Z Bullet Journalem jest tak, że w sumie fajnie, ale skąd wziąć na to czas? Wygląda super, ale jak zaplanować przyszłe wydarzenia? Inaczej mówiąc. Na myśl o planowaniu z BuJo pojawia się mnóstwo wątpliwości i pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź. Zatem. Przybywam z pomocą.
Ostatnio na Instagramie i Facebooku poprosiłam o wybór tematu dot. Bullet Journala, który omówię w pierwszej kolejności w ramach moich listopadowych BuJo-postów.
Do wyboru były tematy dot. planowania przyszłości, BuJo-narzędzi i najczęściej występujących przekonań, które powstrzymują przed rozpoczęciem planowania z Bullet Journalem. Wyszło jak zawsze czyli prawie po równo z delikatnym wskazaniem na planowanie przyszłości. Ale. Zacznę od obiekcji. Na opak♥
Zanim jednak przejdziesz dalej, mam jedną prośbę. Zapisz wszystkie obiekcje, które przychodzą ci do głowy na myśl o planowaniu z Bullet Journalem. Zebrałam ich od swoich czytelniczek już całkiem sporo, dlatego dzisiaj część pierwsza. Jeżeli wśród nich nie znajdziesz swoich, daj znać w komentarzu – omówię w ramach kolejnych części.
.przekonania ograniczające
Jeżeli na myśl o Bullet Jurnalu rodzą się w twojej głowie wątpliwości to dobry znak. Oznacza to bowiem, że temat cię interesuje, ale potrzebujesz jeszcze delikatnego impulsu, który przekona cię do tego sposobu planowania. Nie dam ci gwarancji, bo tak naprawdę sama musisz się przekonać, czy metoda ta sprawdzi się u ciebie. Ja przetestowałam i w 100% mogę polecić.
Dzisiaj już nie wyobrażam sobie inaczej, chociaż na początku też targało mną wiele wątpliwości. Przede wszystkim jedna. Czasochłonność. Z racji mojej zawodowo-blogowej aktywności nie mogłam sobie pozwolić na coś, co będzie mnie nadmiernie angażowało czasowo. Chodź. Podzielę się moimi spostrzeżeniami. I to jednocześnie pierwsza, najczęściej pojawiająca się obiekcja.
Zgodzę się. Prowadzenie BuJo może być bardzo czasochłonne. Ale. Nie musi.
To co najbardziej zabiera czas to ozdabianie plannera, a jak we wszystkim i tutaj należy pamiętać o nadrzędnym celu. Po co prowadzisz Bullet Journal? Po to by lepiej planować i organizować, czy po to by go ozdabiać? No właśnie. Istotną Bullet Journala jest planowanie, a wszelkie ozdoby, rysowanie, obklejanie, wycinanki i malowanie to element dodatkowy.
Masz czas? Działaj. Nic lepiej nie wpływa na planowanie (przynajmniej u estetek) jak świadomość, że to co robię jest zarówno praktyczne, jak i ciekawe wizualnie. Nie masz czasu? Skup się na praktycznej stronie. Zawsze ze wskazaniem na użyteczność, która pomaga w realizacji celów. Inaczej mówiąc. Minimalistyczne BuJo zawsze w trendzie.
Ale co zrobić, jeśli tak jak u mnie i u ciebie, czas zawsze w deficycie, a jednak chciałabyś żeby było miło dla oka? Wybierz taki styl prowadzenia BuJo, który nie wymaga wiele czasu. Do wyboru masz wyklejanki (to ja), watercolor, ilustracje, doodles, minimal z pięknymi, kaligraficznymi nagłówkami (to ja w przyszłości, hope!), zakreślacze i kolory. Możliwości jest naprawdę wiele, więc każdy znajdzie formę, dopasowaną do swoich (również czasowych) możliwości.
