Gdy zaczęłam pisać o swoim planerze, obok licznych obiekcji, regularnie powraca jedno pytanie: od czego zacząć? A że pytań bez odpowiedzi pozostawiać nie lubię – pędzę z wyjaśnieniami.
ustal swoje priorytety
przetestuj
Jak zacząć prowadzić Bullet Journal
Jak zacząć prowadzić Bullet Journal
Jak zacząć prowadzić Bullet Journal
kurs Lazy BuJo
na zakończenie
31 Komentarze
POROZMAWIAJMY
BuJo odkryłam dzięki koleżance pod koniec zeszłego roku i zakochałam się w nim – cały okres świąteczny spędziłam na jego planowaniu i tworzeniu. Pokochałam go za to właśnie, o czym piszesz – za to, że może być dokładnie taki, jak mi się podoba. Doceniam różne kursy i podpowiedzi, ale przyznam, że nie chciałabym przy jego tworzeniu korzystać z jakichkolwiek zbyt konkretnych sugestii – największa frajda to odkrywanie możliwości BuJo na własną rękę. Po pierwszym roku już wiem, co w kolejnym Bullecie na 2019 zmienię, a na razie co jakiś czas dochodzą mi nowe punkty do stworzenia (inne zaś okazują się niepotrzebne).
Jestem BuJonistką – i mam ochotę uścisnąć wszystkie BoJonistki jako współwyznawczynie najwspanialszego planera świata. A własny BuJo noszę niemal zawsze ze sobą.
To absolutnie tak jak ja, wszędzie ze mną i już w zasadzie nie wyobrażam sobie innego 🙂
Bullet Journal jest ze mną już prawie rok i stał się nieodłącznym elementem w zasadzie mnie i mojego codziennego planowania. Niesamowite narzędzie i pomocnik. Najlepsze jest to, że nie musimy marnować kartek, zostawiać wolnych luk, kiedy danego dnia nic nie piszemy, tylko jest to planner totalnie nasz i tworzymy go „pod siebie”. Całkowicie spersonalizowany. W momencie kiedy wypracujemy swój własny system, który najlepiej nam się sprawdza, plus dwieście do produktywności 🙂
Absolutna zgoda. U mnie to moje centrum dowodzenia 🙂 Tylko przy projektach zespołowych korzystam z Asany, a tak to w zasadzie niczego więcej nie potrzebuję.
Świetne sa teraz wszelkiego rodzaju planery, ja od lat planuje, chociaż jest to zwykły kalendarz:-)
Lubię planować, ale najczęściej robię to z dnia na dzień i potrzebuje do tego tylko kartki i długopisu. Grunt żebym wiedziała, jakie zadania mam do wykonania 🙂
Jeżeli nie planujesz średnio-, i długoterminowo to faktycznie nic więcej Ci potrzebne nie jest, bo w tym cały jest ambaras, że każdemu zgodnie z potrzebą 🙂
U mnie zawsze sprawdza się zapisywanie na karteczki h i noszenie konkretnej przy sobie.
Jeśli się sprawdza, doskonale 🙂
Bardzo podobają mi się takie spersonalizowane kalendarze, ale nie umiem się za to zabrać. Raz, ze nie mam czasu, dwa, że nie ma zdolności plastycznych.
Zdolności plastyczne nie są wymagane, bo najistotniejsza jest funkcjonalność, czasu tyle ile w każdej innej formie planowania. Pytanie czy planujesz i czy dotychczasowa forma się sprawdza, jeśli tak – nie ma tematu, korzystaj z niej dalej.
Bullet Journal to naprawdę super sprawa 🙂 Pozdrawiam i super post!
Odkąd pamiętam prowadziłam swoje osobiste dzienniki, w którym były miejsca na moje plany, zapiski oraz przemyślenia. A teraz to stało się na tyle popularne, że nawet swą nazwę uzyskało. 😀 Czuję się jakbym była jedną z prekursorek takich nie oficjalnych. 😀
Najważniejsze by Bujo było czymś indywidualnym i praktycznym – nie kopią modnego trendu.
