Kiedy zakładałam pracowity blog, miałam jedną misję: aby każdy kto chce pracować, pracował, i to w miejscu, które sobie wymarzył. Ale.
Codziennie, zarówno na blogu, jak i w Social Mediach staram się zarażać swoje czytelniczki przedsiębiorczym stylem życia, w którym rodzaj umowy i miejsce pracy naprawdę nie mają znaczenia – najważniejszy jest cel. A że opcji jest naprawdę wiele, każda z nas znajdzie najodpowiedniejszą dla siebie. Ale. Wśród nas są osoby, które nie pracują. Powody tego stanu rzeczy mogą być najróżniejsze, ale wszystkich nazywamy bezrobotnymi i jak się okazuje – przyklejamy niechlubne etykietki.
Przed napisaniem tego tekstu zapytałam w sumie 53, totalnie przypadkowo spotkane osoby, z kim im się kojarzy bezrobotny. Wśród odpowiedzi usłyszałam m.in.:
To jeszcze raz.
bezrobotny czyli kto?
frustracja
Skąd to się bierze? Nie wiem, ale że mądrować się lubię to mam też swoją teorię. A mianowicie.
Prawdą jest, że wiele osób nie lubi swojej pracy i jest niezadowolona ze swojej sytuacji zawodowej. Pomimo, że się stara – od lat tkwi na tym samym stanowisku, z tym samym wynagrodzeniem. To rodzi frustrację.
Chodź to my tkwimy w tej sytuacji i nie robimy nic aby ją zmienić, mamy tendencję do obwiniania innych i szukania źródła swojej „niedoli” w czynnikach zewnętrznych, a nie w sobie.
Bo to łatwiej pomyje wylać na głowę zadowolonego sąsiada, niż samemu wyjść z inicjatywą i stać się przysłowiowym kowalem, własnego losu. Bo to korporacja jest zła i wyzyskuje swoich pracowników płacąc absolutne minimum, pomimo, że nawet raz nie podjęliśmy próby negocjacji wynagrodzenia. W końcu to łatwiej powiedzieć, że bezrobotny jest nierobem niż, że ja nie mam odwagi się ogarnąć i polepszyć swojej sytuacji zawodowej. Bo przecież po co zmieniać, skoro inni mają gorzej? Pocieszamy się, zapominając, że obok tych którzy mają gorzej, są też ci, którzy mają lepiej – jest do czego dążyć. O ile się chce.
Siłą rzeczy taką postawą, ładujemy cios prosto w oko, często i serce – osoby bezrobotnej, chociaż to nie ona odpowiada za naszą sytuację. Odpowiada za swoją, często trudną, a dzięki tobie – jeszcze trudniejszą.
bezrobotny, ale dlaczego?
Pozwól, że opowiem ci kilka historii zasłyszanych w trakcie moich warsztatów prowadzonych na zlecenie urzędów pracy czy też różnych stowarzyszeń.
Tomek. Zwolniony z pracy na skutek reorganizacji działu. Na utrzymaniu 2 dzieci, żona i kredyt do spłacenia. Szukał intensywnie pracy 6 miesięcy. W tym czasie nasłuchał się, że jest nieudacznikiem. Nie pomagało mu to znaleźć pracy. Na szczęście się udało. Joasia. Po urodzeniu dziecka chciała powrócić do pracy, gdzie zajmowała się tworzeniem i optymalizacją procesów bankowych. Okazało się jednak, że jej stanowiska pracy już nie ma, ale zaproponowano stanowisko asystentki. Przyjęła je, choć to spora degradacja, mimo to po miesiącu dostała wypowiedzenie. Obecnie jest pod opieką psychologa. Filip. Po trudnym rozwodzie i walce o dziecko podupadł na zdrowiu, zrezygnował z pracy, nie czuje się na siłach by poszukać nowej. Monika. Mama trójki dzieci – nie pracuje, bo zajmuje się domem i dziećmi. Początkowo chciała zostać w domu, kiedy zmieniła zdanie (bo ludzie zdanie mają prawo zmieniać) usłyszała – NIE nadajesz się. Uwierzyła. Krzysiek. Kierowca, który na skutek wypadku musiał zrezygnować z dotychczasowej pracy – obecnie w trakcie przebranżowienia. Ola. Po urodzeniu dziecka zrezygnowała z kariery zawodowej pozostając na utrzymaniu męża. Obecnie w trakcie rozwodu, szuka pracy po 8-letniej przerwie.