To samo tyczy się posiadanych rozkładówek. Nie masz czasu? Skup się na niezbędnych. Planowaniu miesiąca, tygodnia, czy codziennej liście to do. Wszelkie kolekcje, trackery, plan finansów czy kalendarz publikacji są fajne, ale pod warunkiem, że faktycznie są nam potrzebne. Pamiętaj, że nie musisz korzystać ze wszystkich opcji jakie znajdziesz u innych na Instagramie czy Pintereście. Największą przewagą BuJo nad klasycznymi plannerami i kalendarzami jest elastyczność i możliwość dostosowania do własnych potrzeb. Zrób to.
Ależ da się. I to na kilka sposobów. Temat plusów i minusów poszczególnych rozwiązań rozwinęłam w osobnym poście dlatego dzisiaj krótko o tym, z czego sama korzystam.
Po pierwsze. Future log. To tabela na kolejnych 6 miesięcy, najczęściej na początku całego Bullet Journala, w którym zapisuję różne zaplanowane wydarzenia, które nie mają jeszcze przypisanej miesięcznej rozkładówki. Lekarz. Wyjazd. Weterynarz. Konferencja. Bardzo proszę↓
Future Log
Future Log
Po drugie. Calendex. Połączenie 12-miesięcznego kalendarza ze spisem treści. Ja w Calendexie wypisuje też urodziny i święta, bo lubię mieć rzut oka na cały rok. Ale. Ogólnie chodzi o to, że gdy zaplanuję jakieś wydarzenie, spoza 6-miesięcznego future loga, zapisuje je na dowolnej stronie, a w Calendexie przy wskazanej dacie, zaznaczam tylko numer tej strony na której opisałam wydarzenia. Hmm. To chyba brzmi skomplikowanie. Ale zapewniam. Nie jest. Natomiast mam świadomość, że nie sprawdzi się u każdego, o czym za tydzień.
Po trzecie. Miks. Lubię papier, odręczne pismo i analogową formę organizacji jaką jest Bullet Jurnal, ale nie popadam w przesadę. Dla wszystkich wydarzeń cyklicznych jak np. wygasająca domena, powtarzający się format postu, cykliczne szczepienia Bombura wykorzystuję aplikację iCal, w której ustalam cykl i przypomnienie. Mam wówczas pewność, że na pewno nic mi nie umknie.
Tak całkiem otwarcie, początkowo było mi trudno ustosunkować się do tej obiekcji, bo sama już małolatą nie jestem, wiele moich znajomych i blogerek korzystających z BuJo, też nie jest – po prostu nie wiedziałam o co chodzi. Porozmawiałam jednak z jedną z czytelniczek, która napisała podobny komentarz i doszłam do wniosku, że to co najmocniej wpływa na to przekonanie to wygląd BuJo. Że skąd czas i potrzeba na jakieś malunki, rysunki, wyklejanki i inne takie?
Jak już wspominałam są różne style prowadzenia Bullet Journala. Mój raczej nie wygląda na BuJo prowadzone przez nastolatkę. A nawet jeśli, to co? Dla mnie to przede wszystkim niezwykle skutecznym narzędziem do planowania i organizacji, a nie zabawa. Chociaż jedno nie wyklucza drugiego. I na koniec jedna, ważna uwaga.
Wszystko fajne, co nam się podoba. Jeżeli masz ochotę na BuJo w różowych kolorach, proszę, nie ograniczaj się. Ma służyć i podobać się przede wszystkim tobie.
.
bujo
Tyle na dzisiaj. A teraz najbardziej na świecie chciałabym poznać twoje zdanie. Czy rozwiałam twoje wątpliwości, a planowanie z Bullet Journalem kusi cię i nęci, czy wręcz przeciwnie? A jeżeli nijak to dlaczego? Proszę podziel się swoim zdaniem w komentarzu. Najczęściej powtarzające się obiekcje, omówię w drugiej części artykułu. Ku ogólnej szczęśliwości♥
92 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Ja uwielbiam planowanie na papierze, więc BuJo przemawia do mnie całkowicie. Boję się tylko, że ta estetyczna część, bez której sobie takiego planera nie wyobrażam, wyprowadzałaby mnie czasem z równowagi. Bo co jeśli coś mi wyjdzie BRZYDKO? I później będę musiała patrzeć na taką nieidealną stronę :))
Oj to lejesz miód na moje serca, bo naprawianie błędów i pomyłek to też jeden z tematów, który na pewno poruszę. Zwłaszcza, że mam w tym już ogrom doświadczeń i czasami z takim zatuszowanym błędem wygląda lepiej niż bez😁
Ja postanowiłam wybrać kilka plannerów i zobaczyć co się u mnie sprawdzi. BuJo mi się podoba i rozważam go jako jedną z opcji, ale na razie decyduję się na gotowy planner.
