. Tej jednej i na całe życie.
multipotencjał
Odkąd siegnę pamięcią mam kompleks. Kompleks zbyt wielu zainteresowań. W szkole miałam prawie same szóstki i to niezależnie czy mowa o matematyce, czy języku polskim. Tak. Fizykę i chemię też lubiłam. Cokolwiek zaczynałam, wkręcałam się niemiłosiernie aż do momentu, gdy temat mnie znudził – wówczas odpuszczałam. Albo inaczej. Chciałam odpuścić, ale jednocześnie nie chciałam pokazać innym, że znowu z czegoś rezygnuję więc jeszcze próbowałam. Bez większego entuzjazmu.
Rodzice często definiowali moje zajawki jako słomiany zapał, ale też nigdy nie odmówili pieniędzy, gdy informowałam o kolejnym superpomyśle, czy drugim kierunku studiów. Bo nawet jeśli znudzona w końcu odpuszczałam, to nabyta wiedza i umiejętności pozostawały. Czy ktoś wtedy słyszał o multipotencjale? Być może. Ja na pewno nie, pomimo, że psychologia była mi bardzo bliska.
co to?
Multipotencjał to naturalna predyspozycja do angażowanie się w różne obszary, w większości ze sobą niezwiązane, intensywna zajawka i odpuszczenie, po to by zgłębiać kolejne. To cecha wrodzona, która predysponuje cię do intensywnego przyswajania informacji z różnych obszarów.
W dużym uproszczeniu, mówi się, że na świecie istnieją dwa typy ludzi. Pierwsi to ci którzy wiedzę z jednej, wąskiej dziedziny zgłębiają, tworząc z niej swoją specjalizację – to często naukowcy i eksperci. Drudzy to ludzie, którzy nie chcą jednej specjalizacji, ewentualnie tworzą nową, powstałą ze styku kilku innych. To ja.
przykład
Aby nie przedłużać skupię się tylko na moich doświadczeniach zawodowych, bo tych pozazawodowych mam 2x więcej i trochę możesz podejrzeć na Instagramie.
Moje pierwsze, poważne zainteresowania zawodowe to szeroko rozumiany HR i ZZL, w tym procesy rekrutacyjne oraz szkolenia i to z najróżniejszych obszarów. Wkręciłam się w tematykę procesu grupowego i tworzenie programów szkoleniowych. Przy projektowaniu kolejnych, zapragnęłam by były nie tylko mądre, ale też ładne – pochłonęło mnie więc projektowanie graficzne. Wyspecjalizowałam się w web designie więc całkiem „naturalnie”, założyłam firmę i zaczęłam robić strony internetowe. Na skutek swoich rozległych zainteresowań i trochę jako zebranie wszystkiego w całość, zaczęłam blogować. W konsekwencji stworzyłam kolejną markę, a dodam, że nie mam 100 lat i liczę, że ze 66 jeszcze pożyję.
Gdy coś mnie zainteresuje, zgłębiam dniami i nocami, czytam wszystko co wpadnie mi w ręce, szukam analogii, zależności i prawidłowości. O takich osobach jak ja mówi się, że są ludźmi renesansu. Są wszechstronne, a dzięki doświadczeniu w różnych obszarach, mogą tworzyć wspaniałe zespoły projektowe z osobami-ekspertami z pierwszej grupy, o czym też wspomina w swoim wystąpieniu Emilie Wapnick. Sprawdź koniecznie, bo to doskonały materiał jako intro do zagadnienia. I pierwszy krok do zrozumienia.
na opak
Lubimy ludzi sobie podobnych. Nie lubimy, a w delikatniejszej wersji, nie rozumiemy osób odmiennych. Zatem. Tak. Zdecydowanie w wyobrażeniu wiele osób, trzeba być ekspertem w jednym obszarze. Jest jedno ale. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby być specjalistką w kilku.
To, że jestem multipotencjalna nie oznacza, że robię coś byle jak. Z uwagi na moją inną przypadłość, każdy z moich obszarów zawodowych wykonuję na bardzo wysokim poziomie. Inaczej nie potrafię. Przepraszam jeśli moja pewność siebie kogoś dotknie, ale ja po prostu widzę, więc wiem. Jednocześnie wiem, czego nie wiem.
Jestem zdecydowanie osobą multipotencjalną i teoretycznie powinnam się cieszyć. Inaczej. Ja się cieszę. Od jakiegoś czasu. Ale kiedyś, gdy łapałam kolejne zajawki na różne obszary od chemii, przez logikę, historię starożytnego Rzymu, zwierzęta (chciałam też być weterynarzem lub behawiorystą), snowboard, longboard, andragogikę i w pewnym momencie, po prostu mi się nudziły – nie chciałam się z tym pogodzić.
Brnęłam na siłę, a jak się łatwo domyślić – z marnym efektem. Nie pamiętam już ile lat zajęło mi pogodzenie się z faktem, że nie dla mnie świat nauki (chociaż właśnie przygotowuję się do doktoratu). Dla mnie kreatywność, innowacja, nowość. Tak. Nowość. To jest to, co kręci mnie najbardziej.
W pogoni za pasją, tą jedną jedyną – nie zauważyłam, że moją supermocą jest, jakby to powiedział Ross z Przyjaciół:
Sama siebie stopowałam, na siłę trzymając się jednej dziedziny, bo też zewsząd słyszałam, że tak trzeba, że bycie specjalistą w więcej niż jednym obszarze nie jest możliwe. Bo jak to tak? Grafik i prawnik? Matematyk i artysta? Lekarz i muzyk? A jednak. Życie pokazuje, że to jest możliwe. Bez straty dla jakości, a wręcz z korzyścią dla ludzkości.
Tak naprawdę to te rozległe doświadczenia powodują, że jestem łakomym kąskiem na rynku pracy. Masz podobnie? Też jesteś. Chwal się tym na każdej rozmowie rekrutacyjnej, mądra HRabina doceni. Niemądra pozostanie…niemądra.
.
Bardzo nie chcę by dziewczynom z multipotencjałem, takim jak ja i TY – umniejszano i zamykano drogę do poszukiwań. Wmawiano, że jesteśmy bylejakie, a nasza praca jest mniej warta. Dlatego będę mówiła o tym głośno i poszukam sposobu by z tym walczyć.
