Jestem bardzo aktywna zawodowo i prawda jest taka, że bez sprawnej organizacji już dawno poszłabym z torbą. Przez lata swojej działalności przetestowałam najróżniejsze planery i aplikacje, finalnie postawiłam na Bullet Journal. Chodź, opowiem ci dlaczego.
Bullet Journal to system planowania i organizacji, który w przeciwieństwie do standardowych plannerów, nie ma najmniejszych ograniczeń funkcjonalnych. Dla mnie to dodatkowo, doskonałe połączenie przyjemnego z pożytecznym, bo planując, ćwiczę brush lettering, który mocno mnie relaksuje.
Prawda, że to doskonała motywacja do systematycznego planowania, które większości kojarzy się ze żmudnym i nudnym zajęciem? Ale. Chwila. Bo może nie wiesz o czym ja w ogóle mówię, hę? Zanim przejdziemy dalej, obejrzyj film autorów Bullet Journal i dowiedz się jaki jest jego zamysł.
Napiszę wprost. Kiedy pierwszy raz zetknęła się z planowaniem z wykorzystaniem Bullet Journal stwierdziłam, że to nie dla mnie. Nie dla mnie malowanie, kolorowanie i rysowanie „ślaczków”, bo ja po prostu muszę się lepiej organizować, aby spiąć wszelkie moje działalności zawodowe. Byłam przekonana, że nie mam na to czasu. Po prostu.
Zmieniłam jednak zdanie. Wypróbowałam i przekonałam się, że zajmuje mi to stosunkowo mało czasu, a przy tym dostrzegłam ogrom innych korzyści, którymi zaraz się z tobą podzielę.
Oczywiście wariacji na temat BuJo jest obecnie mnóstwo. Dziewczyny wyczyniają prawdziwe cuda, które chętnie podglądam na Instagramie. Ja jednak z natury jestem praktyczna. Dokładnie taki sam jest mój Bullet Journal. Praktyczny i nafaszerowany sprytnymi rozwiązaniami, ułatwiającymi codziennie korzystanie i realizację zadań. A to dopiero początek korzyści z jego prowadzenia.
Offtop. Jeżeli chcesz podejrzeć cóż tam poczyniam i być na bieżąco z kolejnymi rozkładówkami, chodź ze mną. Na Instastory będę odsłaniała kolejne strony swojego plannera i opisywała narzędzia, z których korzystam przy okazji planowania roku/miesiąca/tygodnia. A przykładowa rozkładówka tygodniowa wyglądała tak↓
Bullet Journal | Rozkładówka tygodniowa
Bullet Journal | Rozkładówka tygodniowa
Bullet Journal | Rozkładówka tygodniowa
.czas offline
Robię strony www, zajmuję się projektowaniem graficznym i prowadzę tego bloga – po prostu mam biznes online. Analogowy system planowania jest dla mnie doskonałą okazją do oderwania się od komputera, co po prostu dobrze mi robi. Ja akurat stosuje tzw. miks i oprócz Bullet Journal korzystam też z iCal, w którym ustawiam spotkania, bo zależy mi na przypomnieniach. Jednak czas planowania miesiąca, tygodnia, dnia to codzienny nawyk i doskonale spędzony czas offline. Polecam. Rekomenduję.
.ćwiczenie kreatywności
Zajmuję się grafiką więc prace kreatywne poczyniam zawodowo. Potrzebuję jednak też takiej twórczości namacalnej. Mogłabym rysować, malować i garnki lepić, nie robię tego, bo absolutnie wystarczy mi mój Bullet Journal. Nie rysuję w nim, ani nie maluję, ale ćwiczę hand lettering i poczyniam wycinanki, tworząc struktury i wyróżnienia dla poszczególnych modułów np. priorytetów tygodniowych. Mój BuJo nie jest artystyczny, bardziej minimalistyczny z naciskiem na różne rodzaje nagłówków i tabel. To jest wyraz mojej twórczości i stanu umysłu. Jednocześnie to idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym i nowy wymiar nicnierobienia.
.motywacja
Zainteresowałam się tematem planowania w BuJo, gdy kolejny raz porzuciłam planner w połowie, na rzecz nowego. Innego. Po prostu jeden i ten sam format oraz układ tabel stosunkowo szybko mi się nudził (max. 9 miesięcy) i traciłam zapał do planowania. Obecnie, dzięki temu, że sama zmieniam sobie układy i wygląd poszczególnych rozkładówek, organizacyjna nuda mi niestraszna.