A masz już wybrane któreś konkretne? Dopytuję, bo mam wrażenie, że przetestowałam chyba wszystkie 🙂
Tak, kupiłam WonderPlanner Daily dla rodziny, Happy Body Planner oraz Why Now w celu planowania bloga. Myślę jeszcze o Miss Planner, bo ciągnie mnie ten kolorowy design.
To absolutnie będę super wdzięczna jeśli podzielisz się swoimi przemyśleniami. Nie znam tylko Why Now, ale taki mocno ograniczony przestrzennie mi się wydaje. No bardzo mnie ciekawi co się u Ciebie sprawdzi, bo prawda taka, że tak jak ja w jednym Bullet Journalu możesz mieć dokładnie wszystkie te plannery. Tylko rodzinny mam ścienny, bo jednak nie chce żeby mi do BuJo ktokolwiek nadmiernie zaglądał 🙂
Planuję robić ich recenzje na blogu, jako taką małą odskocznię od kosmetyków :-).
I to będzie super 🙂
Trafiłam tutaj przez grupę, w której się znajdujesz i może Cię zaskoczę, ale nie miałam zielonego pojęcia o istnieniu BuJo. Zaglebilam się trochę w temat i uważam, że to naprawdę fajna sprawa. Sama wiem, że dla mnie największą przeszkodą byłby czas. No cóż, może kiedyś:) pozdrawiam!
Absolutnie mnie nie zaskoczyłaś, bo to wcale nie taki super popularny temat – no OK na Instagramie dosyć popularny, ale poza już mniej 🙂 Spróbuj, naprawdę uważam, że planowanie w Bullet Journalu nie musi być czasochłonne – przetestowałam na sobie 🙂
OD przyszłego roku będę potrzebować czegoś takiego niestety, bo powoli się we wszyzstkim gubię 😀
A obecnie korzystasz z jakiegoś planera?
obecnie korzystam jedynie z kalendarza, a jednak to za mało 😉
To absolutnie zapraszam do śledzenia moich poczynań w tym temacie. Zarówno na blogu, jak i Instagramie dzielę się sprytnymi i funkcjonalnymi rozkładówkami 🙂
Od dawna się zbieram do planowania, chyba włąśnie nadszedł ten czas
Prędzej czy później pewnie na każdego przyjdzie, powodzenia w pierwszych próbach. grunt to się nie zrażać 🙂
Nie jestem przekonana do takich narzędzi.
A korzystasz z jakiś innych? 🙂
Prowadzenie Bullet Journala bardzo mnie kusi ale nie mam pięknego charakteru pisma i wszystko co pisze jakos takie koslawe i mi się nie podoba. W dobie komputerów tak to jest
A próbowałaś pisać piórem albo bardzo cienkim (0.1) cienkopisem? Bo szczerze też nigdy nie lubiłam swojego pisma, a jednak przy piórze i cienkopisie zmieniłam zdanie 🙂
To zdecydowanie nie moja forma „rozrywki” 😉 Planować nie lubię, a jeśli już planuję – to aktywności na bieżący dzień 🙂 Nie lubię dalej wybiegać w przyszłość 😉
A tak z ciekawości zapytam, planujesz np. pielęgnację włosów? Tak mi się skojarzyło z Twoją nazwą, a sama też w BuJo rozpisuję np. całomiesięczną pielęgnację twarzy w 10 krokach zgodnie z zasadami koreańskiej pielęgnacji. Kiedy jakie kosmetyki w zależności od aktualnych potrzeb skóry i pory roku. Inaczej mówiąc BuJo nie służy do planowania tylko dnia/tygodnia/miesiąca tylko po prostu wszystkiego czego potrzebujesz łącznie z różnymi listami np. wishlista książek, kosmetyków, listy prezentów, kolekcje filmów, miejsc czy reż planetami pielęgnacji, jadłospisami, aktywnością fizyczną etc.