A kto szuka, ten znajdzie. Czasami nawet więcej, niż początkowo zakładał.
with L O V Ę
magda (w czasach podstawówki i liceum nazywana Gosią, jak podejrzewam na cześć wokalistki zespołu Lombard)
*pomimo usilnych starań, maturę zdałam bez większych problemów
131 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Och jakbym o sobie czytała… 🙂 Możemy sobie piątkę przybić, Magdo! 🙂
Wiedziałam, że jest nas więcej <3
Ja też! 🙂
W końcu nowy wpis!!! Jeszcze nie przeczytałam, ale już mówię, że bardzo się cieszę na niego!
Prawda? A taaaak mi było ciężko się do niego zabrać po tej długiej przerwie. Blogometamorfoza i przeprowadzka mnie pochłonęły, mam nadzieję, że uda mi się wyrobić jakąś nową rutynę w temacie blogowania <3
Psssss miłej lektury <3
The same here!!! Duże rzeczy w życiu potrafią nieźle nabroić w blogowej rutynie, też wsiąkłam teraz w planowanie swojego blogowego życia! 😀
OMG. Co za wpis. A ja ciągle sądziłam, że jestem niezdecydowana. A przez ostatnie kilka dni ta chęć robienia wszystkiego w ogóle spędza mi sen z powiek i paradoksalnie nie pozwala działać.
Chciałam iść na wokal, być pianistką, matematykiem, składałam do LO też na biol – chem, bo może będę lekarzem, a może filologiem, a może rosyjski, bo uwielbiałam ten język, tańczyłam tańce ludowe, koniec końców poszłam na architekturę (bo to tak zgrabnie łączy ścisłe z artystycznym), i tylko fotografia się mnie tak mocno trzyma, chociaż po drodze projektowałam też nieduże grafiki i stawiałam strony na wordpressie. Nie tylko swoje. I pisałam artykuły. No i bloga też mam w sumie. I czytam dziesiątki książek rozwojowych, bo co jak co, ale rozwój osobisty to mnie jara jak nie wiem co! Psychologia tak samo. I do tych zdjęć to fajnie byłoby jednak coś jeszcze dorzucić, jakieś własne produkty, projekty, czy coś. Bo czego jak czego ALE NUDY NIE ZNOSZĘ.
Wielokrotnie powtarzałam, że jeśli mnie coś uśmierci w pracy, to brak różnorodności. I zawsze cierpiałam, kiedy ktoś krzyczał, że blog – to musi być specjalistyczny. Człowiek to samo!
No, koleżanko. Zrobiłaś kolejny wybuch w mojej głowie. Jak tu żyć teraz?
Tak. Tak. Tak. Ja nawet też jedną noga byłam na filologii, bo język rosyjski taaaki cudny, a nuda to najgorsze co może mnie spotkać. Żeby nie było, przemęczać się nie lubię, a bardziej od pracy to kocham tylko nicnierobienie, wiadomo, ale moje NIC to i tak taaaak dużo, że byłby kolejny post <3
Mam wrażenie, że jak ktoś zajmuje sie obszarem kariery to dopasowałby wpis do siebie:-)
Też miałam i mam podobnie 😀 Skończyłam studia magisterskie, potem jeszcze trzy kierunki podyplomowo, bo ciągle coś mnie interesowało 😀 I też zawsze słyszałam, ze mam słomiany zapał. Z wiekiem nauczyłam się po prostu kończyć to, co zaczynam, chociaż nie zawsze mi się udaje (np. nie zrobiłam do dzisiaj prawa jazdy). W każdym razie chcę dać mojej córce możliwość próbowania wielu rzeczy bez wytykania jej słomianego zapału 😉
O właśnie tak sobie myśle, że to piękne wyzwanie macierzyństwa, dać dziecku nie tylko wybór ale też przestrzeń do poszukiwań <3
Lepiej ciągle odkrywać nowe niż tkwić w jednym miejscu. Tylko wtedy mamy szanse na rozwój. Zdecydowanie dołączamy do teamu „multipotencjalni”:)
Jestem połączeniem rodzeństwa Rossa i Moniki – głód wiedzy + zapędy do rządzenia, perfekcjonizmu i nikłe ślady pedantyzmu (nad porządek stawiam święty spokój:)).
Czego ja nie robiłam. Śpiewałam, malowalam, gralam w teatrze, rezyserowalam imprezy szkolne i wydawalam gazetkę. Atlas świata był moją ulubioną książka, zaraz obok gazetek o dinozaurach (tu spokojnie mogłam dyskutować z Rossem:)). Potem zachwycalam się Panem Tadeuszem i Emancypantkami. Dwie książki standardowej grubości dziennie – pikuś!
Potem 2 kierunki studiów, bo na jednym było nudno. Kurs WordPressa, projektowania wnętrz i lekcje online photoshopa z najdziwniejszymi efektami. W międzyczasie wdrazalam CE w firmie elektronicznej i sprzedawalam oswietlenie LED. Kiedy pytają mnie, na kiedy planujemy 3 dziecko, odpowiadam, że spełniłam się już jako matka i kolejne (o ile nie byłoby chłopcem), by mnie znudziło. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie w domu z dzieckiem:)
Patrz w ogóle o tym nie pomyślałam w kontekście macierzyństwa, bo jeszcze nie mam tych doświadczeń. Ale. Ma to sens <3
Mam trochę podobnie: też rzucam się na wiele rzeczy, a później olewam. Mąż nawet twierdzi, ze zwykle robię to o krok od profesjonalizmu w danej dziedzinie, wiec z wszystkiego zawsze jestem zaawansowanym amatorem. Czy to przechodzi?
