Cena i sposób jej kształtowania to często temat tabu. Nie tutaj. Dlatego drogie przedsiębiorcze, czas się ogarnąć – porozmawiajmy o waszych cenach.
Bardzo często ceny zaniżane są po to, by były kilka groszy niższe niż u konkurencji. Po to, by hasłem reklamowym ogłosić u mnie najtaniej w mieście. A wszystko to sprowadza się do jednego – pozyskania jak największej ilości klientów.
Ta strategia nie jest zła, po prostu przyciąga konkretny typ klientów. Bo zaniżanie cen to chyba najszybsza metoda ich pozyskania. Moim jednak zdaniem nie sztuka pozyskać klienta – sztuką jest pozyskać tego, na którym nam zależy. W rezultacie osoby, które tę strategię przyjęły, najbardziej szkodzą sobie, pracując za cenę, często niższą, od poniesionych kosztów. Oczywiście wiem, że to też sposób na wykoszenie konkurencji tylko czy oby na pewno, na tym etapie, chcesz się jej pozbyć?
Bardzo często zaniżamy nasze ceny, gdy bardzo lubimy swoją pracę. To często konsekwencja zarabiania na pasji. Ponieważ stosunkowo łatwo nam przychodzi wykonanie usługi i co najlepsze, sprawia nam to przyjemność – nie wyceniamy swojej pracy adekwatnie, do wartości jaką daje klientowi, czy choćby ogólnej wartości rynkowej. To etap, przez który przechodzi, chyba większość początkujących przedsiębiorców zarabiających na pasji. Moim zdaniem to też jedna z wiodących przyczyn, dla których firmy zamykają się w ciągu pierwszych, dwóch lat swojej działalności.
To Paweł Tkaczyk napisał kiedyś, aby nie zaniżać cen tylko dlatego, że kochasz swoją pracę. I to wszystko prawda, zgadzam się absolutnie. Jednak muszę dodać od siebie, drugą stronę medalu. Nie zawyżaj cen tylko dlatego, że swojej pracy nie lubisz i nie daje ci satysfakcji – klient nie powinien płacić, ani rekompensować ci twojej frustracji, spowodowanej bałaganem w życiu zawodowym.
Ogólnie zawyżanie cen to śliska sprawa, a zawyżanie jako próba zbudowania swojego „prestiżu” w oparciu o cenę produktu to dla mnie po prostu manipulacja.
Taka strategia działania to dowód na krótkowzroczność, bo nie da się w ten sposób zbudować biznesu relacyjnego, zorientowanego na potrzeby klienta. Fakt. Nie każdemu pewnie na tym zależy, ale jako idealistka, dla której również w biznesie najważniejsze są uczciwe relacje z klientami, odczuwam wewnętrzny sprzeciw wobec:
To prawda, że pewna grupa klientów lubi mieć produkty niedostępne dla każdego, stąd popularność np. torebek Birkin. Tylko zdecydowanie uważam, że za elitarnością powinna iść jakość i ugruntowana marka, w przeciwnym razie powyższa strategia to bardzo duże nadużycie, żeby nie powiedzieć rodzaj oszustwa.
Tak to już jest w głowie konsumentów, że cena niska kojarzy nam się z niską jakością, a wysoka – z wysoką. Otóż. To nigdy nie było tak proste, bo na cenę składa się o wiele więcej elementów niż czas realizacji, sposób wykonania i wykorzystane materiały. Mimo to, bardzo często, cena wykorzystywana jest do tego, aby dowieść wysokiej jakości produktu, nieświadomym (potencjalnym) klientom.
Przykładem niech będą wszelkie firmy sprzedające odkurzacze, patelnie czy magiczne kołdry za 6k. Głównie emerytom i głównie na raty – chyba już wiesz skąd ta grupa docelowa.
moim zdaniem
- pierwsza strategia jest skuteczna w krótkiej perspektywie, chociaż ze stratą dla samego wykonawcy. Nie jest jednak podszyta złą intencją więc OK.
- druga związana jest tak naprawdę z brakiem umiejętności wyceny więc zapewne ulegnie zmianie wraz z nabytym doświadczeniem.
- trzecia to grubsza sprawa, bo w równi pochyłej prowadzi do problemów, również natury emocjonalnej i psychicznej zw. z wypaleniem zawodowym.
- czwarta i piąta natomiast to manipulacja i przekłamanie, a tego nie lubię najbardziej – zła intencja już na starcie, jednorazowy strzał i w konsekwencji brak poszanowania stałego klienta. Bo przecież każdy prędzej czy później zorientuje się, że został zmanipulowany i odejdzie.
cena
Lubimy się? Ja ciebie też♥ Jeżeli chcesz żeby nasz związek wszedł na kolejny level, koniecznie polub pracowity blog na Facebooku i Instagramie. Myślę, że sądzę, że warto.
35 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Ja niestety mierzę się ze złą wyceną z pkt 2… Ale to naprawdę trudne, aby dobrze wycenić swoją pracę, gdy się ją kocha 🙂
Absolutna zgoda, jest to trudne, ale jakże warto! <3
Fantastyczny wpis. Pozwolisz, że odpowiem jako on a nie ona 🙂 często jak maluję na zlecenie to raczej wariant 2. I z biegiem lat i moich umiejętności podwyższam cenę 🙂
I to jest bardzo piękna strategia oparta na doświadczeniu. Uczciwie, z korzyścią (hope!) dla wszystkich stron 🙂
3 punk – zupełnie się w Tobą zgadzam! 🙂
Pozdrawiam
Stosujesz?