Plany pielęgnacji, jeśli już spisuję – to na blogu 🙂 Przeważnie jednak działam intuicyjnie, przez co nie robię notatek z pielęgnacji (tzn. w wersji papierowej;))
Zgoda, planowanie jest kluczowe
Super. A też planujesz? Czy raczej strony na spontanie?:)
Nie wyobrażam sobie już planowania bez bullet journala 🙂 Jak tylko poznałam tę metodę to nie miałam żadnych obiekcji, w głowie pojawiło się tylko „dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam” 😀
Osobiście bardzo lubię ozdabiać swój bujo (bo po prostu lubię ładne rzeczy ;)), ale jak nie mam na to czasu to staje się on super minimalistyczny, ale przecież, tak jak napisałaś, najważniejsze jest tutaj planowanie i realizacja celów 🙂
Otóż dokładnie. Nie mam czasu – minimal, mam czas – ogranicza mnie tylko wyobraźnia. Doskonale! A wrzucisz zdjęcie swojego BuJo? 💛
Jak mam czas, to staram się wyżyć na pierwszych stronach miesiąca i tam stworzyć coś ładnego 🙂 Reszta miesiąca już bardziej minimalistyczna, ale i tak coś tam ładnego lubię przemycić 😉
Takie dwa przykłady moich stron 🙂 Więcej mam na Instagramie 😉
https://uploads.disquscdn.c…
https://uploads.disquscdn.c…
Ojej jak cudnie, a lis i śledzik L O V E <3
Dziękuję <3 Śledzika zapożyczyłam od kogoś z grupy Bullet Journal na facebooku i od razu go pokochałam :D
Prowadzę swoją działalność już sześć lat i powinienem powiedzieć, że mam wszystko zaplanowane. Niestety często idę na żywioł i na razie nieźle mi to wychodzi. Próbowałem różnych zapisek, bo czasami mi się zdarza coś zapomnieć, ale nigdy nie zdawały egzaminu. Chyba jestem za dużym bałaganiarzem na takie rzeczy, albo po prostu lubię spontan, a spontan lubi mnie.
Skoro się lubicie to absolutnie nie ma co szukać dziury w całym🚀
Wiem, że teraz jest taka moda na BuJo – i dobrze, bo wiele osób się w tym odnajduje. Ja jednak nie widzę w ogóle potrzeby posiadania czegoś takiego. Zastanawiałam się mocno, bo fajna rzecz, ale jednak nie. U mnie: kalendarz – pod warunkiem, że ma sporo miejsca na notowanie (np. 1 dzień – 1 strona) i zeszyt – i to mi wystarcza w zupełności. W kalendarzu zapisuję konkretne rzeczy, które mam do zrobienia. W zeszycie – trochę rozwijam temat, lub zapisuję coś, co mam zrobić „kiedyś”, ale nie mam jeszcze wyznaczonej daty. U mnie to i tak postęp, bo do tej pory był to luźne kartki.Mój pomysł, to żeby jednak wrócić do kartek, a potem wpiąć je do segregatora – tylko te, które będą aktualne przez dłuższy czas. Ale i tak podziwiam piękne i dopracowane Bullet Journale, które znajduję w sieci!