Oj oby nie <3 A co do amatora vs. profesjonalisty to też o tym pisałam, bo to bardzo subiektywne i cienka granica :)
Mega wciągnął mnie ten artykuł, bo to jest tak totalnie o mnie! Zawsze miałam mnóstwo zainteresowań, od tańca, malarstwa poprzez grę na instrumentach, aż po nauki ścisłe. Zawsze kochałam matematykę i fizykę, byłam w tym dobra, a wygrywałam olimpiady z polskiego. Pierwszy stopień studiów na politechnice, a magisterka na uczelni ekonomicznej. I ciągle się jaram nowymi rzeczami, lubię się uczyć. Za to ile nocy nieprzespanych myśląc co ze mną będzie, ile wściekłości na swój słomiany zapał, ile niepewności… W sumie dopiero niedawno to zaakceptowałam i żyję w świadomości, że jeszcze wszystko może się u mnie zmienić i paradoksalnie daje mi to teraz spokój i poczucie, że cokolwiek się będzie działo, będzie ciekawie i z łatwością się dostosuję do nowych sytuacji 🙂 Dzięki Magda. To ważny wpis, który pomógł mi sobie to jeszcze poukładać w głowie 🙂
Oj to doskonale, porządek w głowie „musi” być – misja spełniona 🙂
Cieszę się niezmiernie jak czytam takie historie, jak Twoja. Oczywiście wiedziałam, że jest nas więcej, ale teraz mam namacalny dowód w komentarzach.
A to, co w ogóle jest bardzo fajną korzyścią z multipotencjału to dokładnie tak jak napisałaś „cokolwiek się będzie działo, będzie ciekawie i z łatwością się dostosuję do nowych sytuacji”. Otóż, otóż <3
Ja nie wiedziałam kim chcę zostać. Nie wiedziałam jakie studia skończyć. Do niedawna nie miałam nawet hobby! Nie przeszkadzało mi to 🙂 Teraz mam kilka pasji i jest mi z tym jeszcze lepiej 🙂
Jakże mocno jestem zakręcona na najróżniejsze zainteresowania, tak bardzo ciekawi mnie świat, ludzie, zajęcia, przygody. Ciągle czegoś nowego poszukuję, to takie przyjemne. 🙂
Nie mogę się nie zgodzić 🙂
No o mnie piszesz o mnie 😀 ja jestem psychologiem, socjologiem, rysownikiem, architektem wnętrz i pisarzem w jednym 😀 zawodowo zajmuję się tematyką prawną, a studiuję politologię 😀 tylko, że u mnie ten syndrom występuje jednocześnie na wszystko naraz i trochę niestety przez to po łebkach, bo chcę wiedzieć na już. Więc wizja bycia specjalistą w wielu dziedzinach jest kusząca, ale nie wiem, czy mi życia starczy 😉 bo dobę już mam za krótką
A o organizacji pracy multipotencjalistów to osobny tekst napiszę, bo faktycznie można zwariować <3
a więc jest dla mnie ratunek 😀
oczekuję z niecierpliwością, bo jak 26 lat żyję nie słyszałam o multipotencjale, więc czułam się zła i gorsza
a teraz widzę, że bycie dobrym ze wszystkiego w szkole, wybór studiów technicznych, które połączą co najmniej dwie dziedziny (do dziś jak ktoś pyta jakie były moje studia, to mówię, że ciekawe, bo było na nich multum rzeczy każda z innej parafii), zrobienie podyplomówki i kursu pedagogicznego i ciągła potrzeba czytania (co wpadnie w ręce) to też może być norma. Tylko w pracy czasem ciężko, bo nie idzie się skupić, wybrać kolejności działań…
Otóż dokładnie, bo przecież kto powiedział, że większość ma nam narzucać swoją normę podczas gdy ja dla przykładu wcale nie czuje się nienormalna. Po prostu ciekawa i z nadludzkim głodem wiedzy 🙂
pisz Magda o tej organizacji pracy multipotencjalistów, pisz, bo nie wiem w ręce włożyć najpierw 🙂
Ja jestem taka osobą. Spotkałam się z opinią, słuszna niestety, że przez to nie jestem w stanie skupić się na jednym pomyśle na dłużej.
Moje pytanie brzmi, co to znaczy „na dłużej”. Bo ja dla przykładu w szkolenia wkręciłam się już ponad 10 lat temu, ale w międzyczasie po prostu zmieniam obszary szkoleniowe.
Oj mam podobnie! Wszyscy mówią, żebym skupiła się na jednym, a mi ciągle coś nowego do głowy przychodzi i zaraz się za to zabieram 🙂 No to teraz będę miała dla nich sensowne wytłumaczenie, że to nie „słomiany zapał” a multipotencjał 😀
Haha ale wiesz, że selekcja też jest wskazana. Ja dla przykładu tak powstrzymuję się z fotografią. Boję się zacząć zgłębiać temat, że przepadnę, a jednak mam teraz wiele innych tematów z których jeszcze nie chcę rezygnować 🙂
Tak czy inaczej fajnie Renata, że do mnie zajrzałaś i zapraszam częściej <3
Ja również swego czasu chciałam robić wszystko….
Ja bynajmniej, nawet przez 5 sekund nie miałam ochoty robić wszystkiego.
Ja moze nie jestem multi, ale mam duzo zainteresowan manualnych: rysowanie, szkicowanie, malowanie, fotografowanie, szycie, projektowanie, gotowanie, pisanie, itp. Tylko czasem czasu brak na te wszystkie pasje. Musze je sobie dawkowac 🙂
I to nawet spoko, bo na dłużej starczą. W sensie nie „przejedzą się” od nadmiernej eksploatacji 🙂
No wlasnie, z poczatku myslalam, ze to historia wokalistki Lombardu… ktora bardzo lubie.
Multipotencjal, jest super rzecza, jezeli rzeczywiscie mamy takie wszechstronne predyspozycje w wielu dziedzinach. Istny czlowiek renesansu. Mysle, ze coraz to bardziej galopujaco zmieniajace sie czasy wlasnie beda promowac multipotencjal.
Jakkolwiek, ja zawsze zazdroscilam osobom, ktore mialy ukierunkowane zainteresowania i wiedzialy czego chca. Sama nie uwazam sie za osobe z multipotencjalem. Jestem pracowita i radzilam sobie dobrze ze wszystkim, nie posiadajac szczegolnych talentow. Zawsze zazdroscilam ludziom, ktorzy mieli jeden, chocby najmniejszy talent w jakims konkretnym kierunku, bo wiedzieli dokad maja isc. I czesto rzeczywiscie tam dochodzili. Podczas, gdy ja mam wrazenie, ze caly czas, szukam sie, choc w moim wieku juz dawno powinnam sie umiec znalezc. Pozdrawiam serdecznie Beata
Może dlatego, że ciągle się szukamy, życie ma sens. Najpierw odnajdujemy się w roli ucznia, później w roli rodzica, czy robimy przebojową karierę, aż w końcu patrzymy za siebie i cieszymy się z naszych dokonań albo żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy. To dynamiczny, nieunikniony i nieprzewidywalny proces, pełen zwrotów akcji. Niektóre są dziełem przypadku, a niektóre są świadomym wyborem. Czym by było życie, gdyby wszyscy mieli z góry określone zadanie do zrealizowania? Nudą, nieprawdaż?