Jak ci z tym?
43 Komentarze
POROZMAWIAJMY
Brak pomyślunku, czy szacunku do drugiego człowieka? Rynek pracy zmienia się tak dynamicznie, że chyba warto uzbroić się w większą pokorę. Podobno jesteśmy blisko czasów, w których praca nie będzie już obowiązkiem większości, a stanie się przywilejem mniejszości. Daje mi to do myślenia od dobrych kilku lat i innym też polecam.
To bardzo ciekawe spostrzeżenie, dzięki Martyna.
Sporo obserwuje swoich znajomych i niestety ich bezrobociu przypisuje lenistwo. Znam tez pracowitych ludzi, ktorzy ciagna po dwa etaty… Wystarczy chciec.
Kurcze z tym „wystarczy chcieć” to się nie zgodzę. Nie na każdym etapie życia.
Ja nie pracuje zawodowo ale dobrze mi z tym 😉
mam nadzieję, że kiedyś będę pracowała w tym zawodzie, o którym marzę…
Dominika, a zdradzisz co to za wymarzony zawód?
Najłatwiej jest oceniać po pozorach, ale niestety są takie osoby do których takie określenia pasują, bo jak uważają większość możliwości które się pojawiają są poniżej ich godności… lepiej żebrać … zgadzam się całkowicie z Tobą, ale niektórzy wypowiadając te słowa widzą chyba wlaśnie te skrajne przypadki
Ogólnie wśród ludzi tendencja bardziej czarno-biała i ocena zero-jedynkowa.
Ogólnie łatwo jest osądzać kiedy się jakiejś sytuacji nie przeżyło. Wtedy nie ma się pojęcia co siedzi w głowie osoby która nie może z niej wyjść mimo starań. Łatwo można przypisać jej złą wolę niż ruszyć głową, że to, co mi się wydaje, nie musi być zgodne z rzeczywistością.
Ja teraz szukam znowu pracy i wierzcie mi, to bardzo boli gdy ktoś zarzuca Ci złą wolę kiedy robisz co możesz żeby znaleźć pracę, a często z przyczyn niezależnych od siebie tej pracy nie dostajesz, np. zachowań rekruterów czy niedoszłych przełożonych. Już wiele miałam takich sytuacji, że dosłownie ręce opadają. I ktoś ma czelność sugerować mi, że i tak jestem sama sobie winna. Zwykle to są osoby które od dawna są na emeryturze lub zwyczajnie miały szczęście, że nie musiały długo szukać.
Od początku tego roku byłam na kilkunastu rozmowach, nie zliczę, ile telefonów wykonałam, kilka razy wydawało mi się, że jestem o włos od podjęcia pracy, i ciągle coś się chrzaniło. Byłam na sezonowym zbiorze owoców. Przyjmowałam zlecenia. Czy w tej sytuacji jestem leniwa, roszczeniowa, do niczego się nie nadaję? Jak komuś takie myślenie porządkuje świat, to niech sobie tak o mnie myśli. Ale na swój własny użytek. Ja i tak jakoś to wytrzymam, bo mimo chwil apatii czy złości jestem silną psychicznie osobą.
Myślę, ze bardzo łatwo jest ocenić, przykleić łatkę. Mamy tenedencję do czarno-białego widzenia świata i nie chce nam się zastanawiać, czemu właściwie ludzie nie mają/nie chcą mieć pracy.
Zgadzam się absolutnie.
Ja z problemem bezrobocia borykałam się dość długo. Najgorsze było to, że w pewnym momencie zaczęłam się bać, że ludzie tak o mnie pomyślą i przestałam mówić, że szukam pracy…
O i to jest ciekawy punkt widzenia z drugiej strony i jeszcze jedna przykra konsekwencja przyklejania etykiet. Cieszę się, że jednak udało Ci się wyjść z tego impasu <3
Też tak teraz mam.
ja nie umiem nic nie robić. Gdy straciłam prace, od razu szukałam kolejnej ale widzę, że jest coraz trudniej
Jestem zwolenniczką pracy na własny rachunek i tego się trzymam 🙂
W życiu różnie się układa, ale część osób , które znam i są bezrobotne , to zwykła patologia.
Część , to osoby niezaradne, a część to stan przejściowy , nie pracują szukają i na pewno coś znajdą.