Super Krysia, że odnalazłaś model organizacji, który sprawdza się u Ciebie w 100%. Wiele osób, w tym ja, nie miało tyle szczęścia w dostępnych na rynku planerach/kalendarzach stąd jedyne wyjście – Bullet Journal. Bo najważniejsza w tym wszystkim jest jednak funkcjonalność, a też chciałam mieć po prostu wszystko w jednym notesie 🙂
Wciąż wzbraniam się przed założeniem swojego BuJo, dręczy mnie myśl, że tyle czasu zacznę poświęcać jego tworzeniu, że nie będę miała czasu na ostateczną realizację tego co zaplanowałam. Takie troszkę błędne koło 🙂
Ale tylko troszkę💛 Zawsze postrzegałam Cię jednak jako zdroworozsądkową osobę więc szczerze wierze, że potrafiłabyś postawić granicę między tworzeniem planu działania, a faktycznym działaniem 🙂
Ooo tak mi możesz słodzić ^^
Hmmm, czytałam niedawno o planowaniu i tworzeniu własnych BuJo, ale jeszcze nie dojrzałam do decyzji – na razie wydaje mi się to dość pracochłonne…choć nie mówię, że nie spróbuję 😉 Kusząca propozycja…
Właśnie może być pracochłonne, ale nie musi. Wszystki zależy od wybranego stylu i techniki ozdabiania. Ja wykorzystuję proste tabele, ozdobne nagłówki i trochę szarego papieru do wyróżnienia dodatkowych przestrzeni j wyznam, że to taka technika na leniwca dla wszystkich, którzy tak jak ja mają wieczne deficyty czasowe 🙂
Ja też lubię planowanie na papierze. Na komputerze to już nie to samo! Lubię sobie rozpisywać, wykreślać… Kartka i długopis musi być. 🙂
Ania, dobrze rozumiem, że masz swój Bullet Journal?😁
Nie, ja mam kalendarz z rozkładem tygodniowym i kalendarz na biurku, taki „miesięczny” gdzie zaznaczam najważniejsze daty i najpilniejsze rzeczy do zrobienia. 🙂
ooo, przekonałaś! mówić szczerze, już wcześniej mnie przekonałaś, notes już zakupiony i z początkiem roku startuję. tym chętniej czytam wszystkie wartościowe porady i wskazówki. dziękuję!
Cieszę się najmocniej 🙂
A czy zwykły starodawny kalendarzyk też się liczy?
To chyba pytanie do Ciebie Ewa 🙂 Wszystko dobre co pomaga nam planować i organizować. Każdemu wg potrzeb <3
Wow, przyznam że do tej pory w ogóle nie zastanawiałam się nad takim BuJo. Czasochłonne i wstępnie wydaje mi się to niepotrzebne. Ale zasiałaś tym artykułem małe ziarenko w mojej głowie i może za jakiś czas ono zakiełkuje..
Może <3 Chociaż wszystko to oczywiście kwestia potrzeb. Jeżeli znalazłaś w dostępnych na rynku plannerach ten idealny to naprawdę nie ma co zmieniać. Jeżeli w każdym czegoś ciągle Ci za dużo=za mało, Bullet Journal to jedyna w 100% elastyczna forma organizacji, która wcale nie jest czasochłonna, jeżeli tego nie chcesz. Bo jeżeli nie masz co z czasem robić to i owszem, możesz wykorzystać go na ozdabianie BuJo <3
Myslałam o bujo, ale od lat korzystam z kalendarza, ostatnio wprowadziłam wspólny w sieci z mężem, żeby wiedział kiedy jestem zajęta, kiedy zajmuję sale. Bardziej chyba chciałam sie pobawić, ale może za rok.
Absolutnie w zadaniach współdzielonych BuJo się nie sprawdzi, ja ze swoim zespołem korzystam z Asany przy okazji większych projektów jak strona www czy szkolenie. Do pozostałych tematów jak np. blogowanie czy zarządzanie firmą tylko analogowa forma ma szansę się u mnie sprawdzić. Ale to oczywiście kwestia rodzaju pracy, potrzeb i preferencji estetycznych.
Też mam taki planer od niedawna i nie rozstaję się z nim. Fajna rzecz!
Super! A wrzucisz fotkę? 🙂
mi bullet kojarzy się z latami studencko- licealnymi kiedy z nudów pisałam sobie notatki, plany, listę przeczytanych książek i obejrzanych filmów- niestety dalej mam wrażenie że to sztuka dla sztuki. Oczywiście jak ktoś lubi to czemu nie!