.jest ładny
Dostępne na rynku plannery najczęściej są roczne, a to jednak bardzo dużo czasu dla papierowego notesu. Raz, że planner mi się nudził (patrz wyżej), a dwa – niszczył. Jestem bardzo aktywna więc brałam go wszędzie ze sobą, przez co brudził się i rysował. Może to głupie, ale naprawdę lubię jak jest ładnie. Obecnie Bullet Journal starcza mi średnio na ok. 6 miesięcy, później wymieniam na nowy. Zgrabny, czysty, piękny, a co z tym związane…
.fresh start
Pisałam ostatnio, że jak przystało na osobę multipotencjalną, to co mnie najbardziej kręci to nowość. Lubię coś rozpoczynać. To właśnie tzw. fresh start napędza mnie do działania, daje wiatr w żagiel. Każdy nowy Bullet Journal jest dla mnie takim symbolicznym początkiem. Pff. Dzięki różnym rozkładówkom, nawet każdy nowy miesiąc nim jest, a dzięki temu nie osiadam na laurach tylko działam. Bo o działanie w tym wszystkim chodzi.
.nieograniczone możliwości
Bullet Journal to niezwykle elastyczne i wszechstronne narzędzie, w którym możesz planować, rozpisywać projekty, tworzyć habit trackery i najróżniejsze kolekcje. Wszystko pomieści. Od obowiązków zawodowych, przez osobiste, gotowanie, sprzątanie czy wish listy. To jest, jak dla mnie, esencja kreatywności. I estetyki. I miks stylów. Dla każdego, coś dobrego. Od minimalizmu, przez watercolor, aż po piękne ilustracje oraz wycinanki. Zero ograniczeń.
.pomaga rozkręcić Instagram
Bullet Journal
Bullet Journal naprawdę ładnie wychodzi na zdjęciach♥. Dla mnie jest to więc, przy okazji, doskonały sposób na rozkręcenie Instagrama. Ostatnio mocno go zaniedbałam więc straciła zaangażowanie osób, które mnie obserwują. Dzięki nowej tematyce i zdjęciom Bullet Journala, po mału je odbudowuję i docieram do całkiem nowych osób. Sprawdź. Może zadziała i u ciebie.
.
Jestem bardzo ciekawa czy również planujesz, a jeśli tak, to z czego korzystasz? A może zaintrygowana, postanowisz wypróbować Bullet Journal, hę? Bez ściemy, wystarczy kartka i długopis, abyś mogła przekonać się czy to narzędzie dla ciebie.
Oczywiście jeżeli już korzystasz, bez skrępowania wrzuć w komentarzu zdjęcie przykładowej rozkładówki. Inspiracji nigdy dość.
with L O V Ę
.magda
63 Komentarze
POROZMAWIAJMY
„ślaczków” <3
Ja przywiązałam się do swojego czarnego moleskina, ale coraz bardziej przeszkadza mi wersja dzienna, którą zwykle uwielbiałam, więc na pewno przerzucę się na tygodniową.
Nigdy nie próbowałam bujo, ale zdarzyło mi się spróbować zrobić jakąś przykładową stronę czy coś i kompletnie nie satysfakcjonowały mnie moje poczynania. Kończyło się na błyskawicznym machnięciu potrzebnej tabelki czy czegokolwiek innego w photoshopie i drukowaniu. 😀 Chociaż wydaje mi się, że przydałaby mi się hybryda – połączenie tradycyjnego kalendarza tygodniowego z większą ilością miejsc na własne notatki i twórczość. Ktoś coś??? 😀
Ale – siadam właśnie do planowania kolejnego tygodnia i naprawdę się postaram, żeby było ładnie. Analogowo oczywiście, z tych samych powodów! <3
Długo korzystałam z Happy Plannera i był całkiem fajna hybrydą, tylko ciężki okrutnie i szybko się niszczył. I ja też nie jestem chyba nazbyt romantyczna, bo wszystkie strony typu „złote myśli na wiosnę” zawsze pozostawały puste <3
Przez BuJo sie popłakałam, bo nie potrafię robić tych przeklętych „instaślaczków”. A tak serio temat BuJo znam, podglądam poczynania blogerek w tym temacie, wieloma jestem zachwycona. Twoim również! Przy czym wydaje mi się, że większość z nich tworzy BuJo jako sztuka dla sztuki, planowanie traktując jako wypełniacz rozkładówek. A to właśnie SYSTEM PLANOWANIA w BuJo uważam za świetny.