PS. Ważne, abyś mogła powiedzieć, że szukając się (niezależnie od wyniku), żyłaś, jak chciałaś. Pozdrawiamy.
Oj jak pięknie napisane <3
A kto Ci Beata powiedział, że w jakimś wieku, coś się powinno? Absolutnie nie mogę się z tym zgodzić, bo podkreślam, że nie mam 25, a nawet 30 lat i przez najmniejszy moment nie pomyślałam, że coś już muszę, powinnam albo należy.
Szukaj. Po prostu. „Bo kto szuka, ten znajdzie. Czasami nawet więcej, niż początkowo zakładał”.
Trochę odnalazłam siebie w tym tekście. Zawsze miałam milion pomysłów na minutę, setki pomysłów na siebie i swoją przyszłość. A wyszło jak wyszło
Wyszło, jak wyszło czyli jak? Napiszesz coś więcej?
Stoję w miejscu. Mam wrażenie że mam „nogi” z cenentu
Irmina, gdybyś chciała napisać mi więcej o swoich „cementowych” nogach to napisz do mnie >> magda@dopracowani.pl. Chętnie dopomogę <3
O rany! Zdiagnozowałaś moje choróbsko! I jak widzę jest nas spora grupa 😀 Żółwiki wszystkim! A tak serio – to i zbawienie i przekleństwo w jednym. Zbawienie, bo dzięki niemu jestem mega elastyczna, co przydaje się w pracy i w życiu w ogóle, a przekleństwo, bo nie zdążę kryminału przeczytać a już mnie ciągnie do biochemii 😀 Jedyne do czego mnie przesadnie nie ciągnie to sport 😀
Ktoś powiedział, że najlepszym uzależnieniem jest sport. Warto znaleźć odrobinę czasu i na sport. Niekiedy działa zbawiennie:)
Nie zgadzam się co do uzależnienia – wystarczy popatrzeć na zawodowych sportowców, którym stawy wysiadają i mają ciągłe kontuzje, żeby potwierdzić przysłowie „co za dużo…”. Dlatego uzależnienie – nie, nie, nie. Ale porozciągać się po godzinach przy komputerze – tak, tak, tak 😍
Można być pozytywnie uzależnionym (być pasjonatem) od sportu tak jak i od fotografii czy innych dziedzin. Jednak nie traktujmy uzależnienia jako zawodowstwa. Po pierwsze nie każdy może być zawodowcem w sporcie i nie każdy zawodowiec musi być uzależnionym od sportu (podobno niektórzy robią to tylko dla pieniędzy). Sport mimo wszystko pozostaje otwartą dziedziną-dla wszystkich:)
Ja się akurat Agata w temacie sportu z Tobą zgadzam. Oczywiście snowboard, longboard i pływanie to faktycznie ta kategoria aktywności, ale jednak bez przesady. Bo po co stać, jak można leżeć, prawda? 🙂
Moja historia jest podobna (choć ja zdecydowanie nie pozwoliłam sobie na odpuszczenie nauki w liceum ze strachu przed przyszłością) ;). Myślę, że dlatego tak lubimy blogowanie – pozwala połączyć różne pasje w jednym miejscu!
Ja odpuściłam ale wyszło jak zawsze 😉 Zgadzam się w 100%. Blogowanie to właśnie super sposób na łączenia wszelkich aktywności i nabywanie nowych umiejętności.
Rewelacyjny post! Wiesz otworzyłaś mi oczy Kobieto! Nic więcej nie napiszę, idę sobie podumać…
To troche o mnie! I okropne, ze tak podcinaja skrzydla dzieciom, tez cos o tym wiem… Ja uslyszalam, ze juz zawsze bede glabem z matematyki. A wcale glupia nie bylam, tylko przez krotkowzorcznosc widzialam na tablicy 8 zamiat 9 i moje wyniki odbiegaly od tych, ktore miala klasa…
No i otóż dokładnie, ja takich historii doświadczyłam więcej. Dla przykładu w 8. klasie napisałam wypracowanie, w którym absolutnie pocisnęłam o jakiejś lekturze (już nawet nie pamiętam co to było) i usłyszałam od swojej nauczycielki języka polskiego, że z takim podejściem to dla mnie „zawodówka, a nie liceum ogólnokształcące”.
Madzia/Gosia- aj laf U!! Ja absolutnie nie mogę się zdecydować i najchętniej próbowałabym i zgłebiała tak bardzo odrębne dziedziny i zawody! I jak się okazuje jestem „normalna” i nie jedyna! 😀
Jak ja kocham taką „normalność” <3
:**
Cóż ludzie bywają rózni 🙂
I to jest piękne …
Trochę jakbym czytała o sobie. Nie umiem skupić się na jednej siedzibie bo interesuje mnie wiele rzeczy. Gorzej że w każdej jestem jedynie nie zła a przez to że tyle tego jest nie jestem bardzo dobra żadnej.