Cóż mam nadzieję, że całą sobą obalam ten mit stosując Bullet Journal do zarządzania trzema markami i blogowania. Jak to mówią, każdemu zgodnie z potrzebą <3
Ostatnio dużo słyszę o Bullet Journalu, ale jakoś nie mogę tego zacząć. Chyba wolę tradycyjny kalendarz
Na szczęście to nie obowiązek, a fajna opcja – dla wszystkich, którym tradycyjny kalendarz, a nawet planner po prostu nie wystarcza 🙂
Może kiedyś się przerzucę 🙂
A ja nie znam tego BuJo
Nic w tym złego, pytanie czy chcesz poznać, a temat planowania i organizacji w ogóle Cię interteresuje, hę? 🙂
Interesuje. Tylko ze teraz swoj najwiekszy planer mam w glowie.
No to póki masz w głowie pojemność, która wystarcza to raczej inne opcje nie są Ci teraz potrzebne. Ja po prostu wolałam wszystko wyrzucić z głowy na papier, aby zrobić w niej więcej przestrzeni na generowanie pomysłów i realizację. Ale. Kto wie, może po prostu mam bardziej ograniczoną pamięć 🙂
Zaczynasz mnie przekonywać do BuJo. Zwłaszcza podoba mi się Calendex. Nawet jeżeli jeszcze nie kupię sobie BuJo to na pewno zastosuję spis treści terminów.
Ojej Piotrek, ale BuJo się nie kupuje. Kupuje się zeszyt, a w zeszycie tworzy swój własny, jedyny, biznesowo-blogowo-osobisty planner z wykorzystaniem metodologi (bullets) 🙂
Magda jeszcze sporo przede mną w sprawie Buller Journala 🙂
To ja Cię Piotrek zapraszam w niedzielę będę zgłębiała temat 🙂
Uwielbiam planować, nawet jak wpisuje coś w kalendarz w telefonie, to zaraz uzupełniam planer 😀
A masz swój Bullet Journal czy korzystasz z innego plannera?
Magda, zaciekawiłas mnie – jestem troche nie w temacie, obecnie na macierzynskim, ale jak wroce do pracy (PR) to się zacznie. Dotąd kalendarz i tel. mi wystrczaly, ale skoro wszyscy tak zachwalają… Tylko najpierw chyba zajrzę na Twoj Insta – zobaczę jak to wyglada w praktyce. Pozdrawiam :))
Oj oczywiście zapraszam <3
Kusi mnie i to bardzo, ale ja mam problemy z samym pisemnym planowaniem i nad tym musze popracowac 🙂
A korzystasz z jakiś aplikacji czy w ogóle raczej nie planujesz?
Ja także od lat planuję i zapisuję tak dużo, jak to możliwe. Cały wpis bardzo mi się spodobał. 🙂
Cieszę się Żaneta i zapraszam częściej w me skromne progi <3
zawsze mnie zastanawia, skąd ludzie biorą czas na takie szumne zdobienie tych swoich bujo, rysowania kwiatków i serc, a potem jeszcze na realizację postanowień 😉 chyba mam krótszą dobę 😀
Najwyraźniej, albo nie masz odpowiedniego narzędzie do organizacji, hę? 😉
Musze sie przyznać, ze pierwszy raz słyszę o BuJo, sama korzystam ze starych metod i sposobów tj. kalendarz i notes, ale kto wie, może kiedyś sie i na BuJo zdecyduje:)
No to przecież Bullet Journal to klasyka w czystym wydaniu, notes i kalendarz w jednym, tylko samemu trzeba sobie ten kalendarz poukładać po swojemu 🙂
NIe umiem żyć bez planowania. 🙂
Ja mój BuJo zawęziłam do tematów naprawdę ważnych i nie notuję już tam bieżących rzeczy do zrobienia (te zawsze na kartkach A4, które mam przed sobą na biurku), ale właśnie planuję przyszłość. Przede wszystkim w skali miesiąca i roku – bo głównie na takich dwóch rozpiętościach czasowych się skupiam. Ale, nie powiem, bardzo pomogły mi też wszelkie trackery i wracam do nich jak chcę jakiś nawyk podszlifować, bo przestałam go w pełni dla mnie zadowalająco realizować.