Bardzo ważny głos. Też uważam, że nie powinno się robić nieuczciwych praktyk. Dobra jakość musi kosztować i tyle.
W firmie, w której pracuję, problem nr 1 jest częsty i łączy się z trudnością w oszacowaniu godzin poświęconych projektom. Niezależnie od doświadczenia zachcianki klientów trudno przewidzieć.
Ale chyba podpisujesz umowy zawierające specyfikację? Wówczas zachcianki zawsze bardzo chętnie, ale po realizacji pierwotnych ustaleń. No i też muszę przyznać, że nie jestem fanką rozliczenia godzinowego, żeby nie napisać, że absolutnie i nigdy na takie się nie zgadzam.
W tym wypadku jestem szeregowym pracownikiem, który umowy nie podpisuje. Ale kierownicy projektu zwykle się zgadzają na zachcianki i terminy klienta po to, żeby dostać kolejne zamówienie i więcej pieniędzy.
Racja, chociaż czasem ciężko nie próbować np. zaniżyć cen znajomym, bo „przecież to znajomi”…
Oj to moi znajomi mają ze mną niefajnie, gdyż nigdy przenigdy nic im nie zaniżam. Jedyny plus z tej relacji to ew. przyśpieszenie realizacji, ale i to niezbyt ochoczo. Natomiast wdrożenie zawsze celebrujemy hucznie przy Prosecco <3
Bardzo przydatny wpis, kilka punktów dało mi do myślenia 🙂 Cieszę się, że odkryłam ten blog, na pewno zostanę tu na dłużej 🙂
W takim razie też się bardzo cieszę i zapraszam częściej 🙂
Fajnie napisane. Moja zasada nr 1 kiedy zakładałam firmę: Nie konkurować ceną! Udaje mi się to utrzymać, jednak z innej strony mam problem z wyceną. Najczęściej przejawia się to tym, że zgłasza się do mnie klient, a ja sobie myślę: Oooo bloger/ka (najczęściej matka) dopiero co zaczyna, to.może taniej jej wycenię, przecież ma tyle kosztów i zapewne jeszcze za bardzo nie zarabia na tym…
Nazywam to wycena na litość. Mam chyba za miękkie serce 😉
Wycenę na litość dopisuję do listy niepolecanych strategii 🙂 I to też zapewne tylko do czasu, kiedy mamy luzy w grafiku, bo później to raczej zmieniamy kryteria wyboru zleceń 🙂
Eh no i co i ja w dwójce jestem, ale ostatnimi czasy podchodzę do tego bardziej konstruktywnie i starm się zakładac sobie margines 😉
Z sukcesami? Stawki poszły w górę? Bo to też nie ukrywam, może skutkować jeszcze większą przyjemnością <3
Ja cierpiałam na przypadłość wymienioną w pkt. 1. Wyszło mi to na dobre, bo na brak chętnych nie narzekałam, a byłam studentką, więc nawet takie pieniądze były dla mnie czymś znaczącym.
A czy tamci klienci są nadal klientami, pomimo, że jak sądzę, podniosłaś już swoje stawki?
1 i 2 zamiennie… Chyba powinnam przemyśleć mój sposób działania…
Myślę, że nie zaszkodzi 🙂
Jestem zdania, że za dobrze wykonaną pracę należy się dobra zapłata.
A jaka to dobra zapłata?
Taka, żeby osoba zarabiająca była zadowolona.
Ależ to proste 😉 Pojawia się zatem drugie pytanie, może nawet kluczowe – jaka to dobrze wykonana praca? 😉
Zaniżanie ceny, żeby zdobyć klientów, ma według mnie krótkie nogi. Klient,który kieruje się wyłącznie ceną jest nielojalny i prędzej czy później, wybierze tańszego dostawcę.
Dałaś do myślenia. Ja trzymam się mniej więcej cen, które ma konkurencja w mojej miejscowości. Jednak muszę przyznać, że lubię to co robię i niestety niejednokrotnie daje się namówić klientom na spory rabat, a potem nie czuła się z tym dobrze. W mojej branży jest jeszcze opcja robię mniej, ale jednostkowo drożej i to się sprawdza. Klienci to lubią.
I poruszasz ważny wątek. Gdy zaniżamy stawki, spada tez nasza motywacja, a przez to często i jakość realizacji.
A gdybyś mogła trochę doprecyzować „robię mniej, ale jednostkowo drożej”, bo nie wiem czy dobrze rozumiem 🙂
Ostatnio bardzo często wracam do Twojego bloga. Spodobało mi się jak piszesz, teksty są czytelne. Czekam na następny post!
Oh to bardzo przemiłe, a nowy post „się pisze” 🙂
Czekam.
Jak „się napisze” to z pewnością zajrzę. 🙂
Czytałem, świetne.
Mnie żadna wycena nie dotyczy, bo biznesu nie mam. Ja tylko marzę o własnej działalności i interesuję się tematami związanymi z marketingiem, public relations itd. 🙂