Rynek pracy jest na tyle dynamiczny, że ciężko jest czasami się dostosować i znaleźć zatrudnienie lub po przerwie
znowu wrócić do pracy. Niemniej jednak, są sytuacje kiedy bezrobotny to taki typowy pobieracz 500+.
Są, ale kiedyś nie było 500+ i też byli. Najważniejsze żeby nie krzywdzić innych swoimi przekonaniami na ich temat. Bo to ani im nie pomaga, ani nam niczemu nie służy.
Podczas „kariery” zawodowej warto odpoczywać, by nie zwariować. Pracuję w jednej firmie od 11 lat. Jedna firma, a przeszłam już wieleee i wiele widziałam. Już mnie nic nie zdziwi, więc mówię raz jeszcze, czasem warto odetchnąć, ale i szukać rozwiązań.
Zdecydowanie, tutaj jeszcze wchodzimy w problem wypalenia. Ale ogólnie fajnie jest pozwolić sobie na zmianę – również pracodawcy, po to by poznawać specyfikę różnych firm i branż.
bardzo różnie to bywa z tym bezrobociem, a ocenić kogoś jest łatwo
Ciekawy wpis. Pozdrawiam!
Wrócę tutaj napewno.
Też byłam bezrobotna przez długi czas i to nie był czas łatwy: przede wszystkim strach, czy ktokolwiek mnie jeszcze zatrudni, czy do czegokolwiek się jeszcze nadaję. Komentarze jak powyżej nie pomagają, a wręcz przeciwnie.
Otóż zdecydowanie do tego to się sprowadza, że niczemu nie służy, a tylko blokuje osoby bezrobotne przed zmianą tego stanu rzeczy. Cieszę się, że udało Ci się znaleźć pracę. Czy to taka wymarzona? <3
Lubię to, co robię, ale niestety zarabiam grosze i o podwyżce nie ma mowy, więc taka średnio wymarzona. Szukam innej, podobnej – jak się trafi, to dobrze, a jak nie, to przynajmniej póki co mam tę. Zawsze to poziom wyżej niż bezrobocie.
Kto szuka, ten znajdzie <3
To jest trudny temat. A ludziom rzeczywiście łatwo osądzać, nie mając o niczym pojęcia…
Ja nie do końca się z tym zgodzę. Zna bardzo dużo osób (pochodzę z małej miejscowości), którym nie chce się pracować właśnie z lenistwa. Te osoby zazwyczaj nie mają wykształcenia wyższego, są po zawodówkach bądź ukończyli jakieś technikum- z ich umiejętnościami wiedzą ile mniej więcej są w stanie zarobić w różnych technicznych zawodach np. jako pracownicy fizyczni. Przeliczają to na świadczenia otrzymywane od Państwa (500+, samotna matka, zasiłki itp.) i wychodzi im, że nie opłaca im się pracować.
Szkoda mi bardzo takich ludzi, bo część z nich zaczyna nadużywać alkoholu, zaczynają się różnego rodzaju patologie itp.
Ale najbardziej szkoda mi dzieciaków takich rodziców.
Sama pamiętam siebie z dzieciństwa- nie było u nas biednie, ale także nie było ponad miarę więc moi rodzice zawsze ciężko pracowali (tu dochodzi jeszcze wybór zawodu ale to pomińmy), ja od najmłodszych lat też byłam nauczona ciężkiej, fizycznej pracy i po prostu upartości w tym, ale pamiętam komentarze dzieciaków, że „Po co jak Pani z GOPS’u przyniesie”.
Bezrobocie to ciężki temat i masz rację, że nie można nigdy wrzucać wszystkich do jednego worka ale według mnie powinniśmy dbać o edukację dzieci, stwarzać im możliwości i pokazywać, że się da tylko trzeba chcieć.
W czasach studiów byłam bardzo mocno zaangażowana w wolontariat studencki PROJEKTOR, który bazował właśnie na pokazywaniu dzieciom z małych wiejskich szkółek że można uczyć się różnych ciekawych rzeczy, że można studiować, korzystać z wiedzy itp.
To było czasami zaskakujące,a z drugiej strony przerażające, że w takim 8-10 latku nie ma chęci odkrywania nowego, pójścia do przodu, wyrwania się z jego realiów.
Ja bardzo mocno podchodzę emocjonalnie do takich sytuacji i bardzo mnie osobiście boli to, że pomimo tak wielu możliwości (internet) nadal są takie zaściankowe obszary. Tym samym nie dziwię się, też ludziom dającym takie komentarze, bo to po prostu człowieka irytuje, gdy ty pracujesz a pod sklepem stoi sobie Pan przez dobre pół dnia i nie robi kompletnie nic.