Hehe, pewnie też bym się popłakała, gdybym miała skupić się na formie, a nie treści. Moje notatki i listy są zawsze mało urokliwe, często pokreślone i z dopiskami, bo ważniejsze jest to, żeby były funkcjonalne, a nie pięknie wyglądały na insta.
Hmm, a czy jedno wyklucza drugie?
Najlepiej, kiedy nie wyklucza, lecz uzupełnia.
Ale są osoby, dla których forma jest tak ważna, że przysłania treść.
Właśnie tak się składa, że nie znam nawet jednej takiej osoby, a wiele osób podobnie jak Ty wspomina o tym przeroście formy nad treścią i wtedy rodzi się w mojej głowie od razu wątpliwość: przypuszczenie, pewnik czy czepialstwo?
Otóż absolutnie się zgadzam, że jako system planowania jest tak prosty i skuteczny, że wręcz wow. Natomiast jeżeli chodzi o sztukę dla sztuki to zgodzę się z Tobą, tylko też myślę sobie, że jeśli nie przeszkadza to w faktycznym planowaniu i organizacji to w sumie nic w tym złego. Ale też nie ma obowiązku. Sama stawiam na funkcjonalność, wszelkie nagłówki i wyklejanki to po prostu uzupełnienie treści.
Boję się wszystkiego, co nowe. A to jest nowe i się boję. A Jak się boję, to omijam.. No i ominę:>:)
Omiń jeśli potrzeby brak, ale żeby od razu się lękać 🙂
Z plenerami to nie jest prosta sprawa. Sama nie znalazłam jeszcze dobrej metody. Żyje na żółtych karteczkach. Nie mam ochoty nosić grubego planera w torbie, bo jeżdżę MPK i dodaje do wagi, która muszę ciągnąć na plecach. Przydałoby się jednak coś bardziej estetycznego, więc może wypróbuje Twój pomysł. Dzięki za wpis.
Są różne programy i apki do zarządzania listami i zadaniami. Może to jest trop (może np. nozbe?)
Jeżeli tylko masz potrzebę oderwać się od kompa/telefonu i planować analogowo to polecam. Mój notes jest akurat o wiele lżejszy od większości plannerów z wieloma stronami, których i tak nigdy nie wykorzystywałam.
A ja co roku dostaję od męża kalendarz-planner, wszystko sobie w nim zapisuję i dzięki temu mam lepszy porządek w głowie 😉
I udaje Ci się Grażyna prowadzić go przez cały rok? Bo u mnie największym problemem było, że mi się nudził i niszczył. No i część fikuśnych stron typu „Inspirujące cytaty na lato”, nigdy nie wykorzystywałam.
Już gdzieś o tym słyszałam, ale jakoś mnie to do końca nie przekonuje buller-journal
Ja akurat to doskonale rozumiem, bo też się długo nie mogłam przekonać, nawet w głowie mi nie było, że mogłabym spróbować. Ale kocham papier, kocham odręczne pismo i miałam dość, że kolejny raz porzucam zaledwie w połowie zapisany planner. A jak spróbowałam, to już inaczej sobie nie wyobrażam 🙂
powiem wprost : po prostu mnie przekonałaś!
mam podobną profesję { projektant, art. director }, robię też mnóstwo rzeczy poza zasadniczą pracą { kulinaria, blog, zdjęcia, usługi designerskie, social media… co jeszcze? } . każdy planer jest dla mnie zły, pozostają wolne kartki, które ktoś zaprogramował na jakieś cele { np. aktywności fizyczne ?!? nie planuję tego! } a na inne ważne brak miejsca. mój obecny kalendarz ma dorysowane linie, dodane tytuły kolumn i powklejane własne tabelki !!!
więc z zasadzie jestem już w połowie drogi, a Twój BuJo mnie ujął { na zdjęciu } . piękne liternictwo! i wklejki!. a ten post oświecił.
no dobrze, więc się przerzucę na taki.
pytanie : jaki kupić? chciałabym dobrej jakości papier, gładki i kremowy. i ładną okładkę… a może okładkę też zrobić samemu??
ps. biegnę do Twojego instagrama.