A może niezbyt obiektywna lub zbyt mało pewna siebie? 😉
To trochę o mnie. Też ciągle słyszę, że za dużo się interesuje rzeczami, że tak się nie da. I że chcę za dużo napchać sobie do kalendarza. A selekcja jest taaaka trudna. Ale uczę się, bo rzeczywiście często fizycznie dać radę to wszystko ogarnąć jest mi ciężko. Gorzej że w pracy zawodowej im więcej umiem tym bardziej staje się mało atrakcyjna – bo nie ma wyzwań 😕
W branży HR przyjęło się, że jeżeli pracodawca oferuje pracę na stanowisku, które nie przewiduje opcji rozwoju i nie podsuwa nowych wyzwań, średnio długość jego obsadzenia to 2 lata. Także Emilia, kto szuka, ten znajdzie <3
Widzisz tylko te 2 lata dla mnie obecnie to jakiś niewyobrażalnie długi okres czasu. No ale co zrobić. Trzeba iść do przodu i patrzeć uważnie czy być może coś ciekawszego nie czeka tuż za rogiem 😉
Dzięki za słowa otuchy <3
O rany, Magda, jakbym odkryła nowy kontynent czytając Twój tekst. Najpierw chciałam być archeologiem i krawcową. Potem pisarką i aktorką. A polonistykę skończyłam tylko dlatego, że nie miałam pojęcia, co chcę robić, a ze dobrze pisałam… I bardzo chciałam być wizażystką. I byłam. I jeszcze siedzenie w psychologii i porzucanie każdej pracy średnio co trzy lata, bo już jestem zafascynowana już czymś innym. To ja.
A Ty nagle piszesz, że to jest okej. Jaka ulga.💙 dziękuję za ten mądry tekst. Ps a z czytaniem to też tak wcześnie miałam;)
O proszę jak fantastycznie. Multipotencjał jest fajny, bo zawsze lepiej mieć alternatywę, niż jej nie mieć, prawda?
Dziękuję Aga, za miłe słowa <3
Dziękuję Ci za gen tekst, nareszcie dowiedziałam się jak nazwać ten typ człowieka jakim jestem. Jestem na czwartym kierunku studiów (każdy z bardzo dobrymi wynikami, stypendiami itp.) przeraża mnie myśl, że miałabym trzymać się jednej dziedziny do końca życia.
Na szczęście nie musimy <3
Zapewne ludzie nie dzielą się tylko na dwie grupy – ukierunkowanych i z multipotencjałem. Większość jest zapewne gdzieś bliżej środka. Sam też nie potrafię robić jednej rzeczy, nawet najciekawsze zacznie mnie nudzić, ale chyba bym nie uznał, że mam multipotencjał…
Super mieć tyle zainteresowań. Znam parę takich osób i bardzo je lubię. Nawet nie przypuszczałam że to może być jakiś problem…. Dla mnie liczy się zaangażowanie w to co się robi (wiedza oczywiście też), więc… nie rozumie 🙂
Jak Kuba Sienkiewicz… No, można się spełniać w pozornie odległych dziedzinach.
Ja osobiście zazdroszczę wsparcia bliskich- byłam wręcz gnębiona w domu za niezdecydowanie, w szkole wymagania ponadnormatywne stawiał mi każdy nauczyciel, bo przecież miałam w tym (jego) kierunku predyspozycje. „Możesz być każdym”- mówiono mi bardzo często i mało brakowało, a zostałabym nikim… Bo szkoła stała się stopniowo tak nudna, że przestałam się uczyć. Gdy oświadczyłam, że na studia nie idę, bo nie zamierzam kilka lat drążyć tej samej dziedziny mając świadomość, że po roku, czy dwóch i tak zwieję, mama zaczęła lamenty, szantaż emocjonalny zadziałał- poszłam na studia i… wytrzymałam z bólem 1,5 roku.
Czy to się źle dla mnie skończyło? Jestem terapeutą zajęciowym. Uczę żyć, dawać sobie radę na co dzień, korzystając z całej wszechstronnej wiedzy zgromadzonej przez lata w milionie dziedzin. Jestem też żywieniowcem, brafiterką, trenerem, dość dobrym ogrodnikiem…
Nie jestem nieszczęśliwa. A jeśli przyjdą tzw. „ciężkie czasy”, kto sobie lepiej poradzi? Specjalista jednej dziedziny, czy taka nawet-nie-za-specjalna-ja?
Pozdrawiam i gratuluję- nomen omen- wytrwałości 🙂 Wytrwałości w dążeniu do bycia sobą 🙂
Ależ to cudnie inspirująca historia. Fakt, faktem wsparcie w domu miałam zawsze, choć z delikatnymi uszczypliwościami, natomiast w szkole absolutnie. Raz słyszałam, że mam predyspozycje i wybitny talent, za chwilę, że najmniejszych szans na studiach. Absolutnie sytuacja bynajmniej niewspierająca.
Na szczęście to już za mną <3
______
Pssss Jagoda masz jakieś swoje miejsce w sieci? Podaj link, gdzie mogę Cię znaleźć, bo poczułam nić sympatii <3
Hehe- pierwszy raz chyba zamieszczam link w komentarzu, ale nić dwa końce ma, więc czemu nie? 😉
https://jestemmmmja.blogspo…
A tam dopiero widać wielość możliwości i zagubień 😛
Matulu, też całe dzieciństwo słuchałam, że mam do wszystkiego słomiany zapał. A co na to poradzę, że interesuje mnie wiele rzeczy. Od turystyki, jedzenia, nauki języków, tłumaczeń, pisania, kosmetyków, makijaży, chemii, fotografowania i mogłabym tak sobie jeszcze wymieniać. Przybij piątkę, Magda 😉
Nie wiedziałam, że jest nazwa na moją przypadłość 🙂
W dzisiejszych czasach na wszystko jest nazwa 🙂
Wiesz, Magda, Gosia, Dopracowana… pierwszy raz przeczytałam wpis od deski do deski. Chcę więcej. Tak tylko na chwilę się zatrzymałam, żeby Ci napisać, ze tu jestem i zostanę na dłużej. A teraz wybacz… Lecę dalej czytać Twoje teksty
Ha! To ja pozostaję w ekscytacji na taką zaangażowaną, nową czytelniczkę 😀 Zaglądaj częściej <3
Każdy ma w sobie multipotencjał, niestety nie każdy chce go w sobie odkryć.
Oj ja jednak uważam, że multipotencjału nie da się ukrywać zbyt długo. On „wychodzi” i to całkiem mimowolnie.
To może nieco inaczej. Wiele osób boi się z niego skorzystać.
