Przepis na sukces w biznesie, nie jest jednoznaczny i uniwersalny. Znalazłam jednak taki, który możesz zastosować od ręki. Jeśli tylko wystarczy ci odwagi.
potęga niepowodzeń
przepis na sukces
.
A jeżeli dla odmiany masz ochotę zobaczyć, na co trwonię swoje ciężko zarobione złotówki, zajrzyj na mój Instagram, gdzie króluje hedonistyczny styl życia, buldog, jedzenie i stare kamienice.
19 Komentarze
POROZMAWIAJMY
mam na swoim koncie porażkę, dzięki której udało mi się wyciągnąć z niej wnioski i odwrócić go w sukces
A zdradzisz więcej szczegółów? Bo to zawsze bardzo inspirujące historie <3
Sukcesy i porażki są nieodłącznym elementem naszego codziennego działania.Dlaczego zatem tak malo chwalimy się porazkami?
Wlaśnie, tak naprawdę nie powinniśmy się ich wstydzić, w końcu to zdobywanie cennych doświadczeń.
Właśnie, dlaczego?
Gdzieś tam w świecie nawet celebruje się porażki na FuckUp Night 🙂
Tak! Całkiem zapomniałam, faktycznie. I z tego co pamiętam były nawet organizowane w różnych miastach w Polsce.
No cóż…z prosecco trudno dyskutować 🙂
Buziaki :*
Z prosecco absolutnie się nie dyskutuje 😀
Porażki są wpisane w nasze życie i poszukiwania. Najważniejsze wyciągać wnioski i iść do przodu, iść swoją drogą.
Z perspektywy czasu każda porażka staje się sukcesem, o ile umiemy wyciągnąć z niej wnioski. 🙂
Myślę, że to tego tekstu pasują słowa z piosenki Miuosha:
„A Ty stój, tam gdzie stoisz nie mów mi już nic więcej.
Niczego mi nie zabronisz i tak zrobię to jak zechcę.
Pieprzę los, który kiedyś wywróżyli mi sceptyczni.
Mam to co ci nie liczni, siądźmy i policzmy. x2
A Ty stój, a Ty stój…”
Polecam, bo sama piosenka dotyczy praktycznie tego samego aspektu 🙂
Faktycznie! Bardzo w punkt. Dziękuję 🙂
To porażka chyba przede mną jeszcze przymierzam się do założenia własnej firmy i zabieram się do tego ‚jak pies do jeża’ a to może być już małe niepowodzenie, ale myślę, że to tylko taki etap i nie chcę się zniechęcać na samym początku 🙂
Ja koncepcję tego bloga tworzyłam 2 lata. Z perspektywy czasu wiem, że to był strach i że wiele mogłam robić „w trakcie”, ale z drugiej strony – może po prostu potrzebowałam tych 2 lat żeby nabrać doświadczeń i być bardziej wiarygodną.Zatem. To tak naprawdę zależy, niektórzy muszą dojrzeć, inni wolą dojrzewać w trakcie.
Faktoza, niepowodzenie to zdecydowanie milsze słowo niż porażka. Ja nie lubię też słowa sukces. Jest do obrzydzenia nadużywane przez ciachy, trenerów biznesu i osobistych doradców, że nic tylko ręce załamać. Kojarzy mi się z wysiłkiem ponad możliwości. A ja wolę być wolna niż nagradzana. Każde niepowodzenie mnie w tym utwierdziło. Nieważne, ile tych całych „sukcesów” odniesiesz, ważne, by praca przynosiła zdrową satysfakcję i nic więcej mi akurat nie trzeba. 🙂
Fakt, że słowo „sukces” zaczyna nabierać pejoratywnego znaczenia i tak to już bywa z nadużywanymi słowami. Ale. Dla mnie jednak, zawsze będzie pozytywny, bo mój <3
Nie prowadzę swojej firmy. Jednak gdy prscowałam-jestem na „macierzyńskim”, gdy coś mi się nie udało, nie poszło po mojej myśli, traktowałam to jako porażkę. Nie myślałam o tym jak o niepowodzeniu. Wtedy czułam się podłamana i trochę wątpiłam w siebie. Staram się jednak zawsze uczyć na błędach, dopracować to, co mi nie wyszło.
To dostrzegamy spory krytycyzm względem siebie. A udało Ci się zamieniać te niepowodzenia w sukcesy, czy jednak raczej odpuszczałaś?