Także, zawsze są dwie strony medalu i dobrze jest uświadamiać ludzi, że są bezrobotni, którzy aktywnie szukają pracy lub robią cokolwiek, żeby ich sytuacja się zmieniła, ale są także tacy, którzy po prostu czerpią na tym korzyści i bardzo często takie osoby korzystają ze środków nie tak jak powinny.
Dziękuję Marta za bardzo ciekawy głos w dyskusji. Jeżeli chodzi o przeliczanie wysokości wsparcia państwa vs. możliwe wynagrodzenie – oczywiście mam świadomość, że takie praktyki mają miejsce i zgodzę się, że mogą świadczyć o braku chęci rozwoju i aspiracji. Tylko tak to już jest, że mamy pewne wzorce, Twoi rodzice nauczyli Cię ciężkiej pracy, moi mnie również – dlatego choćbym miała dostać i tak będę wolała zapracować. Niestety wiele osób wzorce ma całkiem inne.
Rozumiem, że to może irytować. Ale nie powinno „kłaść klapek na oczy” i dawać przyzwolenia do oceny wszystkich jedną miarą. Nawet pod tekstem pojawiły się dwa komentarze dziewczyn, w których jedna napisała, że obawa przez taką oceną spowodowała, że nie mówiła, że szuka pracy – a to przecież dodatkowy kanał poszukiwań, którego siebie pozbawiła, właśnie z obawy przed krzywdzącą oceną. Czy to nie chore?
Tak mi się marzy aby każdy zrobił wszystko co w jego mocy, by znaleźć dla SIEBIE satysfakcjonującą pracę. Bo wówczas też mniej byłoby tego jadu i mniej osób bezrobotnych.
Ale fakt, temat to bardzo złożony.
Nijak mi z tym. Nie etykietuję. Za każdym człowiekiem stoi jakaś historia i nie znając jej nie mamy prawa się wymądrzać. W ogóle lepiej uważać z wymądrzaniem… ;), zawsze.
różnie z tymi bezrobotnymi bywa i faktycznie nie ma sensu oceniać bez poznania przyczyny. Niestetety bardzo częstym jest opisywane zjawisko zwykłego lenistwa: znam bardzo dużo takich przypadków i zapewne stąd też taki jest odbiór i pierwsze skojarzenia..przykre lecz niestety prawdziwe..
W swoim zawodzie szukałem pracy blisko rok, nie było łatwo, ale jednak się udało. Irytacji i frustracji do czasu znalezienia miejsca, gdzie obecnie jestem było naprawdę wiele.
Stygmatyzacja dotyczy w naszym kraju (i pewnie nie tylko naszym) bardzo wielu kwestii i sfer życia. Osobiście uważam, że każdy powinien bardziej pilnować własnego, a nie cudzego nosa – bo nigdy nie wiemy, jakie powody i przesłanki kryją się za decyzjami innych ludzi.
Jestem osobą bezrobotną. Mam trójkę dzieci. Mimo szczerych chęci pójścia do pracy, od dłuższego czasu nie mogę jej znaleźć. Uważam, że mając studia wyższe+ różne kursy, mam prawo chcieć znaleźć bardziej ambitne stanowisko, niż pierwsze lepsze. Zdaję sobie sprawę z tego, że teoretycznie mogłabym wykonywać pracę fizyczną (choć ze względów zdrowotnych nie mogę). Niestety urzędom pracy nie zależy i na tym też polega problem.
Niestety tak to jest, że co Urząd to obyczaj, współpracuję z łódzkim, gdańskim i mam wrażenie, że im zależy bardzo. Natomiast domyślam się, że miałaś dłuższą przerwę w pracy więc tutaj samo wykształcenie, a nawet doświadczenie na niewiele się zdają, bo tak naprawdę już 2 lata przerwy w pracy powodują tzw. wtórne luki kompetencyjne. Pisałam na blogu na temat szukania pracy po dłuższej przerwie, sprawdź może Ci pomoże:
>> http://dopracowani.pl/jak-u…
>> http://dopracowani.pl/luka-…
W moim regionie akurat urzędy również nie włączały się aktywnie w „walkę” z bezrobociem. Przyjeżdżało się, podpisywało kilkanaście papierków, a następnie panie urzędniczki przerzucały je z teczek do teczek. Po prostu odwalały swoje obowiązki.
