Czy można mieć zbyt wiele pomysłów na życie? Zbyt wiele pasji i zainteresowań? Czy zawsze trzeba wybierać jedną i na niej się skupiać aż po grób? Tak. To były pytania retoryczne.
Poznaj Gosię. Gosia od najmłodszych lat była bardzo aktywna – to nawet normalne wśród dzieci. Od 5 roku życia chodziła na basen, malowała i książki czytała. Tak naprawdę czytała, odkąd sięgnie pamięcią.
cierpienia młod(ego)ej...Gosi
Gosia, podobno zaczęła czytać w wieku 5 lat (podobno – konkretnie to nikt nie pamięta, bo Gosia, w pamięci bliskich, czytała od zawsze). Przed rozpoczęciem pierwszej klasy szkoły podstawowej, przeczytała już wszystkie podręczniki przeznaczone dla pierwszoklasistów. Nie było ich za dużo więc w ruch poszły też te z klasy 8, po starszym bracie.
Ponieważ ulubionym miejscem Gosi była biblioteka szkolna, zaproponowano jej aby przychodziła pomagać. Owijała książki w szary papier, układała alfabetycznie na regałach i czytała. To w bibliotece i dzięki książkom, zafascynowała się historią, później fizyką i astronomią, a w trakcie lekcji geografii – pokochała Paryż. Oczywiście nieobce były jej również, rozrywki rówieśników. Zbierała karteczki (miała największą kolekcję w klasie), malowała, śpiewała, nawet sportem jeszcze nie pogardzała.
Gosia jednak, już nie chciała być lekarzem. Ani policjantką. Pływać przestała lata wcześniej, bo podobno była za gruba, aby trenować wyczynowo, choć wyniki miała lepsze od szczuplejszych koleżanek – to chyba temat na osobny post o podcinaniu skrzydeł.
Często słyszała, że ma słomiany zapał. Początkowo pół żartem – pół serio, z czasem w formie wyrzutu, a nawet obelgi. A Gosia przecież nikogo nie krzywdziła, po prostu szukała. Gdzieś w głębi siebie, dała sobie przyzwolenie na poszukiwania. Jednak, gdy w liceum usłyszała najgorsze pytanie świata:
Rozpłakała się, bo nie wiedziała. A inni wiedzieli. Ona chyba też powinna, prawda?
Gosia przestała czytać książki i uczyć się przestała. Wymyśliła, że może jak nie zda matury* to nikt nie będzie od niej oczekiwał wyborów. Nie będzie oczekiwał deklaracji. Tej jednej i na całe życie.
multipotencjał
Odkąd siegnę pamięcią mam kompleks. Kompleks zbyt wielu zainteresowań. W szkole miałam prawie same szóstki i to niezależnie czy mowa o matematyce, czy języku polskim. Tak. Fizykę i chemię też lubiłam. Cokolwiek zaczynałam, wkręcałam się niemiłosiernie aż do momentu, gdy temat mnie znudził – wówczas odpuszczałam. Albo inaczej. Chciałam odpuścić, ale jednocześnie nie chciałam pokazać innym, że znowu z czegoś rezygnuję więc jeszcze próbowałam. Bez większego entuzjazmu.
Rodzice często definiowali moje zajawki jako słomiany zapał, ale też nigdy nie odmówili pieniędzy, gdy informowałam o kolejnym superpomyśle, czy drugim kierunku studiów. Bo nawet jeśli znudzona w końcu odpuszczałam, to nabyta wiedza i umiejętności pozostawały. Czy ktoś wtedy słyszał o multipotencjale? Być może. Ja na pewno nie, pomimo, że psychologia była mi bardzo bliska.
co to?
Multipotencjał to naturalna predyspozycja do angażowanie się w różne obszary, w większości ze sobą niezwiązane, intensywna zajawka i odpuszczenie, po to by zgłębiać kolejne. To cecha wrodzona, która predysponuje cię do intensywnego przyswajania informacji z różnych obszarów.