i zapraszam do mnie 🙂
zuzanna, http://www.zwidokiemnastol.pl
Z tego co piszesz wynika, że planowanie z Bullet Journalem bardzo Ci się spodoba 🙂 Ja korzystam z Leuchtturm1917, ma gładki kremowy, papier, chyba 80g – przyznam mógłby być nieco grubszy, bo przy większych brush penach przebija. Ale niezależnie na jaki się zdecydujesz sprawdź w kropki. Nie w linie, nie gładki, nie w kratkę tylko kropki. Te z Leuchtturm są idealne, bo ułatwiają rysowanie tabel i pisanie, a jednocześnie nie są nazbyt kontrastowe więc stapiają się z tłem. Notes dostępny jest we wszystkich kolorach ręczy i też w limitowanej, srebrzystej edycji.
Ale.
Jeżeli tylko chęci, możliwości czasowe i pomysł jest. Działaj. I niech nic Cię nie powstrzyma 🙂
absolutnie mnie przekonałaś!
kupiłam już notes, nawet dwa! { miałam okazję w bardzo dobrej cenie } z firmy Antra, polskiej. wygląda jakby kopiowali pomysły Leuchtturm… mam tylko trochę zastrzeżenia do papieru, nie jest idealnie gładki… więc nie wiem, czy jeszcze nie poszukam innego. skłaniam się ku formatowi B5 – A5 wydaje mi się za mały.
z tego co znalazłam – wszystkie mają gramaturę papieru 80g.
a podrzucisz jakieś pomysły na dobre pisaki, bo dotąd nie przywiązywałam do tego wagi, a wiem, że warto { i lubię papiernicze gadżety 🙂 } . oraz taśmy, ozdobniki i takie tam : jakie i skąd polecasz?
PS>
bardzo się cieszę, że na Ciebie trafiłam. grupy na fb są fajne, nie tylko w kontekście promocji własnego bloga 🙂
Oj też się bardzo cieszę, że do mnie trafiłaś. Post o wszystkich przyborach, narzędziach, taśmach etc. będzie, bo wiele osób oto dopytuje. Jeżeli chodzi o sam notes to dla mnie najważniejszy jest papier – używam różnych pisadeł i takie niższej jakości po prostu się bublują (nie wiem jakie profesjonalne słowo użyć :)). Jeżeli jednak będziesz stosowała jeden rodzaj, pewnie problem ten Cię nie dotknie. Pytanie tylko czy oby chcesz się tak ograniczać. A jeśli znajdziesz tańszy zamiennik Leuchtturma to koniecznie podrzuć nazwę, chętnie przetestuję, bo też chcę o tym napisać 🙂
Przymierzam się do stworzenia swojego i jakoś marnie mi to na razie idzie. 😉
Przekonuję się, wolno mi to idzie, wciąż szukam idealnego dla siebie, jednak plusy już zaczynają zwyciężać. 🙂
Jeżeli tylko korzystasz z plannera i widzisz, że gotowe rozwiązania nie są dla Ciebie funkcjonalne, działaj 🙂
najwyższa pora zacząć pisać BuJo, bo ostatni planer (kupiony we wrześniu) umarł po dwóch tygodniach – wygrały żółte karteczki i pełno karteluszek.
Oj ktoś tu lubi adrenalinę. Zgubi się, czy nie zgubi? <3
dobry notatnik to podstawa egzystencji 🙂
Magda powili się przekonuję do zmian i to za Twoją sprawą.
Swietny poradnik, ja jednak wybieram kalendarze w formie Agendy. Przygode z BJ rowniez mialam i sie nie sprawdzilo 😉
A to nawet fajnie, bo co poczyniliby autorzy plannerów, gdyby wszyscy przerzucili się na Bullet Journal <3
A ja i planowanie to dwie skrajności 😉 Ale na szczęście w mojej pracy nie trzeba zbytnio planować, a właśnie wręcz przeciwnie 😉
Magdo uwielbiam oglądać u innych bullet journal, ale sam nie stosuję. Kiedyś próbowałem, ale ostatecznie jako osoba o nastawieniu minimalistyczny również do czasu jaki trzeba poświęcić na planowanie drukuję plany dzienne i tygodniowe własnegpróbowałem i potem zapełniam treścią. Pozdrawiam.
I jeśli tylko gotowe formaty spełniają swoją funkcję to jak najbardziej jestem za 🙂
W moim przypadku spełniają swoją funkcję idealnie.