Nie wierzę i trochę zbieram szczękę z podłogi… mój pierwszy artykuł na twoim blogu. Trafiłam przypadkiem, ale do rzeczy… Autentycznie jakbym czytała o sobie i byłam zawsze święcie przekonana, że ten cały słomiany zapał to moja największa wada. Zawsze mnie to irytowało, że nigdy nie mogłam się w kręcić w cokolwiek na dłużej, że zawsze chciałam coś nowego. Wsparcia w sumie jakoś w tych swoich zajawkach też kiedyś nie miałam. Teraz jest lepiej bo mam więcej pewności siebie i zwyczajnie olewam te dołujące komentarze. Otworzyłaś mi oczy i to tak na maksa 🙂 Co więcej, czytam sporo różnych blogów i nie zwykłam też wstawiać nikomu komentarzy, ot taki bierny zjadacz internetu. Szczerze dziękuję i trzymam kciuki za kolejne pomysły, które wpadną Ci do tej bystrej głowy 🙂
Daria to przecież cieszę się najmocniej, że do mnie zajrzałaś. Ten tekst leżał w moich szkicach pewnie z pół roku, opublikowałam teraz i raczej wątpię czy to przypadek <3 Tak czy inaczej, zapraszam częściej. Temat multipotencjału będę jeszcze poruszała, a i kilka innych oczekuje w kolejce :)
Widzę trochę siebie w tym tekście. 🙂 Również interesuję się masą rzeczy i chłonę wiedzę, tyle że u mnie część zainteresowań jest stała.
Multipotencjał brzmi dla mnie bardzo bezosobowo, jakby to faktycznie była „przypadłość.”. Człowiek renesansu brzmi znacznie lepiej. 🙂
Tak, faktycznie nie jest to moje ulubione słowo, ale wymyślę lepsze. Bo człowiek renesansu dla odmiany, zbyt często nadużywany 🙂
[…] wszystko inspiruje – jak sobie z tym poradzić? Zajrzyjcie do Magdy z dopracowani.pl, która w artykule o multipotencjale świetnie rozprawiła się z […]
Czytam, czytam i myślę sobie jak wiele z tego mam, jak bardzo pasuje to do mnie. Myślę, że jest nas więcej niż nam się wydaje 🙂
Magda, mózgu Ty mój <3 Z takich frustracji pokusiłam się o zrobienie testu Gallupa. Multipotencjał, o którym piszesz nazywa się tam talentem "uczenia się". Wtedy zrozumiałam, że nie jestem taka beznadziejna i nie muszę wypłakiwać się małżowi w rękaw, że w sumie to jestem nikim. Zawód często zmusza nas do określania się "kim jesteśmy". Nie możemy być po prostu sobą? Cały czas, dzień za dniem, uczę się samoakceptacji w tej kwestii i muszę przypominać sobie, że nie ma w tym nic złego, że chciałabym wykonywać pięć zawodów na raz ;) Dla innych to absurdalne, a dla mnie smak życia.
Super, że o tym napisałaś, teraz wiem, że jest nas więcej 😉
Tak, absolutnie nie ma w tym nic złego! Zła tylko czasami bywa reakcja ludzi, gdy na pytanie czym się zajmuję zaczynam odpowiadać wymieniając kilka skrajnych zawodów. Ale już nauczyłam się nawet z tego śmiać💛
Ojejku…a ja codziennie siebie przeklinam za to, że ciągle szukam czegoś nowego, czymś się „jaram”, a potem odpuszczam, bo mnie to nudzi. U mnie też większość dookoła sądzi, że szybko się poddaję, że powinnam znaleźć tylko jedną słuszną drogę. Ale oni nie wiedzą, co czuję i co myślę. Chłonę otaczający mnie świat, inspiruję się ludźmi, naturą… Jest tyle cudów co odkrycia, dlaczego mam zamykać się tylko w jednej dziedzinie?! Ciągle mam nowe pomysły, nowe marzenia, coś odkrywam, szukam… A ja głupia myślałam, że jestem dziwna, że powinnam zająć się jednym, skupić się na jednej dziedzinie i porzucić wszystko wokół. Tylko, że nawet jeśli bym tego bardzo chciała, nie potrafię. Moje wnętrze za każdym razem krzyczy: Rozwijaj się. Poznawaj. Odkrywaj. Teraz rozumiem, dlaczego tak jest.
Ten post to balsam dla mojej duszy. Tak długo miotałam się między tym, co mówią inni (jejku, jakby to miało znaczenie) a tym, co ja czuję.
Nie wiem nawet jak opisać to, co teraz czuję po przeczytaniu tego tekstu. Jedyne co mogę z siebie wydusić to: Jesteś gwiazdką z nieba.
Tak bardzo dziękuję!
Ojej jak pięknie napisałaś, a ja się cieszę, że w końcu zabrałam się za ten temat (długo biłam się z myślą czy go poruszać), bo to dokładnie dla takich dziewczyn jak Ty. Fajnie, że na siebie trafiłyśmy 🙂
Jak miło przeczytać taki tekst i zobaczyć pod nim tak wiele komentarzy <3
Cieszę się, że jest nas, bo też należę do tej grupy, więcej. A ja zawsze sądziłam, że jestem niezdecydowana. Niezdecydowana tak na życie, bo o ile do przedmiotów ścisłych nigdy mnie nie ciągnęło. To pomiędzy humanistycznymi i wszelkimi około przyrodniczymi mocno balansowałam. Nasze historie się pokrywają. Mogłabym, zamiast Gosia wpisać Magda. Też zdarza mi się zapalać jak zapałka i równie szybko spalać w niektórych zainteresowaniach. Też zmagam się z zarzutami o słomiany zapał, tylko mi jeszcze jest z tego powodu przykro, bo czuję, że przez to jestem taka nieidealna i niezdecydowana. A ja chcę próbować i szukać. I robię to, tylko czasami mam o to do samej siebie wyrzuty.
Bywa, że czuje się zła i gorsza, bo dorosła baba tak bardzo nie umie określić w którą stronę chce, tak na sto procent. Nie umie, kiedy wszyscy dookoła stają się ekspertami w tej jednej, konkretnej nitce. Po tym tekście, tak mi jakoś lżej, jakby zdjąć z ramienia zbyt ciężką torbę z zakupami wnoszoną na ósme piętro.