W dużym uproszczeniu, mówi się, że na świecie istnieją dwa typy ludzi. Pierwsi to ci którzy wiedzę z jednej, wąskiej dziedziny zgłębiają, tworząc z niej swoją specjalizację – to często naukowcy i eksperci. Drudzy to ludzie, którzy nie chcą jednej specjalizacji, ewentualnie tworzą nową, powstałą ze styku kilku innych. To ja.
przykład
Aby nie przedłużać skupię się tylko na moich doświadczeniach zawodowych, bo tych pozazawodowych mam 2x więcej i trochę możesz podejrzeć na Instagramie.
Moje pierwsze, poważne zainteresowania zawodowe to szeroko rozumiany HR i ZZL, w tym procesy rekrutacyjne oraz szkolenia i to z najróżniejszych obszarów. Wkręciłam się w tematykę procesu grupowego i tworzenie programów szkoleniowych. Przy projektowaniu kolejnych, zapragnęłam by były nie tylko mądre, ale też ładne – pochłonęło mnie więc projektowanie graficzne. Wyspecjalizowałam się w web designie więc całkiem „naturalnie”, założyłam firmę i zaczęłam robić strony internetowe. Na skutek swoich rozległych zainteresowań i trochę jako zebranie wszystkiego w całość, zaczęłam blogować. W konsekwencji stworzyłam kolejną markę, a dodam, że nie mam 100 lat i liczę, że ze 66 jeszcze pożyję.
Gdy coś mnie zainteresuje, zgłębiam dniami i nocami, czytam wszystko co wpadnie mi w ręce, szukam analogii, zależności i prawidłowości. O takich osobach jak ja mówi się, że są ludźmi renesansu. Są wszechstronne, a dzięki doświadczeniu w różnych obszarach, mogą tworzyć wspaniałe zespoły projektowe z osobami-ekspertami z pierwszej grupy, o czym też wspomina w swoim wystąpieniu Emilie Wapnick. Sprawdź koniecznie, bo to doskonały materiał jako intro do zagadnienia. I pierwszy krok do zrozumienia.
na opak
Lubimy ludzi sobie podobnych. Nie lubimy, a w delikatniejszej wersji, nie rozumiemy osób odmiennych. Zatem. Tak. Zdecydowanie w wyobrażeniu wiele osób, trzeba być ekspertem w jednym obszarze. Jest jedno ale. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby być specjalistką w kilku.
To, że jestem multipotencjalna nie oznacza, że robię coś byle jak. Z uwagi na moją inną przypadłość, każdy z moich obszarów zawodowych wykonuję na bardzo wysokim poziomie. Inaczej nie potrafię. Przepraszam jeśli moja pewność siebie kogoś dotknie, ale ja po prostu widzę, więc wiem. Jednocześnie wiem, czego nie wiem.
Jestem zdecydowanie osobą multipotencjalną i teoretycznie powinnam się cieszyć. Inaczej. Ja się cieszę. Od jakiegoś czasu. Ale kiedyś, gdy łapałam kolejne zajawki na różne obszary od chemii, przez logikę, historię starożytnego Rzymu, zwierzęta (chciałam też być weterynarzem lub behawiorystą), snowboard, longboard, andragogikę i w pewnym momencie, po prostu mi się nudziły – nie chciałam się z tym pogodzić.
Brnęłam na siłę, a jak się łatwo domyślić – z marnym efektem. Nie pamiętam już ile lat zajęło mi pogodzenie się z faktem, że nie dla mnie świat nauki (chociaż właśnie przygotowuję się do doktoratu). Dla mnie kreatywność, innowacja, nowość. Tak. Nowość. To jest to, co kręci mnie najbardziej.
W pogoni za pasją, tą jedną jedyną – nie zauważyłam, że moją supermocą jest, jakby to powiedział Ross z Przyjaciół:
Sama siebie stopowałam, na siłę trzymając się jednej dziedziny, bo też zewsząd słyszałam, że tak trzeba, że bycie specjalistą w więcej niż jednym obszarze nie jest możliwe. Bo jak to tak? Grafik i prawnik? Matematyk i artysta? Lekarz i muzyk? A jednak. Życie pokazuje, że to jest możliwe. Bez straty dla jakości, a wręcz z korzyścią dla ludzkości.