Tak sobie myślę, że najważniejsza jest jednak jego funkcjonalność. Sprowadzanie całej metodologii do dziennika z osobistymi zapiskami jest nazbyt dużym uproszczeniem.
Ja mam swój kalendarz, z którym się nie rozstaję 🙂 Świetnie się sprawdza 🙂
Mnie jakoś zawsze odstraszało od tych planerów, kilka razy nawet kupiłam i nie zapisałam tam ani słowa, być może też dlatego, że zbyt szybko się nudzę. Mam kalendarz w którym zapisuję co muszę zrobić na bieżąco, ale również bez jakieś „spiny”, że jak nie zapiszę, to już katastrofa i z pewnością o tym zapomnę. Fajna inicjatywa, ale raczej nie w moim klimacie 😉
Podajesz główny powód dla których zrezygnowałam z kalendarza na rzecz własnego planera. Tak czy inaczej – doskonale – fajnie, że mamy tyle opcji, aby każdy znalazł najwłaściwszą dla siebie.
nie wiedziałam że jest taki kurs
U mnie tradycyjnie, zestaw kolorowych karteczek, czasem zapisków na chusteczkach, i oczywiście trzy tablice, każda na inną dziedzinę, którą akurat się zajmuję. 🙂
kusi mnie prowadzenie bullet journal ale to chyba nie dla mnie
A dlaczego tak uważasz?
W sumie dobre podsumowanie.
Sama od jakiegoś czasu planuję założyć sobie billet journal, co by bardziej się zmotywować do pracy i nie marnować czasu. W końcu każdy sposób na działanie jest dobry.
Otóż dokładnie.
Ja ciągle planuję i spisuję, ale nie znalazłam jeszcze idealnej metody… Czas poznać bliżej te twoje metody 😀
Polecam, rekomenduję – brak zadowolenia z dostępnych form skłonił mnie do stworzenia własnej, może sprawdzi się i u Ciebie.
Każda strona Twojego planera jest jak dzieło sztuki, Magda. Naprawdę z wielką przyjemnością się go ogląda. Myślę, ze kurs jest fajny i pewnie wiele dziewczyn skorzysta dzięki uczestnictwu w nim.
To w takim razie bardzo użyteczna sztuka, dziękuję za miłe słowa <3
Bullet journalling omijałam szerokim łukiem m.in. dlatego, że stał się tak modny! Przez co miałam wrażenie, że to trochę pic na wodę. Chyba jednak zaczynam zmieniać zdanie. Nie wiem jednak, czy to by się u mnie sprawdziło, gdyż planować lubię, kiedy „mam wenę”. W innych przypadkach nie za bardzo. Być może dlatego, że kojarzy mi się to (niesłusznie) z nadmierną kontrolą.
A (złoty) notes Leuchturm miałam i byłam bardzo zadowolona 🙂 Jednak kiedy piszę w zeszycie za 8 ziko presja, aby „było ładnie” się zmniejsza i wrasta przestrzeń dla kreatywności.
Dlatego ja postawiłam na funkcjonalność i lazy styl, a nie artyzm. A jeżeli planować lubisz, gdy „masz wenę” to chyba właśnie BuJo sprawdzi się najlepiej, bo w gotowych planerach będziesz tylko miała poczucie zmarnowanych kartek w dniach, w których weny nie miałaś.
Kolejny raz zaglądam na tego bloga i kolejny raz przekonuję się, że „Myślę, że sądzę, że warto”! Bu-Jo jest teraz super na czasie i powstaje tyle szitu na ten temat, że szkoda to oglądać/czytać. Większość osób skupia się na kolorze kropek i wklejaniu naklejek z ciasteczkami, albo jedynym dopuszczalnym rozkładzie dni i tygodni w notatniku. Pani podkreśla najważniejsze, co wcześniej mi się nie przewinęło: cel. To jest przecież najważniejsze
Zgadza się to najważniejsze, niemal we wszystkim co robimy – cieszę się, że to dostrzegłaś i zapraszam częściej 🙂