A ja tak przeogromnie się cieszę, że jest nas aż tyle. Tak naprawdę tego właśnie się spodziewałam dlatego tym bardziej dziwi mnie z jak dużym niezrozumieniem spotykamy się na co dzień. I ja tam niezmiennie Magda trzymam za Ciebie kciuk, bo ten nieokiełznany potencjał da się wyczuć. Ja wyczuwam i kibicuję <3
Aaaa, dziękuję za przemiłe słowa 😀
[…] Multipotencjał to taka trochę choroba ludzi kreatywnych. Tyle możliwości, pasji, rzeczy do wypróbowania, miejsc do odwiedzenia, nowości do odkrycia! I takim ludziom zarzuca się czasami słomiany zapał. Może z boku tak to wygląda, zapalają się i gasną szybko jak zapałka, ale jak to właściwie jest? O tym Magda z bloga dopracowani.pl […]
Jak ja tego potrzebowałam! Wsyzstko ze mną w porządku. Ale jak teraz wybrać to trzecie rozszerzenie na maturę? Czy zaraz się nir zmieni? Ehhhhh…
Istnieje w tej naszej zakręconej społeczności mylne przekonanie, że jak się robi kilka rzeczy to nie robi się tego PERFECT. Obalajmy ten mit. Jak nie można? Jak można! Jak się nie da? Jak się da! Nic tylko podążać za tym do czego nas ciągnie 🙂
Otóż otóż 🙂
Nie wiem czy to kwestia imienia, znaku zodiaku czy charakteru ale odnalazłam siebie w tym poście
i bardzo Ci za niego dziękuję. Jaka ulga – nie jestem sama na tym świecie a moja przypadłość ma tak piękną i ciekawą nazwę!!! Pozdrawiam serdecznie i zabieram się za czytanie kolejnych postów
Ha! Tyle dziewczyn tak otwarcie się do tej naszej przypadłości przyznaje, że niedługo wybuchnie multipotencjalna epidemia 🙂 Cieszę się, że do mnie zajrzałaś i oczywiście zapraszam częściej <3
kurcze, to jest nas więcej. .. 🙂
Nie wiedziałam, że to wariactwo, które mnie charakteryzuje ma fajną nazwę😊
Ufff…. Nie jestem sam 😀 W pracy (nie pierwszej) wołają na mnie scyzoryk. Przez 10 lat pracy zawodowej, robiłem już chyba wszystko… barman, doradca klienta, własna działalność gospodarcza, budowlanka, internet… wiele zainteresowań, które skutkują moją aktualną pracą. Multiman. Zrobi remont, napisze wartościowy tekst na blog, nakręci, zmontuje i rozpowrzechni film, zrobi grafikę w PS itp. Przynajmniej spełniam się w wielu obszarach 😀 Ale i tak mało… powoli szukam nowych bodźców
I otóż właśnie, jeśli wypróbujemy swoje siły w różnych obszarach i okaże się, że możemy naprawdę wiele to od razu uskrzydla i aż się chce odkrywać nowe 🙂
Ja też to zawsze słyszałam, że trzeba być ekspertem w jednej dziedzinie. Więc marzyłam by być jakimś fizykiem, albo księgową, choć komletnie się do tego nie nadawałam. Ciagle chciałam uczyć się czegoś nowego, szukać, sprawdzać, ale niestety moi rodzice nie pozwalali mi odpuszczać zanim nie dokończyłam, więc czasem się męczyłam. I często nawet nie zaczynałam nowych rzeczy.
Jak ja się strasznie męczyłam z tym, że przecież trzeba być ekspertem, a ja nie jestem. Aż tu nagle przeczytałam artykół, że to właśnie tacy, jak ja ( i Ty) z wieloma umiejetnościami, łączący wiele różnych dziedzi są najbardzie potrzebni na rynku. Bo zaraówno bez ekspertów, jak i bez nas, świat by nie mógł robić tylu niezwykłych kreatywnych rzeczy.
Otóż, otóż. Cieszę się, że mogłam przyczynić się do zmiany postrzegania, bo doskonale rozumiem jak to jest robić coś na siłę, tylko po to aby ponownie nie odpuścić. Jest nijak, a przecież może być WOW. Jeżeli tylko same damy sobie na to przestrzeń i przyzwolenie <3
Moja droga, bardzo bym chciała żebyś to była Ty, jednak dowiedziałam się już o tym kilka lat temu i dopiero od tamtego momentu rozwinęłam skrzydła. Ale uznajmy, że Ty też miałaś w tym zasługę – przypomniałaś mi o tym. 🙂
ze mną jest podobnie 🙂
To jest właśnie mój problem… interesuje mnie wszystko, cały otaczający mnie świat, wszystkie możliwości, których jest nieskończenie wiele…
Karolina ale mam nadzieję, że wiesz, że to nie problem, hę? 🙂
Jakbym widziała opis swojego życia. Gdy byłam mała robiłam milion pięćset sto dziewięćset rzeczy. Próbowałam niemal wszystkich dziedzin (no może oprócz sportu, chyba, że taniec też się wlicza :p ). Studiuję na Politechnice i jednocześnie prowadzę bloga, próbuję tworzyć własne rękodzieło, projektować i szyć ubrania, projektować wnętrza i mnóstwo innych rzeczy.
Czyli piękny misz-masz <3
Lepiej odkrywać niż stać w miejscu! Ja wczoraj zapisałam się (nareszcie!) na tańce, zawsze o tym marzyła,ale nigdy się nie zdobyłam na odwagę. Do tego od pewnego czasu chodzę systematycznie na lodowisko (a sądziłam, że nie potrafię robić niczego systematycznie). Dobrze jest robić coś nowego, bo jak nie spróbujesz to nigdy się nie przekonasz czy masz talent do tego! Dlatego ja uważam, że lepiej spróbować i polec, niż nie spróbować i nie sprawdzić!
Pozdrawiam cieplutko
https://ksiazki-wiktorii2.b…
A jaki taniec wybrałaś? Ja też uwielbiam chociaż bardziej patrzeć. Moi faworyci to modern, jazz i balet 🙂
Po co robić jedną rzecz którą się kocha jak można wiele? 😉
Ja lubię się skupić na maksymalnie 2 rzeczach, aby zrobić je dobrze… 😉
Bardzo mądry i inspirujący tekst. Ja też zawsze sporo szukałam, ale muszę przyznać, że to „znudzenie się” tematem sama uznawałam za słomiany zapał. Nadal sporo rzeczy mnie interesuje, sporo chciałabym poznać (chociaż do wielu się zraziłam) i może dzięki Twojemu tekstowi pomyślę o nich trochę inaczej. I nie będę sama sobie wmawiała, że mam słomiany zapał i szkoda czasu, tylko zaakceptuję, że niektóre rzeczy mi się nudzą, albo po prostu okazuje się, że nie są dla mnie 🙂
Otóż dokładnie. W końcu naturalnym jest, że jeśli mamy ochotę próbować to część z tych rzeczy po prostu nam nie przypadnie do gustu, a część tak spenetrujemy, że aż się znudzi. Nie ograniczaj się!