Tak naprawdę to te rozległe doświadczenia powodują, że jestem łakomym kąskiem na rynku pracy. Masz podobnie? Też jesteś. Chwal się tym na każdej rozmowie rekrutacyjnej, mądra HRabina doceni. Niemądra pozostanie…niemądra.
.
Bardzo nie chcę by dziewczynom z multipotencjałem, takim jak ja i TY – umniejszano i zamykano drogę do poszukiwań. Wmawiano, że jesteśmy bylejakie, a nasza praca jest mniej warta. Dlatego będę mówiła o tym głośno i poszukam sposobu by z tym walczyć.
A kto szuka, ten znajdzie. Czasami nawet więcej, niż początkowo zakładał.
with L O V Ę
magda (w czasach podstawówki i liceum nazywana Gosią, jak podejrzewam na cześć wokalistki zespołu Lombard)
*pomimo usilnych starań, maturę zdałam bez większych problemów
Och jakbym o sobie czytała… 🙂 Możemy sobie piątkę przybić, Magdo! 🙂
Wiedziałam, że jest nas więcej <3
Ja też! 🙂
W końcu nowy wpis!!! Jeszcze nie przeczytałam, ale już mówię, że bardzo się cieszę na niego!
Prawda? A taaaak mi było ciężko się do niego zabrać po tej długiej przerwie. Blogometamorfoza i przeprowadzka mnie pochłonęły, mam nadzieję, że uda mi się wyrobić jakąś nową rutynę w temacie blogowania <3
Psssss miłej lektury <3
The same here!!! Duże rzeczy w życiu potrafią nieźle nabroić w blogowej rutynie, też wsiąkłam teraz w planowanie swojego blogowego życia! 😀
OMG. Co za wpis. A ja ciągle sądziłam, że jestem niezdecydowana. A przez ostatnie kilka dni ta chęć robienia wszystkiego w ogóle spędza mi sen z powiek i paradoksalnie nie pozwala działać.
Chciałam iść na wokal, być pianistką, matematykiem, składałam do LO też na biol – chem, bo może będę lekarzem, a może filologiem, a może rosyjski, bo uwielbiałam ten język, tańczyłam tańce ludowe, koniec końców poszłam na architekturę (bo to tak zgrabnie łączy ścisłe z artystycznym), i tylko fotografia się mnie tak mocno trzyma, chociaż po drodze projektowałam też nieduże grafiki i stawiałam strony na wordpressie. Nie tylko swoje. I pisałam artykuły. No i bloga też mam w sumie. I czytam dziesiątki książek rozwojowych, bo co jak co, ale rozwój osobisty to mnie jara jak nie wiem co! Psychologia tak samo. I do tych zdjęć to fajnie byłoby jednak coś jeszcze dorzucić, jakieś własne produkty, projekty, czy coś. Bo czego jak czego ALE NUDY NIE ZNOSZĘ.
Wielokrotnie powtarzałam, że jeśli mnie coś uśmierci w pracy, to brak różnorodności. I zawsze cierpiałam, kiedy ktoś krzyczał, że blog – to musi być specjalistyczny. Człowiek to samo!
No, koleżanko. Zrobiłaś kolejny wybuch w mojej głowie. Jak tu żyć teraz?
Tak. Tak. Tak. Ja nawet też jedną noga byłam na filologii, bo język rosyjski taaaki cudny, a nuda to najgorsze co może mnie spotkać. Żeby nie było, przemęczać się nie lubię, a bardziej od pracy to kocham tylko nicnierobienie, wiadomo, ale moje NIC to i tak taaaak dużo, że byłby kolejny post <3
Mam wrażenie, że jak ktoś zajmuje sie obszarem kariery to dopasowałby wpis do siebie:-)
Też miałam i mam podobnie 😀 Skończyłam studia magisterskie, potem jeszcze trzy kierunki podyplomowo, bo ciągle coś mnie interesowało 😀 I też zawsze słyszałam, ze mam słomiany zapał. Z wiekiem nauczyłam się po prostu kończyć to, co zaczynam, chociaż nie zawsze mi się udaje (np. nie zrobiłam do dzisiaj prawa jazdy). W każdym razie chcę dać mojej córce możliwość próbowania wielu rzeczy bez wytykania jej słomianego zapału 😉
O właśnie tak sobie myśle, że to piękne wyzwanie macierzyństwa, dać dziecku nie tylko wybór ale też przestrzeń do poszukiwań <3
Lepiej ciągle odkrywać nowe niż tkwić w jednym miejscu. Tylko wtedy mamy szanse na rozwój. Zdecydowanie dołączamy do teamu „multipotencjalni”:)
Jestem połączeniem rodzeństwa Rossa i Moniki – głód wiedzy + zapędy do rządzenia, perfekcjonizmu i nikłe ślady pedantyzmu (nad porządek stawiam święty spokój:)).