Wcześniej Bullet Journal był u mnie estetyczny (ale bez przesady, bez czasochłonnych rysunków, jedynie trochę kaligrafii i parę kolorów), teraz jest głównie praktyczny – zostały tylko te estetyczne elementy, które usprawniają korzystanie z niego – dalej np. zaznaczam washi taśmami ważne strony (i wzdłuż grzbietu strony i robiąc wystającą zakładkę) i korzystam z kolorów dla wyróżnienia. 🙂
To taka idealna forma, by ewoluować dokładnie pod nas. Nie czuję teraz potrzeby powrotu do kupnych kalendarzy, chyba że wróciłabym do planowania w skali dziennej (tygodniowo idealnie sprawdzają mi się kartki A4).
Otóż właśnie poruszasz Aneta bardzo ważny temat. Bo te taśmy, kolory, u mnie też szary papier mają ogromnie praktyczny charakter. Po prostu akcentują co najważniejsze, a przez to ułatwiają pracę z planerem. I to jest też ten cudowny wyróżnik Bullet Journala nad gotowym plannerem/kalendarzem, że możemy go dostosować do aktualnych potrzeb. Bo nie ma jednych, uniwersalnych nawet u nas samych i potrzeby potrafią się zmieniać, jak nasz styl życia, rodzaj pracy, a nawet pora roku. A to chociaż naturalne, często pomijane. Jak zwykle miło mi Aneta Cię gościć, bo Twoje merytoryczne komentarze zawsze mnie powalą <3
No właśnie, nie mogłabym przygotować szablonu, który by sprawdzał się przez kilka lat (ani nawet rok) tylko dla siebie, a co dopiero mówić o szerszej grupie. 🙂 Zawsze trzeba byłoby iść wtedy na ustępstwa. A tak można mieć wszystko, co potrzeba. 🙂 I też niewielką kwotą, na allegro są świetne notesy w ładnych oprawach, ze świetnym papierem w kratę, linię, kropki. Żadne firmowe Leuchtturm ani inne ubóstwiane BuJowe święte graale, ale zwyczajne, nołnejmowe notesy z introligatorni. Za 20-parę złotych. 🙂
Od lat korzystam z małych kieszonkowych kalendarzyków, w których dla poszczególnych dni staram się wpisywać rzeczy do zrobienia i w moim przypadku to się sprawdza. Koncepcja bullet journala bardzo mi się podoba. Świetny pomysł na kreatywne planowanie, ale znając mnie pewnie skupiałabym się więcej na samym planowaniu niż realizacji planów 😉
Jest takie ryzyko, chociaż wiadomo zdrowy rozsądek przede wszystkim <3
Bardzo lubie planować, jak dotąd tylko w kalendarzu…
Wystarcza? To nie ma co kombinować 🙂
Ja chyba jestem za mało systematyczna i jakoś nigdy nie byłam miłośniczka planowania. Może dlatego właśnie taka trochę nieogarnieta jestem. 🙂
Trudno wyrokować, ale jest taka opcja 😉
Hmm jakoś nie przekonałam się jeszcze do planowania. Zazwyczaj robię coś na spontanie. Ale bardzo ciekawy wpis i mega motywujący. Pozdrawiam 🙂
Póki nie ma potrzeby to nie ma co planować na siłę <3
No u mnie niestety BuJo się nie sprawdza. Mogę traktować to jako relaksoterapię, ale nie potrafię się z tym organizować 😛
Super, łamiesz wszystkie obiekcje i zapytania moich znajomych czy nie moge sobie po prostu kupić kalendarza
ja się tak do tego przyzwyczaiłam, że zwykły kalendarz to dla mnie o wiele za mało 🙂