Ja się w tym miejscu zgodzę z Adamem Miauczyńskim, bohaterem kultowego już filmu Dzień Świra – głupotą jest, że o swoim dorosłym życiu mamy decydować za młodu, gdy nie mamy ani wiedzy, ani doświadczenia, ani żadnych podstaw, by przesądzać o swoim losie.
Myślę też, że w byciu multipotencjalnym nie ma nic złego – bo i po co się ograniczać? Dlaczego nie możemy być dobrzy we wszystkim? Dlaczego przez całe życie nie możemy szukać tego, co sprawia nam najwięcej radości?
Też nie widzę powodu, dla którego powinniśmy się ograniczać 🙂
Bardzo, bardzo utożsamiam się z tym wpisem. Odkąd pamiętam interesowałam się wieloma sprawami. W szkole żaden przedmiot nie był problemem. Potem nie wiedziałam jakie studia wybrać, co dalej robić. Dopiero jak lekko zluzowałam, zrozumiałam, że mogę się spełniać w kilku rzeczach równie dobrze.
Otóż, otóż 🙂
Moja mama martwiła się, że mam tyle zaintetesowań, a moja wychowawczyni z podstawówki ją uspokajała, że na pewno coś sobie w końcu wybiorę…
Polecam wystąpienie Agi Kozak na zlocie Latającej Szkoły. O obfitości.
https://youtu.be/6cf651IK6o8
Ja od jakiegoś czasu trzymam się swoich kilku ulubionych zainteresowań 😉
Bardzo dobry artykuł. Mi też zawsze mówili, żebym wybrał jedno, a ja zawsze wtedy i tak wybieralem to co chciałem, czyli zawsze co najmniej kilka rzeczy. Dużo rzeczy lubię, dużo rzeczy próbuję – nie widzę powodu by ja czy inni ludzie mający podobną sytuację mieli to na siłę zmieniać, skoro im jest z tym dobrze 😉
To mój pierwszy raz tutaj, Twój pierwszy tekst, na który trafiłam. Czytam, czytam i… wypisz, wymaluj, jakbym siebie widziała! Dziękuję za świetny tekst – czuję, że zostanę na dłużej 🙂
Oh przeogromnie się cieszę, że się odnalazłyśmy i zapraszam częściej🎈
I Ty z tym mulitipotencjałem wytrzymałaś w korporacji???
Ja długo słyszałam, że jestem taka wnikliwa oraz zdolna, ale mało konsekwentna. O cv, jak jeszcze używałam, nie wspomnę. Kilka wariantów pod różne zawody i stanowiska. Rekrurerzy, z moich doświadczeń, bardzo patrzą właśnie na ową „konsekwencję”, a nie na ogólny potencjał.
Wręcz było mi w korporacji doskonale, bo miałam idealne stanowisko – pracowałam m.in. jako trener biznesu – a po pracy i tak realizowałam dodatkowo projekty poboczne.
Co do CV to wręcz cały czas podkreślam, że dobre CV to nie takie, które pokazuje NIE przekrój naszych możliwości i niech HRabina sobie wybierze, a właśnie takie wyselekcjonowane informacje i doświadczenia najistotniejsze pod to jedno, konkretne stanowisko z linkiem np. do LinkedIn czy własnej strony, gdzie można zapoznać się z całym profilem zawodowym. Zatem zamiast wysyłać hurtowo należy po prostu każde CV z osobna przygotować aby zwiększyć swoją efektywność na rynku pracy.
Pisanie o wszystkim to jeden z podstawowych błędów, na blogu jest nawet kilka postów w tym temacie 🙂
Skąd ja to znam 🙂
Z potrzeby określenia, po latach zmagania się z „ale co chcesz robić”, spiełam swoj multipotencjał klamrą – chcę rozumieć ludzi i móc się z nimi dogadać. I od lat pięknie mi to działa… ale wypracowanie tego rozwiązania trochę mi zajęło.. a po drodze nabywałam doświadczenia i umiejętności 🙂 i wypracowałam metody pomagania innym w porozumiewaniu się. Nie narzekam ;D
With joy,
Paulina
Ja dopiero w tym roku odkryłam, że jestem osobą multipotencjalną. Prawdę mówiąc nawet nie przypuszczałam, jak ta świadomość wiele we mnie zmieni. Nareszcie mam podstawę, coś konkretnego i potwierdzonego, na czym mogę budować swoją markę i siebie. Ile razy łapałam się na tym, że chcę robić wiele, pomysłów mam miliony i kocham robić nowe rzeczy. Spojrzenia i podejście innych zawsze mnie blokowały. Teraz nie będą, bo mam solidny argument, a jego zawsze mi brakowało w rozmowach z innymi. Tego wsparcia i zrozumienia także. Wiesz, że mi też wszyscy się dziwią, że mogę pracować na etacie i dodatkowo realizować inne projekty? Jeszcze tylko muszę znaleźć sposób, by mówić o tym głośno i będzie dobrze 😀
Cieszę się ogromnie z każdej osoby, która czuje, że może. Bo mogła i wcześniej ale rozumiem, że czasami taki argument jest potrzebny. A jak mówić o tym głośno? GŁOŚNO!
Powodzenia Felicja <3
Potrzebowałam takiego argumentu. Wszyscy mówili: „Musisz coś wybrać. Nie możesz robić kilku rzeczy równocześnie. Trzeba być specjalistą. Jak ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego” itp.. Wiesz, miewam problemy z argumentowaniem swoich wyborów, celów, czy poglądów. Dlatego tak ważne było dla mnie to określenie, że jestem osobą multipotencjalną. Mogę i nie mam oporów!
Dziękuję Kochana :*