Ja już jestem blisko, ale z moim brakiem konsekwencji i regularności ciągle się nie udaje. Bujo w odwrocie 🙁
Też od dłuższego czasu prowadzę Bullet Journal i zwyczajnie kocham to robić. Nie dość iż pobudza moja kreatywność to do tego naprawdę sprawdza się w planowaniu mojego życia. Zauważyłam również,że świetnie się sprawdza jako metoda relaksacyjna. Zwyczajnie odstresowuje mnie tworzenie poszczególnych stron
Otóż dokładnie, dla mnie to też chill i odstresowanie. A wrzucisz jakieś zdjęcie? <3
Fajne, chociaż teraz przerzucam się na apki online. Idzie to powoli bo lubię tradycyjne plannery, ale
apka online posiada tę przewagę, że daje obraz celów dziennych, miesięcznych, typów celów, celów w podziale na projekty – po jednym wpisie. Podobnie łatwo zmienia się cele, zaznacza wykonanie i zmienia daty. I nic nie jest niebywale pokreślone 🙂 W przypadku agendy wydaje się, ze jest z tym więcej zachodu.
Przetestowałam najróżniejsze i wszystko to prawda co piszesz, dla mnie po prostu mnogość „celów w celach” była trochę przytłaczająca. Natomiast obecnie, tak jak napisałam, idealnie sprawdza mi się łączenie analogowego BuJo z apką iCal. Grunt to dostosować możliwości techniki do faktycznych potrzeb 🙂
Ja z tym systemem dużo eksperymentowałam, ostatnio zostałam tylko przy zadaniach na dany miesiąc i dniówkach. I zawsze zazdroszczę innym tych pięknych zdobień, doodli i czcionek 😉 <3
Wszystko dobre, co komu służy, jeśli chcesz wrzuć zdjęcie 🙂
A ja muszę się w końcu do planerów przekonać! Bo obowiązków coraz więcej!
Nie pamiętam czasów przed, ale wiem, że już nie wyobrażam sobie inaczej. Natomiast na pewno nie jest to coś co wchodzi w krew z dnia na dzień, więc trzymam kciuk za powodzenie akcji 🙂
Fajna opcja, bardzo lubię planery, ale do tej pory zawsze korzystałam z takiego bez dat nawet, czyste kartki i sama go „planowałam”. Może się przekonam od stycznia 🙂
Cudowny jest Twój Bullet Journal (podglądam go nieśmiało na IG)♥ Ja właśnie planuję rozpocząć z nim swoją przygodę 🙂 Uspokoiłaś mnie zdaniem, że nudziłaś się kalendarzami, zanim minął rok! O MATYLDO! Mam dokładnie tak samo i tak sobie myślę, że właściwie teraz jedyną nadzieję pokładam w BuJo♥
Myślę, że nie jesteśmy w tym temacie odosobnione, rok to przecież tyyyle czasu, nie rozumiem wręcz jak można dotrwać z jednym i tym samym plannerem do końca <3
Jak ja bym chciała się choć trochę zdyscyplinować i ogarnąć planowanie. Kurcze idę zawsze na żywioł, a pojedyncze zapisane kartki walają się po mieszkaniu. Z plannerami mam tak samo, jak miałaś ty… Po kilku miesiącach lądowały gdzieś, sama nie wiem gdzie, kupowałam nowe i po chwili znowu znikały. Brak samozaparcia i nuda, która kojarzy mi się z planowaniem wzięły górę. Może jednak BuJo to dobry sposób i dla mnie?
Sylwia, jeżeli lubisz papier i odręczne pismo (a jednak literka „s” zobowiązuje;)) to spróbuj. Weź zeszyt, jakikolwiek długopis i po prostu spróbuj. Choćby nie było tam nawet jednej tabelki, to i tak lepiej zrobić listę w zeszycie, niż na luźnej kartce, która jak wiadomo, zawsze zniknie, gdy jest potrzebna 🙂
Temat bujo obil mi sie o uszy i oczy. I nie ukrywam że podobnie do Ciebie stwierdziłam że to nie dla mnie bo samo planowanie i ogarniecie bujo pochłonie mi zbyt duzo czasu. Obecnie poszukuje odpowiedniego plannera dla siebie i nie umiem znaleźć. Zawsze jest w nich coś co mi nie pasuje, więc powoli sie przekonuje do Twojego pomyslu.