Wiele razy zdarzało mi się być bezrobotną, głównie dlatego, że rezygnowałam z pracy, która nie dawała mi satysfakcji lub po prostu nie spełniała moich oczekiwań – nigdy nie usłyszałam jednak wprost, że jestem leniem lub darmozjadem. Teraz pracuję na siebie i bardzo dobrze mi z tym 😉 Doskonale wiem jednak jak trudno jest znaleźć pracę i nie oceniam ludzi na podstawie ich zatrudnienia lub jego braku. Bardzo łatwo jest przykleić komuś łatkę – zazwyczaj nie siląc się na poznanie jego sytuacji lub motywacji. Smutne, ale prawdziwe..
A wszystkim bezrobotnym życzę znalezienia pracy, która daje fan i satysfakcję 😉
P.S. Magda! Bardzo mądry tekst!
Bo niestety łatwiej przykleić łatkę, niż zrozumieć.
Bardzo pokrzepiający Twój komentarz Magda, dziękuję i życzę ogromu sukcesów 🙂
To już jest chyba taki rodzaj stereotypu, który przylgnął do osób bezrobotnych. Coś na zasadzie „nie pracuje bo nie chce bo jakby chciał to by pracował”. A to nie zawsze jest prawdą i nie każdy bezrobotny jest nim z wyboru. Czasem wystarczy zbieg okoliczności, wypadek lub wredny szef i nasza kariera się kończy. Warto czasem się zastanowić nad tym dlaczego ktoś nie ma pracy i czym może być to spowodowane.
Dzień dobry. Uważam, że bezrobotni to najbardziej stygmatyzowana i dyskryminowana gupa a przecież ich sytuacja nie zawsze jest efektem ich winy czy tego, że nie chcą pracować. Tak się składa, że jestem wieloletnią bezrobotną, która ma chęci, żeby pracować. Jednak do tej pory nigdy nie udało mi się nic znaleźć, nawet z pomocą doradców. Cały czas szukam pracy ale postanowiłam, że będę w końcu szczerym głosem osób bez pracy z przymusu a nie z wyboru. Założyłam bloga pierwszego w Polsce dopracowanego lifestylowego pisanego z perspektywy kobiety bezrobotnej, na której dzielę się swoją historią ale w miarę pogodny sposób.
„Jeśli nie możesz czegoś w swoim życiu zmienić, zaakceptuj to, a najlepiej przekształć w swój atut, który Cię wyróżnia” – to hasło mojego bloga. Bezrobicie to mój atut??? Hmmm. Jest wiele blogów pisanych przez osoby mające pewnien problem np z chorobą, niepełnosprawnością, nadwagą, nieśmiałością, relacjami międzyludzkimi. One dadają przez tą słabość siły, że mimo tego defektu można dalej żyć, lubić siebie i walczyć o lepsze położenie jednocześnie obalając stereotypy. Ja jako pierwsza uczyniłam tym problemem bezrobocie, gdyż sieci jest naprawdę mało wartościowych treści na ten temat. Mało jest dobrych i konkretnych porad i wsparcia, bo raczej pisanych z punktu widzenia tzw. osoby zaradnej której bezrobocie zbyt nie dotknęło i raczej na bezrobotnych patrzy z góry. Ale czy nie lepiej zapytać się o to osobę, która zna to od środka? Założyłam ten blog aby dać głos osobom, dla których mimo starań na rynku pracy zabrakło miejsca. Tego głosu wyraźnie brakuje.
Pragnę podtrzymać ich na duchu, zaoferować im coś więcej niż to co dotychczas dostawali… wciskanie rad typu „bardziej się staraj” lub „zmień nastawienie”, obarczanie winą za niepowodzenia, pouczanie, dyscyplinowanie, wrzucanie do jednego wora i spychanie na margines.
Moja rada. przestancie stygmatyzować bezrobotnych, bo nawet jak człowiek mysli że sobie poradzi to nie wiadomo czy jego to kiedyś nie spotka, niezależnie od niego tak jak w opisanych przez Ciebie historiach. Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych Świąt.
Dziękuję Dorota za Twój komentarz. Cieszę się, że zdecydowałaś się wspierać osoby bezrobotne i walczyć z piętnem „niezaradności”. Mocno trzymam kciuk i życzę powodzenia w dalszych poszukiwaniach, bo bardzo mi zależy „…aby każdy kto chce pracować – pracował.”
Powodzenia!