Czego ja nie robiłam. Śpiewałam, malowalam, gralam w teatrze, rezyserowalam imprezy szkolne i wydawalam gazetkę. Atlas świata był moją ulubioną książka, zaraz obok gazetek o dinozaurach (tu spokojnie mogłam dyskutować z Rossem:)). Potem zachwycalam się Panem Tadeuszem i Emancypantkami. Dwie książki standardowej grubości dziennie – pikuś!
Potem 2 kierunki studiów, bo na jednym było nudno. Kurs WordPressa, projektowania wnętrz i lekcje online photoshopa z najdziwniejszymi efektami. W międzyczasie wdrazalam CE w firmie elektronicznej i sprzedawalam oswietlenie LED. Kiedy pytają mnie, na kiedy planujemy 3 dziecko, odpowiadam, że spełniłam się już jako matka i kolejne (o ile nie byłoby chłopcem), by mnie znudziło. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie w domu z dzieckiem:)
Patrz w ogóle o tym nie pomyślałam w kontekście macierzyństwa, bo jeszcze nie mam tych doświadczeń. Ale. Ma to sens <3
Mam trochę podobnie: też rzucam się na wiele rzeczy, a później olewam. Mąż nawet twierdzi, ze zwykle robię to o krok od profesjonalizmu w danej dziedzinie, wiec z wszystkiego zawsze jestem zaawansowanym amatorem. Czy to przechodzi?
Oj oby nie <3 A co do amatora vs. profesjonalisty to też o tym pisałam, bo to bardzo subiektywne i cienka granica :)
Mega wciągnął mnie ten artykuł, bo to jest tak totalnie o mnie! Zawsze miałam mnóstwo zainteresowań, od tańca, malarstwa poprzez grę na instrumentach, aż po nauki ścisłe. Zawsze kochałam matematykę i fizykę, byłam w tym dobra, a wygrywałam olimpiady z polskiego. Pierwszy stopień studiów na politechnice, a magisterka na uczelni ekonomicznej. I ciągle się jaram nowymi rzeczami, lubię się uczyć. Za to ile nocy nieprzespanych myśląc co ze mną będzie, ile wściekłości na swój słomiany zapał, ile niepewności… W sumie dopiero niedawno to zaakceptowałam i żyję w świadomości, że jeszcze wszystko może się u mnie zmienić i paradoksalnie daje mi to teraz spokój i poczucie, że cokolwiek się będzie działo, będzie ciekawie i z łatwością się dostosuję do nowych sytuacji 🙂 Dzięki Magda. To ważny wpis, który pomógł mi sobie to jeszcze poukładać w głowie 🙂
Oj to doskonale, porządek w głowie „musi” być – misja spełniona 🙂
Cieszę się niezmiernie jak czytam takie historie, jak Twoja. Oczywiście wiedziałam, że jest nas więcej, ale teraz mam namacalny dowód w komentarzach.
A to, co w ogóle jest bardzo fajną korzyścią z multipotencjału to dokładnie tak jak napisałaś „cokolwiek się będzie działo, będzie ciekawie i z łatwością się dostosuję do nowych sytuacji”. Otóż, otóż <3
Ja nie wiedziałam kim chcę zostać. Nie wiedziałam jakie studia skończyć. Do niedawna nie miałam nawet hobby! Nie przeszkadzało mi to 🙂 Teraz mam kilka pasji i jest mi z tym jeszcze lepiej 🙂
Jakże mocno jestem zakręcona na najróżniejsze zainteresowania, tak bardzo ciekawi mnie świat, ludzie, zajęcia, przygody. Ciągle czegoś nowego poszukuję, to takie przyjemne. 🙂