Oj to nie mój pomysł, ja go tylko zaadoptowałam do swoich potrzeb <3 Spróbuj Magda, jeżeli dostępne na rynku plannery nie spełniają Twoich wymagań, lubisz papier i odręczne pismo, to planowanie w BuJo może Ci się spodobać :)
Ja najbardziej lubię zwykły kalendarz z rozkładem tygodniowym a ostatnio zaczęłam planować swoim własnym sposobem. 🙂
A zdradzisz Ania swój sposób? ✨
Madzia, za jakiś czas postaram się napisać o tym na blogu, dam znać jak wpis będzie gotowy. 🙂
P.S: Wysłałam do Ciebie na maila wiadomość z pytaniem, tylko nie wiem czy dotarła. Mam nadzieję, że nie wpadła do SPAMU. 🙂
Widziałam na instagramie już wiele pięknych BuJo, jednak póki co – trzymam się tradycji 😉 Zawsze w torebce mam mini-kalendarz corocznie dołączany do magazynu Zwierciadło. Przyzwyczaiłam się do niego; jest dla mnie wygodny, zajmuje niewiele miejsca w mojej wiecznie wypchanej sama-nie-wiem-czym torebce, notatki robię w nim skrótowe – i to mi wystarcza 🙂 Co nie oznacza, że nigdy się na BuJo nie skuszę 😉
Wszystko dobre co nam służy, póki kalendarz się sprawdza to nie ma co zmieniać. Oczywiście mimo wszystko zapraszam częściej, poruszam też sporo innych tematów na blogu <3
Kolejny raz natykam się na Bullet Journal, którego jeszcze nie mam, ale chyba niedługo się to zmieni. Rzecz w tym, że nie wydaje mi się, aby był mi on tak bardzo potrzebny – korzystam z prostej aplikacji do robienia list rzeczy do zrobienia i to mi całkiem nieźle wystarcza. Ale fakt – nie mam biznesu i stu rzeczy do ogarniania 🙂 Moje studia i życie osobiste nie wymagają systemu, więc jak do tej pory nie szukałam nowych rozwiązań. Mimo wszystko Bullet Journal przekonuje mnie estetyką, funkcjonalnością i możliwością kreacji. No i kocham papier. Zarówno wpis jak i Twój styl pisania są bardzo inspirujące, podoba mi się! 🙂
Dziękuję za miłe słowo, koniecznie zaglądaj do mnie częściej <3 A BuJo dla miłośniczki papieru wydaje się wręcz rozwiązaniem idealnym, tylko też na miarę potrzeb. Bo z papierem można też poszaleć na wiele innych sposobów, a najmocniej polecam brushlettering, w którym ostatnio mocno się zatraciłam.
Pierwszy raz słyszę o tej idei. Rzeczywiście ładnie wygląda taki dziennik.
Zacznę od uwagi nie na temat, ale musze to napisać! Piękny jest ten Twój wpis: językowo, graficznie, informacyjnie, energetycznie… Takie połączenie to rzadkość, więc naprawdę gratuluję stylu w każdym tego słowa rozumieniu 🙂 I już biegnę oglądać i czytać kolejne wpisy 😉
A co do Bullet Journal, to zbieram się od jakiegoś czasu, żeby przetestować tę formę, a jednocześnie zebrać się nie mogę. Dopiero Twój tekst uświadomił mi, że blokadą jest przekonanie, że… nie mam na to czasu 😉 To teraz już wiem i mogę zadziałać :))))
Paulina, ależ mi miło napisałaś, dziękuję 🙂 Mam nadzieję, że inne, blogowe tematy przypadną Ci do gustu.
Co do BuJo, to po prostu spróbuj. Nie twierdzę, że sprawdzi się u każdego, ale sporo narosło mitów, co do samej czasochłonności więc warto przetestować na sobie.
Ja też oprócz zwykłego kalendarza, gdzie wpisuję terminy, używam BuJo. Choć muszę przyznać, że wizualnie w ogóle mi się nie podoba, bo nie mam czasu ozdabiać go 🙁 choć chętnie bym to robiła (czasem tylko naskrobię coś na marginesie). Za to Twój jest niezwykle minimalistyczny i bardzo elegancki. Chyba coś odgapię do swojego 😉
Hmm ..bardzo ciekawie opisane
Kolejna dawka zachęty, myslę że wiele osób skorzysta. Widzę, że rzeczywiście może byc przydatny.